Mam ciekawą propozycję na Wielkanoc- pasztet o super smaku na święta …i nie tylko: „Pasztet na sposób strasburski. Wątróbkę cielęcą naszpikować słoniną, podłożyć kilka plasterków słoniny i parę grzybków suszonych, trochę przypraw, odrobinę gałki muszkatołowej, listek laurowy i dusić pod pokrywą, często mieszając, na koniec duszenia posolić. Gdy przestygnie, zemleć na maszynce przez bardzo małe oczka, przetrzeć przez sito i dolać filiżankę gęsiego smalcu i dobrze wymieszać. Słoninę, uduszoną w kawałkach, pokrajać w kostki, posolić do smaku. Pasztet taki naśladuje zupełnie strasburski. Zamiast gęsiego smalcu można użyć samego klarowanego masła, będzie równie smaczny, ale już tak długo jak z gęsim smalcem się nie konserwuje.” Powyższy przepis pochodzi z książki „Co dziś na obiad” M. Śleżańskiej z 1935 roku. W zasadzie ten pasztet jest do smarowania, ale został nieco zmodyfikowany ze wspaniałym skutkiem przez moją bratową, Iwonę Z. : Masa pasztetowa została zawinięta w bardzo cienkie plasterki wędzonej słoniny. Czynność ta łatwiej przyjdzie z pomocą folii do pieczenia (rozciętego rękawa), na której się układa słoninkę, na to masę i całość piecze. Po upieczeniu z pasztetu zdejmuje się folię, owija płótnem lub papierem i wędzi w zimnym dymie. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania! Nigdy nie jadłam lepszego pasztetu. Niestety nie było go dużo, a ponieważ przy stole było kilka osób, pasztet w mgnieniu oka „dostał kamfory”, czyli po prostu znikł błyskawicznie. Wobec powyższego nie posiadam zdjęcia. Niedługo Wielkanoc, czas jajek, bab i pasztetów, może ktoś skusi się i zrobi taki pasztet? Ciekawa jestem Waszych opinii.