Skocz do zawartości

golaszm

Użytkownicy
  • Postów

    165
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Informacje o profilu

  • Miejscowość
    Mysłowice

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia golaszm

Współpracownik

Współpracownik (7/14)

  • Pierwszy post
  • Współpracownik Unikat
  • Pierwsza rozmowa
  • Pierwszy tydzień za Tobą
  • Pierwszy miesiąc za Tobą

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. Ja tylko dodam, że miałem okazję sprawdzić w boju "chińską rurę". I jak dla mnie jednak za mało dymu, oj za mało. Po 3,5h dymienia kiełbaska owszem, pachniała odpowiednio, ale kolor ledwo-ledwo zmieniła. Szczęśliwie kurier dostarczył mi kolejne dwie. Sprawdzę i zamelduję jak się kopci na trzy rury
  2. Kupiłem jakiś czas temu na aliexpress taką śmieszną rurę do wędzenia. Do dziś nie miałem okazji jej przetestować, ale wreszcie udało się wytargać na działce starą skrzynię, w której wędziłem po raz pierwszy. Rura jest dwunastocalowa, średnicy będzie miała z 5cm. Jedna podstawa zamknięta, druga otwarta, na obwodzie perforowana. Zasypałem zrębkami od Miro, odpaliłem szybko "tekturką do grilla", po kilku minutach zdmuchnąłem płomień, zastanawiając się, czy zgaśnie, czy będzie dymiło, czy zapłonie. Nie zgasło. Warto pilnować, bo raz ponownie pojawił się płomień, nic koszmarnego, ale wiadomo - na oku trzeba mieć. Pełny zasyp wystarczył niemalże na trzy godziny dymienia. Wyglądało to o, tak: https://www.youtube.com/watch?v=3MImOBawTRk Dla wyjaśnienia - dawno temu przez ten otwór na dole wprowadzona była rura flex podająca dym. Nie wiem, czy bez takiego otworu nie przygasłoby. W każdym razie dym nią nie uciekał. A jeszcze wcześniej, w wersji prototypowej wsuwałem na dół grill elektryczny, na nim na tacce aluminiowej kładłem zrębki, przykrywałem drugą tacką - i tak wędziłem. Stąd na dole klapka na zawiasach U nas takich rur nie widziałem, jedynie pudełka, które kładzie się na żar. W Chinach tego pełno, ceny u wszystkich sprzedawców dość zbliżone (uwaga na koszt wysyłki!), zwykle w rozmiarach 6" i 12". Przekrój - okrąg, kwadrat, trójkąt, sześciokąt. Takie widziałem. Do podwędzenia na zimno mogę polecić. Temperatury nie wygeneruje. Wymaga uwagi. Przed ponownym napełnieniem trzeba się pozbyć resztek spalonych zrębek, a rura gorąca. Testowe dymienie zrobiłem, wypłoszyłem ze skrzyni pająki, teraz czas sprawdzić, czy jedną taką rurą można coś uwędzić, czy tylko podwędzić. PS - a w tle, między grillem a beczką widać taką wymurowaną podkowę. Podpowiedzcie - jest sens przerobić to na palenisko bezpośrednie? od frontu drzwiczki, z góry płyta, na niej skrzynię drewnianą?
  3. Dla tych, którzy nie mieli szczęścia załapać się na lidlową maszynę do gotowania sous vide: Można to ustrojstwo spokojnie nabyć pod nazwą "SEVERIN SV 2447" - ot, choćby w tym elektromarkecie, co to go Lisowskiej utworem tak niemiłosiernie namolnie reklamowali Natomiast jest to rozwiązanie dla zdecydowanych, bo koszt niemal dwukrotnie wyższy, a urządzenie wygląda identycznie... Świetnie nadaje się do robienia polędwicy wieprzowej, ale dokładnie to samo można zrobić w większym, więc i mniej poręcznym (zależnie od ilości wsadu) elektrogarnku, więc jeśli ktoś posiada taki gar do pasteryzacji, a nie za bardzo ma miejscie i/lub pieniądze na kolejny gadżet, to spokojnie można się obejść z jednym. Pekluję trzy dni polędwicę, pakuję próżniowo nie za duże kawałki (no, powiedzmy - zamykam hermetycznie w woreczku zgrzewarką), wsadzam do machiny z ciepłą wodą i ustawiam na 10 godzin w 50 stopniach. Żona chwali, rodzice chwalą.
