Witam, waszą stronę obserwuję już od ponad roku. Dużo pomysłów zaczerpnąłem z waszych artykułów. Sam posiadam wykonaną przez siebie wędzarnię, a także piec chlebowy. Pasją zaraziłem się już w latach 60, gdy jako kilkulatek "asystowałem" swojemu wujowi wędzarnikowi. Pamiętam świniobicia jeszcze na wiejskim podwórku (obecnie mieszkam na przedmieściach Wrocławia - domek szeregowy, z ogródkiem i altanką). Na wędzarnię zasadziłem się już dobre kilka lat temu. Choroba bliskiej mi osoby była dla mnie swoistym bodźcem, przez co, zacząłem myśleć nad zdrowym odżywianiem, z wykorzystaniem naturalnego, nie spaczonego chemią jedzenia - przypraw, mięs (nie dodaję nawet peklosoli, gdyż jak wiadomo e250 ma właściwości rakotwórcze), nabiałów, etc etc. Wędziłem już szynki, boczki, kiełbasy, kabanosy, parówki, sery, kurczaki, ryby. Pieczywo też jemy wyrabiane tylko we własnym zakresie, a mąkę kupuję w wiejskim młynie albo mielę u gospodarza na śrutowniku. W czerwcu tego roku miałem kontrolę komisji sanitarno-weterynaryjnej, co mnie zaskoczyło i zbulwersowało. Demonstrując jakąś legitymację, wkroczyli na teren mojej posesji, robiąc dokumentację zdjęciową i filmową. Uważam, że moja prywatność jako obywatela wolnego kraju, została sponiewierana. Poczułem się jakby do mojego łóżka wszedł ktoś w zabłoconych butach. Tym bardziej, że jak widać na zdjęciach, przygotowanie wędlin i sam proces wędzenia jest dla mnie formą rytuału i biesiadowania z przyjaciółmi i rodziną. Przyjąłem sobie motto – „przygotowanie posiłku też może być dziełem sztuki”. Na zewnątrz ucztujemy nawet gdy temperatura spada poniżej -10st. C, na co pozwala nam moja altanka. Pozdrawiam, Sławek z Wrocławia PS. Proszę was, abyście nie przekazywali zdjęć dalej.