Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'wędzenie łososia' .
-
Dzień Dobry, Cześć, Witajcie Pora się przywitać, nie wiem czy w dobrym miejscu, jakby co to liczę na wyrozumiałość moderatora:) Chciałem Wam przedstawić moje początki z tą zabawą... Kilka tygodni temu skonstruowałem swoją pierwszą wędzarnię: palenisko z płyt chodnikowych, rura kominkowa 1,2m, skrzynia z desek świerkowych 60x60x140...no jak nie jak tak...pewnie, że z ciastoramy:) (kiedyś wkleję zdjęcie tej konstrukcji, bo jest piękna Po postawieniu pierwsze przepalenie, a w lodówce już w beczce się peklują pierwsze szynki, karkówki i boczusie:). Peklowanie na mokro, 14 dni, stężenie pekli lekko mniejsze od wytycznych z tabeli, woda przegotowana, ostudzona, +przyprawy i czosnek. Sprawdzałem w lodówce co 3-4 dni, wszystko było ok, zapach piękny. Po 14 dniach wyjąłem, opłukałem i karkówkę i szynki zasiatkowałem. Wisiało to sobie przez całą noc u teścia w komórce. Rano rozpalanko, suchym drewnem, dobrą godzinę, aż się deski z ciastoramy uśmiechały:) po wygrzaniu wędzarki, następna godzina na dosuszenie wędlin, przy otwartym deklu. Temperatura przy osuszaniu około 40 stopni, podczas całego wędzenia 40-60. Dekiel zamknięty w 80%. Podczas wędzenia dorzucałem trochę świeższego drewna, bo suchego mam jeszcze mało. Olcha i wiśnia. Towar w wędzarni był jakieś 5-6 godzin, od razu po wyjęciu (wydawał się jeszcze troszkę za blady, ale wiem, że podczas parzenia ciemnieje) do gara z gorącą wodą. Od momentu osiągnięcia 80 stopni parzyło się 1,5 godziny w tej temperaturze. Mięsko miałem w równych kawałkach, każdy po 1,2 kg. 2 szynki, 2 boczusie, 2 karkówki- na pierwszy raz, taka mała porcyjka, żeby psa nie przekarmić jak się nie uda:) Po sparzeniu 5 minutowe hartowanie w zimnej wodzie, i powrót do komórki na wystudzenie i wysuszenie, na dobę. Efekty: kolorystycznie-bardzo ładne zarówno w środku jak i z wierzchu, smakowo-rewelacja, nie za słone, zresztą co ja tu będę pisać...wiecie jak to smakuje:), pod względem wilgotności-optymalne, nie lało się z tego zbyt dużo ale nie było też suche, trwałość- przechowywane w lodówce zawinięte w papier śniadaniowy przez dwa tygodnie nie dało oznak starzenia czy psucia. Drugie wędzenie to były pstrągi i łosoś. Pstrągi umyte i natarte grubą solą przy kręgosłupie. Łosoś natarty solą i posmarowany lekko syropem klonowym. Po trzech godzinach leżakowania, po godzinie suszenia w piekarniku (drzwi otwarte, bez temp, chodził tylko wiatrak od termoobiegu) do wędzarni. W tym czasie jak leżakowało, ja rozpaliłem i wygrzałem wędzarnię. Wędziło się 5 godzin, temp wędzenia 30 stopni (trochę było z tym zabawy). Efekty: łosoś mega dobry, najważniejsze dla mnie, to to, że za pierwszym razem udało mi się osiągnąć łososia nie upieczonego a uwędzonego, w środku był soczysty, miał barwę łososiową. pstrągi: chyba były troszkę za małe, bo boczki wyszły lekko za suche, brakowało mi tłuszczyku, ale w smaku rewelka jak z Pewexu Poniżej dorzucam kilka zdjęć(mam nadzieję, że się uda), oceńcie sami jak to wygląda. Jak ktoś ma jakieś rady, chętnie wysłucham. Dziś wstawiłem trochę większą porcję do peklowania, idą święta. Pozdrawiam wszystkich Zadymiarzy