Nowy jestem, ale że uwielbiam płow i go jem raz w miesiącu lub częściej, to chciałbym jedynie dodać aby uważać z ilością wody na końcu, ryż ma być nawet i sypki, inaczej wychodzi klej / maź i nie da się tego jeść Fajnie się to kontroluje w ten sposób: wody na max 2 palce nad ryżem (ja daje mniej, lepiej trochę dolać niż gotować budyń), gotujemy na dużym ogniu aż woda się wchłonie tak, że ryż już będzie na wierzchu, posypać owocami kolendry z moździerza, ja lubię dużo, ale nie jest to konieczne. Okrągłą rączką łyżki lub pałeczkami zrobić dziury w ryżu, aż do dna(pomaga uciekać parze). Wbijamy albo ząbki czosnku tu i tam aby ryż przykrył, albo ucinamy dół całej główki czosnku i wtykamy na środek ryży, aby była przykryta. Ogień na minimum lub nawet można zdjąć kociołek / sagan z ognia i przykryć kocem. 15 minut - gotowe. Teraz dopiero wymieszać i jemy! Płow jest jeszcze lepszy następnego dnia na zimno! (można dodać jeszcze rodzynek lub moreli, suszonych owoców berberysu i wiele więcej, płow / pilav / pilau / ciągnie się o Krymu aż do Chin i Tybetu, wszędzie jest to ta sama potrawa, jedynie z lokalnymi przyprawami / dodatkami. Polecam eksperymentować, warto!