Witam, Niedawno zacząłem przygodę z wyrobem wędlin. Jak wiadomo ta podróż jest pełna emocji, od euforii po zniechęcenie. Ostatnio podczas wyrobu kiełbas natrafiłem na pewien powtarzający się problem i może będziecie wiedzieć, co robię źle. Przypadek 1) Robiłem coś a'la Żywiecką w osłonce białkowej (fi ~100mm). Wypchałem batony ręcznie, ale bardzo zwracałem uwagę, aby nie zostawała wolna przestrzeń. Nie nakłuwałem. Po osadzeniu, suszeniu w wędzarni i wędzeniu właściwym (50-60st ok 3h) wszystko wyglądało cacy. Parzenie w temp 80st (~1h). Podczas parzenia pojawiły się wielkie pęcherze z płynem (tłuszcz albo tłuszcz z wodą) i z farfoclami. Wtedy się zdenerwowałem, ponacinałem, wypuściłem płyn, a kiełbasa po ostygnięciu chwilę się suszyła i potem do spożycia. Była OK, ale trochę sucha wyszła i czuć było, że tłuszcz z niej uleciał (a z nim smak). Tę kiełbasę uznaję ogólnie za nieudaną Przypadek 2) Robiłem Śląską w osłonce naturalnej (fi ~30mm). Wypchałem jelita przy użyciu nadziewarki ręcznej. Nie nakłuwałem. I znowu powtórka z rozrywki. Po całym procesie aż po wędzeniu (50st, 3.5h) wyglądało wszystko super. A podczas parzenia znowu długie bąble / pęcherze wypełnione tłuszczem - co ciekawe bąble pojawiły się mniej więcej w 30% kiełbas. Tym razem nie przekłuwałem i zostawiłem do ostygnięcia. Kiełbasa jest mega smaczna, ale w pęcherzach jest po prostu tłuszcz. Liczę, że robię jakiś szkolny błąd i umiecie mi podpowiedzieć co jest nie tak. Jak potrzeba więcej szczegółów z procesu, to dajcie znać