Zadzwoniłem do pana z koła łowieckiego który zajmuje się sprzedażą zwierzyny. Wcześniej dzwoniłem przy rozbiorze, mówiąc mu o tych guzach, uspokoił mnie że są to pewnie gzy. Tym bardziej, że jednego gza znalazłem. Dlatego tusze rozebrałem i zamroziłem. Dziś powiedział mi, ze te guzy to ma w zasadzie każda łania. Im starsza tym więcej. Jeśli nie jest to giez, to jakiś inny pasożyt, którego on po prostu wycina. Co innego gdyby te guzy były w mięsie. Powołał się jeszcze na znajomego weterynarza, który również podskórne guzy usuwa i takie mięso je. Gdy zaś trafił się koziołek z guzami wewnątrz mięsa, jak przypadek opisany na forum, mięso poszło do spalenia. Nie wiem co o tym myśleć.