Scaut.00 Też mam kibelek będący wariacją wędzarni Andyandy ale... Dach nie jest uchylany, palenisko 3x3x8 cegieł (podobno za małe), bez drzwiczek w palenisku (palę w blaszanej szufladzie), bez szybra w stropie nad paleniskiem (otwór 22cm, deflektor), za to z dużymi otworami dymnymi po obu stronach komory wędzarniczej, zasuwanymi deską. I tak od początku - rozpalam brykiet w szufladzie, jak już przestaje się dymić wkładam szufladę do paleniska, dokładam szczapę (albo dwie) i otwieram całkowicie otwory dymne. Płomień reguluję nieznacznie wsuwając lub wysuwając szufladę z żarem. Naprawdę są to ruchy rzędu dwa, trzy centymetry, tak aby płomień był nie za duży a dymu mało. Komora wygrzana, zaczynam osuszanie. Potem daję szczapę (albo dwie), szufladę bardziej do środka i wędzimy. Zasłaniając otwory wylotowe podnoszę temperaturę, wysuwając nieco szufladę na zewnątrz zwiększam płomień (i temperaturę) ale zmniejszam ilość dymu. Obie te czynności można wykonać równocześnie lub niezależnie od siebie, prawie wszystko zależy od pogody (głównie od wiatru) i na początku wędzenia, podczas wygrzewania komory widać optymalne ustawienie. Szuflada nie jest duża, szerokość na jedną cegłę, głębokość na półtorej. Żaru nie jest dużo, to nie grill. Szuflada nigdy nie jest wysunięta poza obrys paleniska, otwory wylotowe dymu nigdy nie są całkowicie zasłonięte. Temperatura praktycznie stoi w miejscu, wystarczy co pół godziny dorzucić szczapę. Dym w środku ma być, czasami widać tylną ściankę, czasami nie widać. Ja nie patrzę na ilość dymu w komorze - nie dymi a powinno to źle, dymi i powinno dymić to dobrze, wali dymem jak z komina a powinno tylko dymić to też źle. Bardzie patrzę na płomień, utrzymuję się taki mały, pełgający to dobrze. Spróbuj nie zamykać drzwiczek, rozpal w jakiejś starej małej foremce do pieczenia a zapewne zobaczysz różnicę. Powodzenia