  4. Zajrzałem do tego tematu po latach Wprawdzie już ponad miesiąc minął od poniższego pytania, ale spieszę z odpowiedzią: Da się, ALE Ale nr 1: Misa wolnowaru musi być odpowiednio wysoka. Tu trzeba po prostu fizycznie przymierzyć, czy się szynkowar zmieści pod pokrywką. Nie jest to konieczne, ale rozgrzewanie wolnowaru bez pokrywki trwa bardzo długo, nawet jak na standardy tego urządzenia. Ale nr 2: W odróżnieniu od multicookerów, wolnowary (tańsze, podejrzewam że również Twój lidlowy) nie mają regulacji temperatury. Oznacza to, że ryzykujemy, że zewnętrzna część wędliny nagrzeje nam się bardziej niż w przepisie, podczas gdy środek będzie jeszcze "dochodził". Na pewno można to obejść wyłączając grzanie w odpowiednim momencie (dajmy na to ze 2-3 stopnie wyżej niż przepis mówił) i licząc na to, że inercja cieplna wody spowoduje, że nam się szynka dogrzeje. W takim wypadku im więcej wody (im większy wolnowar), tym lepiej. Osobiście problemy obchodzę tak: 1. Do najmniejszego wolnowara - litrowego - wlewam odmierzoną ilość zagrzanej wody. Znaczy się tyle, żeby po dołożeniu szynkowara mi się nie przelewało, a było jej możliwie dużo. Szynkowar jest plastikowy (Tescoma), niemal idealnie pasuje do litrowego Morphy-Richardsa. Uwaga: nie lejemy wrzątku, żeby nie ryzykować pęknięcia ceramicznej misy. 2. Jeśli potrzeba, dogrzewam wodę - w pokrywce jest otworek, przez który da się włożyć sondę termometru. 3. Wkładam szynkowar do misy. Wystaje, więc rezygnuję z pokrywki. Uwaga: okresowo trzeba uzupełniać wodę, najlepiej taką o temperaturze zbliżonej do tej, którą mamy w wolnowarze. 4. A żeby woda się za bardzo nie nagrzała stosuję prosty sterownik mocy. Kupiony na aukcji internetowej, wygląda jak przejściówka wtykana między wtyczkę i gniazdko z potencjometrem (pokrętłem) do regulacji mocy. Obcinam o mniej więcej połowę i na 'Low' trzymam, jak w przepisie przykazano. Jak widać nie jest to zabawa bezobsługowa, trzeba nieco pilnować i najlepiej jeszcze dorzucić taki sterownik. Szczerze mówiąc łatwiej bezobsługowo załatwić sprawę kuchenką i piekarnikiem: 1. W garnku grzejemy wodę do wymaganej temperatury. 2. Taką samą ustawiamy w piekarniku. 3. Wkładamy do garnka szynkowar, przekładamy garnek z szybkowarem do piekarnika. Dzięki takiemu podejściu nie martwimy się o przegrzanie, bo piekarnk ma termostat. Nie martwimy się też precyzją termostatu czy bezwładnością piekarnika, bo inercja cieplna wody zabezpieczy szybowar przed gwałtownymi skokami temperatury. No i zazwyczaj kuchenka oraz piekarnik się w kuchni znajdują. A sterowniki czy wolnowary już rzadziej
  5. Oho, jeszcze jedna nowość - nie tylko Polska centralna będzie miała dostawę
  6. Od 11. stycznia do wyczerpania zapasów, link
