Witam! Miałaby dwie prośby. Po pierwsze, może mi ktoś wytłumaczyć, co oznaczają klasy mięsa, np. jak czytam przepisy szczególnie od tych z Was, którzy już dłużej się zajmują wędliniarstwem używacie mięs I kl., II kl. itd. Co to oznacza? Bo nawet w faq-ach używacie tych sformułowań. I druga prośba. Przed świętami spróbowaliśmy z mężem zrobić po raz pierwszy kiełbasę i nie wyszło. Zaufaliśmy przepisowi, a tam było na zasadzie "pomieszać, nadziać, uwędzić" i nic nie poczytałam o tym, jak zrobić. Sama kiełbasa wyszła dobra w smaku, na zimno jest ok, dość chuda, ale kruszy się, na ciepło jest nie do jedzenia. Składniki, które użyliśmy to szynka, łopatka i boczek - każdy po 3 kilo z małym haczykiem, do tego dwie średnie golonki. Część szynki i łopatki pokroiłam w drobną kostkę, resztę zmieliliśmy na dużych oczkach, golonkę na średnich. To wszystko było mieszane z przyprawami i ok. 2 litrami zimnej wody. Następnego dnia po południu nadzialiśmy flaczki. Odpoczywała i przesychała z godzinę i poszła do wędzenia. I teraz prośba do Was o pomoc w zidentyfikowaniu, co zrobiłam źle. Z tego, co teraz poczytałam, to wydaje mi się, że przede wszystkim źle wyrobiłam mięso. Nie wyglądało aż tak kleiście, jak to na zdjęciach u kogoś widziałam. Była bardziej śliska niż kleista. Jaka powinna być kolejność mieszania składników? I czy przypadkiem nie dodałam za dużo wody? Bo Dziadek sugeruje max 3% wagi, a w ABC gotowania babka mówiła, że pół litra na każde dwa kilo, tylko że ona robiła białą do parzenia, a nie na wędzenie. Błędem mogło być też to, że mój ojciec uparł się, żeby wędzić od razu w temp. 80 st i później zmniejszyć, a że nie mogli tyle nadygać, to kiełbasa praktycznie cały czas siedziała w jakiś 70 stopniach przez 4 godziny. Co myślicie?