Witam.
I stało się-popełniliśmy Kiełbasę Szlachty. Ale po kolei:
-w sobotę odebraliśmy w ubojni zamówioną półtuszę (6,70 zł/kg). Odebraliśmy też zamówione kątnice.
-w domu okazało się, że w reklamówce są nie kątnice, ale grube jelita. Telefon:"...to nie są kątnice??? my myśleliśmy, że to o to chodzi..." Trudno, w poniedziałek na rynek-niestety, były tylko osłonki białkowe-nie ma wyjścia....
-na Szlachtę poszły łopatki:
"Pałkowanie" trwało 30 min-pierwszy wniosek-większa pałka dodatkowo ponacinana jak tłuczek
dalej wszystko wg. przepisu-jajka, wyrabianie 15 min, napychanie, wędzenie. Ze względu na osłonki nie zdecydowaliśmy się na pieczenie-czyli tradycyjne parzenie i ...spać, bo minęła północ. Rano próba i zaskoczenie-sukces. Kiełbasa pięknie się trzyma, można kroić w cienkie plastry, smakowo super.
Obok Szlachty robiliśmy kiełbaskę (jak widać) cienką, wątrobiankę -część poszła do wędzenia i dlatego tak mało doczekało zdjęcia-smak po wędzeniu to zupełnie inny wyrób niż przed wędzeniem. Oprócz tego tradycyjne wędzonki, ale te póki co pływają w solance.
Sorry za kolory na zdjęciach, ale to sztuczne światło...A, i bez bicia przyznaję się się, że oprócz soli morskiej do Szlachty dodaliśmy łyżeczkę peklosoli (na 6 kg mięsa)-baliśmy się szarości..
Wnioski-kiełbasa b. smaczna i prosta w produkcji, wchodzi na stałe do naszego repertuaru.
Mam jeszcze pytanie-czy gatunek miodu ma duży wpływ na końcowy efekt?-my użyliśmy wielokwiatu, a są miody bardziej aromatyczne.
pozdrawiam.