No cóż. Jak na pierwsze, całkiem nieźle. Tak mi się wydaje.l` Przede wszystkim planowałem suszyć 5h, ale dołożyłem jeszcze 2h. Zostawiłem w piekarniku, żeby wystygły i rano chciałem chować do blaszanych pojemników. Rano stwierdziłem, że są jeszcze za gumowe, więc znów zacząłem suszyć, tym razem z zamkniętymi drzwiczkami. Chyba ze 3h jeszcze tak schły. Nie wiem, może dlatego, że nigdy nie miałem do czynienia z suszoną wołowiną, ale cały czas wydaje mi się, że są zbyt gumiaste. Znajomy powiedział, że `takie mięso można zetrzeć i dodawać do sosów. Nie wydaje mi się, żeby moje można było w jakikolwiek sposób zetrzeć. Jeżeli chodzi o kolor, to te z marynaty z sosu sojowego oczywiście ciemniejsze, z oleju i przypraw jaśniejsze. Te drugie już przed suszeniem były jakby bardziej wysuszone od marynaty. Jeżeli chodzi o smaki, to z sosu sojowego słodko ostre, a z oleju ostre, fajnie czuć przyprawy, ale za mocno słone. Świetnie pachną. Nauczka na przyszłość to sos sojowy bardziej słony i oprócz pieprzu i papryki jakaś dodatkowa aromatyczna przyprawa, może whisky, do przypraw na bazie oleju mniej soli i ogólnie mniej pieprzu. Nie wiem natomiast co z konsystencją. Chyba kupię paczuszkę suszonego mięska, żeby zobaczyć jak być powinno. Może jak z termoobiegiem, to nie trzeba otwierać drzwiczek? Może temperatura nie była do końca taka, jaka była ustawiona? A może po prostu trzeba suszyć dużo dłużej niż wszędzie piszą? Tyle zostało z 1,2 kg ligawy. Troszkę już zjadłem, ale nie na tyle, żeby zmienić obraz tego co wyszło. Kawałki leżą na kartce A4.