Witam Jakiś czas temu załapałem tzw. bakcyla i wkręciłem się w wędzenie, a dokładnie zaraził mnie szwagier. Zrobił sobie małą wędzarenkę z drewna i uraczył mnie swoimi wyrobami, no i tak to się zaczęło. Pierwsze wyroby wędziłem w wędzarni szwagra. Wędzarnia niewielkich rozmiarów, wykonana z drewna, przykryta zwykłą blachą. Palenisko i przewód dymny znajdują się w ziemi. Wędzonki wyszły bardzo dobrze, może były troszkę okopcone, ale za to smak rewelacja. Wtedy postanowiłem zrobić własną wędzarnię, wzorowaną na tej szwagra, co by szwagra nie przemęczać z tym wędzeniem. I tu zaczęły się schody. W mojej wędzarni nie było tyle dymu co u szwagra, a co za tym idzie wędzonki nie mają tego charakterystycznego wędzonego smaku. Po wygrzaniu wędzarni i osuszeniu wędzonek, dokładam drewno i dym się nie pojawia, jest go bardzo mało. Moje wędzonki są raczej pieczone a nie wędzone. Zacząłem studiować forum, żeby znaleźć rozwiązanie mojego problemu. Pierwsze rozwiązanie na jakie wpadłem to pozatykać wszystkie dojścia powietrza i tu znów u mnie pojawia się problem. Deski z których wykonałem wędzarnie skurczyły się podczas wędzenia i porobiły się spore szpary. Na te szpary przykręciłem listewki i to nie pomogło. Zakleiłem szpary gliną, ale ta po pierwszym wędzeniu się też skurczyła i spękała. Macie może pomysł czym wypchać te szpary? Klapa wędzarni wykonana jest też z drewna no i też jest trochę nieszczelna, ale przykrywam ją kocem i dym się dalej nie pojawia. Już nie wiem co z tą wędzarnią zrobić. :devil: Zamierzam na święta uwędzić szynki, (mięsko już się pekluje) ale boję się, że znowu wyjdą nijakie w smaku. Trochę za bardzo się rozpisałem, ale mam nadzieję, że komuś będzie chciało się przeczytać i coś mi poradzi. Pozdrawiam