Yannick

Można też łączyć oba światy i mieć pieczony pasztet w słoiku. Pasztet wg przepisu z pierwszej strony, nałożony do prostych słoików 235ml po dolną krawędź gwintu i włożony na blasze wyłożonej papierowym ręcznikiem w dwóch warstwach do zimnego piekarnika, po nagrzaniu 1h w 200 C. Po upływie czasu wyjąć i zakręcić uważając na kończyny - zasysa się ładnie i trochę powinien móc poleżeć. Internet twierdzi, że można też jeszcze pasteryzować lub tyndalizować na koniec, ale odpuściłem tym razem, bo mało mam i nie jest przeznaczony do długiego przechowywania.

Możesz doprecyzować, którą część mojego posta miałeś na myśli? W szufladzie, gdzie leżało mięso jest 6*C. Co do samego mięsa, może komuś się przyda, to postanowiłem poćwiczyć wędzenie na spisanym na straty towarze. W trakcie osuszania zapach wywietrzał prawie całkowicie, jednak nadal był wyczuwalny, szczególnie po przekrojeniu i powąchaniu z bliska. Po uwędzeniu sparzyłem jeden kawałek i posmakowałem próbkę, w smaku te same nuty, dalej się nie bawiłem, poszło w kosz.

Życie pisze najlepsze scenariusze, wyskoczył mi wyjazd i musiało leżeć. Lodówka zwykła, ogólnego użytku. Peklowane na mokro szynki leżały jakieś 8 dni.

Przy próbie peklowania w woreczkach zgrzanych pakowarką próżniową napotkałem pewien problem i z racji niewielkiego doświadczenia potrzebuję wsparcia w zidentyfikowaniu źródła - otóż zapeklowałem w osobnych woreczkach polędwicę wieprzową (schab bez kości) i polędwiczki, każdy z worków dostał 20g peklosoli na kg mięsa wtarte + dosypane to co zostało luzem. Leżało w lodówce 20 dni, obracane sporadycznie i po otwarciu pojawił się intensywny, ostry zapach, który bym określił jako zepsutych jaj. Mięso po wyjęciu i przekrojeniu wygląda jak na zdjęciach. Mięso peklowane przeze mnie poprzednio na mokro nie miało nic takiego.