Witam wszystkich. Nie mam jeszcze skończonej wędzarni, ale od kilku miesięcy wędliny robię sobie sam, peklowane a później parzone. W ten sposób robię szynki, balerony i schaby, ale od niedawna pojawił się problem (trzy ostatnie produkcje ).Balerony zawsze ok., soczyste pięknie się kroją schaby tak samo natomiast trzy ostanie szynki to jakaś masakra, ale może opisze cykl produkcyjny (jeżeli mogę to tak nazwać) od początku. 1. szynki zawsze kupowane już wykrojone gotowe do peklowania 2. peklowanie od 2 do 5 dni w zależności od stanu napełnienia lodówki :grin: , 0,5 l solanki na 1kg mięsa, stężenie solanki zawsze 10% (tak mi pasuje na słoność) 3. płukanie 5 min pod zimną bieżącą woda, potem sznurowanie i ociekanie kilka godzin. 4. potem parzenie, zawsze pakuję w rękaw foliowy i wiąże, tak zapakowane wrzucam do wody i gotuję, na każdy kilogram mięsa 1 godzina gotowania. 5. godzinka studzenia w temperaturze pokojowej, potem na noc do lodówki. Tak to mniej więcej wygląda. W ten sposób przygotowałem już kilkanaście wędlin i zawsze wszystko było ok. A teraz o ostatniej szynce, przygotowana w ten sam sposób, kolorek po parzeniu ok., szynka warzyła przed peklowaniem 1.48kg, a po gotowaniu 85dkg!, wyszła słona jak jasny gwint, mięso w przekroju jakby poszarpane podobne jak przy przeparzeniu, ale nie suche wręcz przeciwnie można powiedzieć nawet że nie wilgotne, a mokre, po prostu w przekroju szynka wygląda w środku no nie wiem, jak mokre wióry. Co o tym myślicie, zaznaczam że wcześniej nie miałem tych problemów, a i teraz tylko dzieje się tak z szynką. Bardzo proszę o jakieś sugestie. burn11