witam, nie wiem czy ktoś jeszcze zagląda do tego tematu, ale gdyby trafił się tu jakiś nowicjusz szukający przepisu na dobry zgliwiały serek to pragnę napisać, że w mojej rodzinie robi się go odkąd pamiętam. Nie stosuje się jednak żadnego męczącego miksowania, przecierania itp. ten serek prawie sam się robi. twaróg (robimy z jakiegokolwiek, domowy czy kupny - zawsze wychodzi) zwyczajnie kruszymy na talerz, posypujemy ciutką soli (nie lubimy słonego) i sodą, tak na oko, żeby cała powierzchnia serka na talerzu była nią posypana (posypana, broń Boże zasypana warstwą sody:) ) można przemieszać dla lepszego rozprowadzenia sody. serek odstawiamy np. na noc (chociaż właściwie gliwieje bardzo szybko po posypaniu). potem taki - nawet jeśli jeszcze nie jest do końca zgliwiały (zawierający białe grudki twarogu) - wrzucamy na masełko na patelnię i powoli smażymy aż się cały stopi, dodajemy co tam lubimy do smaczku, żółtko, mieszamy i przelewamy do foremki. z moich doświadczeń wynika, że grudki, takie farfocle, mało dla mnie apetyczne, robią się gdy zamiast żółtka do roztopionego całkowicie serka dodamy całe jajko (białko się ścina). może robię przy tym dodawaniu jajka jakiś błąd, jestem nauczona bez jajka:) Nie mam w tym wszystkim jakiejś specjalnej filozofii, czy postoi parę godzin dłużej czy krócej, czy dodam masła więcej czy mniej, to naprawdę nie ma aż takiego znaczenia, i tak jest dobry do chlebka zamiast tego kupnego... czegoś