Mam "za sobą" dopiero dwa sery tego typu, do obu szczepy pozyskiwane metodą kup-zeskrob i o ile pierwszy, bazujący na camembercie (wbrew temu jak jest zatytułowany album), wyszedł przecudnie - ma dopiero 7 dni ale jest pyszny, twardy, sprężysty, "pieczarkowy" acz delikatny, w trakcie produkcji skrzep był gładziudki, test (clean break) przeszedł przy pierwszej próbie godzinę po dodaniu podpuszczki, całość robiona była z 25L własnoręcznie spasteryzowanego mleka, tak z drugim mam problem i nie wiem co z niego wyjdzie, jeśli wyjdzie i czy czasem nie powinienem zmienić kierunku w którym podążam. A było tak: w okolicy południa rozpoczęto pasteryzacje 40 litrów mleka z wczorajszego i dzisiejszego udoju, transportowanych w 5L butelkach po wodzie, 16:50 dodana zmiksowana z mlekiem skórka z Brie w temperaturze ok. 33 stopni, 17:20 dodana podpuszczka w ilości zgodnie z instrukcją i w to muszę wierzyć, bo byłem w pracy. O 18 sprawdzam stan a tu na wierzchu gładka powłoczka grubości może 1mm, nie dotykam. Około 19, zniecierpliwiony, ruszam powłoczkę a tam pod spodem zielona, półprzezroczysta serwatka - myślę reszta na dnie. Ale czemu? Sprawdzam długim patyczkiem - rzeczywiście struktura zbita. Myję ręce, macam przy dnie a tam grudowaty walec. Upuściliśmy serwatki i całość wygląda jak luźny biały ser. Wrzuciliśmy toto do foremek do ocieknięcia bez krojenia, bo się rozpadało przy próbach zabaw z nożem i teraz nie wiem co z tym zrobić, ani, co ważniejsze, co się stało i gdzie tkwi przyczyna? Wikipedia twierdzi, że do camemberta używa się Pennicilum Camemberti, a do brie Pennicilum Candidum, co do całej reszty to proces produkcyjny był w sumie identyczny. Ma ktoś może jakiś pomysł?