  7. Ano nie. Natomiast w gazetce pakowarka jest w ofercie w tym samym tygodniu. Natomiast mam nowe wieści: ponieważ w gazetce napisali, że nie we wszystkich sklepach będą te urządzenia (do sous-vide, nie pakowarki) dostępne, zapytałem czy znają już listę sklepów, do których je dostarczą. UWAGA: No i tu mnie zmartwili, bo ja ze Śląska. Dla pewności zadzwoniłem jeszcze na ichnią infolinię. Pani z działu obsługi klienta potwierdziła, że 11go stycznia dostawy zaplanowane są tylko na Warszawę, Łódź i okolice. Jeśli ktoś mieszka w tym rejonie, to polecam i zazdroszczę Pani dodała też, że jest to pierwsza sprzedaż, więc można się spodziewać, że oferta zostanie powtórzona już w szerszym zasięgu, ale nie wcześniej niż 17.01.2016. Jako że data jest nieodległa, zapytałem skąd ten termin; otóż chodzi wyłącznie o to, że oficjalna oferta Lidla do 17go stycznia jest już znana i nie ma w niej urządzeń do gotowania sous-vide poza tym obszarem Polski centralnej. A co będzie po 17.01, tego jeszcze nie wiemy, więc kiedyś może się pojawić to ustrojstrwo w ofercie na cały kraj...
  8. Od 11go mają mieć maszynkę do sous vide. Cena jak to w lidlu, atrakcyjna - 249zł. http://www.lidl.pl/pl/oferta.htm?action=showDetail&id=51760 Mnie tam korci bardzo, nie wiem tylko gdzie to w mieszkaniu trzymać (nadmiar gadżetów), a jeśli nie wymyślę, to mnie czeka przeprawa z żoną
  9. Póki był schłodzony, to owszem, udałoby sie go uformować. Ale obawiam się, że wzrost temperatury na patelni spowodowałby rozpłynięcie się kotlecika. Cóż, nie spróbowałem, trzeba będzie sprawdzić przy kolejnym podejściu. A póki co szykuję jałowcową i niemal-frankfuterki. Niemal, bo byłem przekonany, że mam jeszcze w domu jelita baranie. A nie mam Nie było też w żadnym z okolicznych sklepów. Spróbuję w kolagenowych osłonkach marszczonych, tylko nazwę zmienię
  10. Tak właśnie zrobię, mam takie wkładki do gotowania na parze, dadzą kilka centymetrów dystansu do dna garnka. A co do pozostałości z lejka - przy typowym farszu kiełbasianym robię z tego "burgera", ot płaski kotlet mielony. Farsz nibyparówkowy miał jednak na tyle dużo tłuszczu i wody, że rozleciałby się czy to na patelni, czy jako pulpecik. Nadawał się raczej na pastę do chleba. Albo na nuggetsy, po rozsmarowaniu na płasko, zmrożeniu i opanierowaniu.
  11. No i po eksperymencie Wymyśliłem, że zamiast chińskiego rożka piekarniczego użyję worka do mrożonek (marketowy, "Jan N...", 3l pojemności), w którym wytnę jeden róg i przełożę przez niego lejek do cienkich kiełbas. Nie wyszło, podczas ściskania worka najzwyczajniej pękł; trzeba chyba użyć silikonowego, płóciennego albo grubego wora na gruz budowlany Sięgnąłem po zelmera i... dał radę Owszem, po demontażu do mycia okazało się, żę 2/3 ślimaka i cały lejek wypełnia farsz, ale łącznie było tego 200g. Da się przeżyć. W sumie najbardziej upierdliwe było ciągłe nakładanie farszu, jeden "zasyp" gardzieli to mniej więcej 1 - 1,5 kiełbaski. Nic to, było osadzanie, było parzenie, było przelanie zimną wodą, teraz się studzą na balkonie. Widziałem, że te kiełbaski, które były przy dnie garnka podczas parzenia podeszły nieco wodą. Wkładałem do wody o temperaturze 77 stopni, po zanurzeniu kiełbasek temperatura spadła do 74, pilnowałem by podczas 10 minut parzenia nie przekroczyła 76 stopni. Widocznie od dna nagrzała się bardziej niż sonda termometru w połowie wysokości garnka pokazała. Nie za bardzo było jak mieszać, garnek za mały. Aha, do zelmerka zapięty był lejek ze sklepu kolegi Miro, ten do piątki.
