Witajcie wędliniarska brać. 10 lat niemal potrzebowałem aby ponownie podejść do wędzenia kiełbaski. Na szczęście wędzarnia prowizoryczna nie rozsypała się przez ten czas na ogrodzie. I bogatszy o 10 lat nieprzebranych info z netu tudzież z tej witryny, drugi raz uwędziłem parę kilo kiełbasek z wieprzowiny. Część farszu tak ze dwa kilo z hakiem poszła jak zwykle przed Wielkanocą na białą parzoną. Jednak miałem tego ze 7 kilo i nie wnikając za bardzo w skład, bo głównie pomielone: łopatka 4kg, 1kg szynki, 80dkg słoniny przyprawy czosnek woda etc. prawie 7kg do nadziania. Trochę inaczej doprawiłem tę porcję do wędzenia ( właściwie to jeszcze nie wiem gdzie ten mój smak ) I zamiast zwykłej soli, dałem peklową. I hhhuhu, po zmieleniu i wymieszaniu tego wszystkiego tymi ręcami, opadłem z sił. Zostało na noc w lodówce czyli na tarasie domu bo był niewielki przymrozek. Następnego dnia z rana co do uparzenia, to uparzone. jednak cyrk z wędzeniem. Wędzarnia zarośnięta śniegiem, ot cztery metrowe płyty drewniane spięte bokami, postawione na ziemi. W ziemi zakopana rura taka 1m ocynkowana z wylotem do "pudła". Na wlocie miniaturowe palenisko żeliwne (nie wiem skąd się to przypałętało w skarbach domowych), również zakopane w ziemi na styk z rurą "dymową". Kiedyś jak tym usiłowałem wędzić w lato, to nawet dym szedł w wędzrnię i był cug. Teraz odwrotnie, ogień w górę, zasys powietrza z "wędzarni", a drążek z kiełbaskami już parę godzin schnie nad kaloryferem w sypialni, i żona poddenerwowana .... I wiecie co ? Wpadłem na pomysł jak te pudło wędzarnicze rozgrzać, aby cug złapało (kawałkiem blachy trapezowej przykryłem, więc bokami dym...) Otóż rozpaliłem w nim mini grilla z węgla drzewnego z worka tak może z 0,5kg Wystarczyło to aby wędzarenka po zakryciu blachą złapała cug. Później w trakcie wędzenia ten grill dawno zgasł, jednak "cug" został. I uwędziłem kiełbasinki, i palce lizać, i padam na twarz, jak patrzę i kosztuję po sparzeniu... Właściwie to uwędziłem na jednym solidnym grubym kawałku Jabłoni. Okorowanym. Posiłkując się mniejszymi badylkami podkładanymi obok dla podtrzymania ognia. I mniam ... Pierwszym razem było wszystko nie tak, kiełbasa prosto z nadziania mokra, prosto z marszu do wędzarni, przypadkowe badyle ... i w efekcie smoła na kiełbasie .... No ale teraz wiem co i jak, cierpliwość przy wędzeniu jest cnotą, i nic mnie nie powstrzyma przed wędzeniem.