Ostatnimi czasy nadarzyła się okazja uwędzić coś u wujka. Jako, że nie posiadam własnej wędzarki chętnie skorzystałem. Naszykowałem dzień wcześniej kiełbaskę. Nie miałem gdzie osuszyć więc powędrowała na noc do lodówki. Nazajutrz bez osuszania powędrowała prosto do beczki. Wujek ogień rozpalił po czym dorzucił drzewa uprzednio obficie polewając je wodą z konewki :shock: Powiedział, że ma się dymić, a nie palić. Następnie zmoczył jakąś szmatę i przykrył beczkę, żeby dym się "kotłował", a nie uciekał. Jako uważny czytelnik tej strony w głowie mam zasadę, że drewno ma być suche, a dym musi mieć ujście, żeby kiełbasa się nie spociła. Co ciekawe. Nie odczułem, żeby wpłynęło to negatywnie na smak kiełbasy. Kwaśna nie była. Podobnie kiedyś wędziłem w grillu gdzie jak się okazało w trakcie wędzenia nie miałem żadnej kontroli nad temperaturą i przepływem powietrza. Kiełbasa po wędzeniu i w trakcie była pokryta rosą. Byłem przekonany, że będzie kwaśna, a nie była. I na koniec moje pytanie. Czy ta kwaśność o, której czytałem na forum jest na tyle subtelna, że niektóre osoby mogę jej nie wyczuć? Jestem trochę zmieszany, bo tyle czytam o teorii, a w praktyce wujek wszystko popsuł :wink: , a kiełbasa i tak była smaczna.