  12. Bałem (w sumie nadal boję) się, że taki przeciskający się nad ślimakiem farsz będzie się przy okazji znacząco grzał. Wspomnę, że mam tanią nadziewarkę, której jakość odpowiada cenie. Dałem z 50zł, polski produkt (firmy na głos nie podam, ale enologią się też zajmują). Pozioma, 3l pojemności, BEZ uszczelki na tłoku, przez co przy pierwszym podejściu do nadziewania kiełbas szlag mnie trafiał, gdy farsz się przeciskał z komory za tłok, zamiast lejkiem lecieć. Żeby było śmieszniej, w pewnym momencie przedni pierścień mocujący lejek po prostu ześlizgnął się po gwincie. Tandeta, niestety. No nie wiem, naprawdę nie wiem... Właściwie niewiele mogę stracić zaczynając od rękawa, maszynka i tak będzie w pogotowiu czekała. I uściślając: Wyłącznie o kiełbaskach wzorowanych na parówkach* tu myślę. Kiełbasy nabijam zelmerem i chwalę sobie tę metodę. */ naczytałem się, jak technologicznie poprawnie robi się parówki, więc wolę nazwać to kiełbaskami wzorowanymi
  13. Jeśli tak radzicie, to spróbuję maszynką. Definitywnie niewielki wsad, do 1,5kg na próbę.
  14. Szanowni, Na początku pragnę przeprosić, jeśli ktoś uzna, że w niewłaściwym wątku zadaję pytanie. Nie wiem, gdzie najlepiej by pasowalo. Zaś konkretniej: zastanawiam się, czy ktokolwiek z Braci próbował stosunkowo małe ilości farszu parówkowego pakować w osłonki barierowe czymś podobnym do rożka cukierniczego. Wiem, że zelmer 5 i tanie nadziewarki to mordęga i test cierpliwości. A taki rękaw cukierniczy? Z tylką metalową, odpowiednio długą, by jakiś rozsądny kawałek osłonki na nią nasadzić? Jasne, to się nada dla małych ilości parówek, ale też gdybym miał robić większe, kupiłbym kuter i solidną nadziewarkę. To jak, ktoś już próbował? A jeśli nie - to poza małą pojemnością i potrzebą użycia ze trzech rąk jakie jeszcze wady tego rozwiązania Wam się nasuwają?
  15. golaszm

    golaszm wędzi

    Dziękuję za miłe słowa i przepraszam za opóźnienie - remont odciął mnie od internetu. Pierwszą białą robiłem z przepisów na kiełbasy nietrwałe surowe - taka uśredniona wersja z tego, co podają Maxell, Sokoz i Rzerzol - tylko majeranku dałem sporo, bo lubię Z kolei ta na zdjęciach to już była druga wersja, ale pierwsza, jaką wędziłem. Różniła się tym, że dałem mniej majeranku. Jak dla mnie - polędwiczka dopiekana jest lepsza. Żona natomiast kręci nosem na "surowiznę" i preferuje gotowaną. Kwestia gustu. Potwierdzam spokojnie, że polędwiczka podpieczona w Wielką Sobotę nadal się trzyma i nie widać na niej oznak psucia. Tylko albo trzeba ich zrobić dużo, albo ćwiczyć silną wolę, żeby tak długo w lodówce postała niezjedzona W termometr gapiłem się niemal nieustannie, a nie chciałem sąsiadów drażnić zbędnym "pipaniem" Ale fakt faktem - jak kto nie chce siedzieć cały czas wpatrzony w wyświetlacz, to te termometry ze szwedzkiego salonu meblowego sprawdzają się idealnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.