Witam!
Przepis nie jest typowym przepisem jakich wiele / weź 1l wody , 2kg maki, tyle, a tyle tego itp. /. Ja robię to wszystko na tzw. oko, na wyczucie, co nie znaczy , że nie stosuję żadnych proporcji. Jak wszystkim wiadomo, jakość użytch produktów to połowa sukcesu. Odradzam wszystkim zakup mąki we wszelkich hiper i super tudzież innych marketach . Ja w makę zaopatruję się bezpośednio na młynie i tak wszystkim radzę. Można kupić każdą ilość i odpowiedni gatunek mąki. A i to był nie mały problem ze znalezieniem młyna, który by robił dobrą mąkę. Mój chleb można jeść spokojnie tydzień i dłużej, i im starszy tym lepszy. Ale do rzeczy.
Zurek: Robię go z mąki razowej / śruty/ żytniej + mąka żytnia żurkowa w proporcji 1:1 / uważam, że lepiej fermentuje / na ogólnych zasadach. Średnio ciepła woda + mąka razowa + mąka żurkowa. Na początek, aby ułatwić fermentację można dodać odrobinę jogurtu naturalnego, maślanki, kwaśnego mleka. Po ukiśnięciu / zapach lekko winny / , co trwa 3-4 dni w temp. pokojowej, jak nie korzystam z niego , to do lodówki, tam fermentacja ustaje. Na dwa dni przed pieczeniem chleba wyjmuję go i ocieplam dolewając ciepłej wody i dosypuję mąkę w celu pobudzenia go.
Na dzień/ wieczorem/ przed pieczeniem chleba wlewam żurek/ około 3 - 4 litrów na sześć bochenków chleba o wadze 2,5 kg po upieczeniu/ do wanienki, dosypuję mąkę żytnią chlebowkę / jedna miseczka około 2 kg/, dokładnie mieszam i pozostawiam w tem. pokojowej do przekiśnięcia na 12 h.
Następnego dnia rano dosypuję trzy kolejne miseczki mąki żytniej chlebówki i jedną miseczkę maki pszennej typ 500. Garść soli / około 3-4 deko na bochenek/ i dokładnie mieszam. W między czasie w garnku doprowadzam do wrzenia 1 litr maślanki + 3 litry wody. W drugim garnuszku rozczyniam dożdże w ilości 10 dkg na 1/2 litra mleka 2% + szklanka cukru, lekko podgrzewając. Trzeba uważać żeby nie zparzyć drożdży. Max temp. 40 stopni. Po zagotowaniu się wody z maślanką wlewam to wszystko do waniennki i mieszam specjalną kopystką, aby nie poparzyć się, i aby było lżej. Po wymieszaniu / 10 - 15 minut/ i po przestygnięciu ciasta dadaję drożdże i ponownie mieszam do uzyskania jednolitej, lśniącej konsystencji . W trakcie mieszania ciasto zaczyna, jak ja to mówię puchać, i mieszam tak kolejne 5 - 10 minut. Nastepnie przechodzę do mieszania ręcznego, aby czuć ciasto. Bo może okazać się, że trzeba dosypć trochę mąki, albo dolać wody. Ciato nie może być za sztywne, bo wyjdzie nam gniot, jak ta lala. Już lepiej, aby było luźniejsze. Tak wyrobione pozostawiam na okres 3 godzin. Potem idę palić w piecu trwa to wszystkiego 1,5 godz. Na około pół godziny przed końcem palenia przerabiam chleb w koszyczki, smaruję wodą, można rozkłóconym jajkiem z odrobiną wody i cukru, można tez posypać samą mąką. Chleb po upływie 15 minut powinien zacząć pękać, tak jak pęka wyschnięta ziemia. Wygarniam popiół, czyszczę piec, no i chleb do pieca na 1 godz. Zapach pieczonego chleba rozchodzi się daleko i jest najpiękniejszym zapachem na świecie. Po wysadzeniu z pieca chleb stygnie i dojrzewa do dnia następnego
A potem, to już tylko pozostaje sama przyjemność.
Pozdrawiam i życze smacznego