Lekcje PO były, ale w szkołach średnich. A w sprawie wiedzy absolwentów podstawówki na temat niewypałów to bym się na Twoim miejscu nie zakładał. Pamiętam, jak w latach sześćdziesiątych, TV emitowała filmy na których np. Gospodarz wykonał własnoręcznie posadzkę w stodole z ustawionych na sztorc pocisków artyleryjskich, spłonkami do góry. Potem na niej młócił cepem zboże Cała wieś mu zazdrościła. Na innym taka na oko 18 letnia panienka, ubijała ziemniaki świniom przy pomocy pancerfausta. Jeszcze na innym, kowal przekuwał rozżarzone żelastwo na kowadle z pocisku haubicy. We Wrocławiu to jak pamiętam z dzieciństwa, to nie było tygodnia, żeby nie było wypadku śmierci spowodowanej majdrowaniem przez dzieci przy niewypałach. Największy taki wypadek – to ten, gdy 11 dzieci zrobiła sobie grila ze znalezionych min transportowych. Jak je potem identyfikowano, trudno sobie wyobrazić. Były czasy, że strażacy nie zbliżali się do płonących na wsiach budynków, bo nie raz gdzieś na strychach pochowane były „skarby” z czasów wojny. Przepraszam, że piszę w taki sposób, ale przez to może bardziej szokuję. Stąd pewnie, bardzo słuszna reakcja pracowników, gdy znajdują coś nieznanego. Fakt, że po 65 latach większość tych przedmiotów jest nie szkodliwa (materiały wybuchowe ulegają w pewnych warunkach rozkładowi, zapalniki korodują ) ale, jak się mówi, gdy ktoś ma szczęście… to lepiej nie kozakować.
[ Dodano: Pią 20 Maj, 2011 13:27 ]
Proponuję albo kurację lecytyną, albo lekturę jakiegoś rocznika statystycznego. Co jak co, ale ceny detaliczne podawali rzetelnie. Papierosy Caro -14-16 zł, Carmen 16-18 zł. Chleb najczęściej był sprzedawany w bochenkach 1,0 kg w cenie 4,00 zł. Cena dorsza surowego - 14,0 zł. Było jeszcze kilka gatunków tańszych, nawet po 7 zł za kg. Pierwsze fiaty 126p cena była 65 000zł. I cena ta kilka lat się utrzymywała.
Kiełbasa zwyczajna po 44 złote to była chyba w stanie wojennym.