Witam Mam dziś ciekawy przypadek mleczno-serowy, może ktoś z was powie co to może być Dostałam wczoraj od koleżanki z pracy mleko krowie. Nie wiem którego dnia było dojone. Jej syn je od kogoś dostaje, oddaje jej, ona przyniosła mi jak się dowiedziała, że robię sery. Mleko przed podgrzaniem spróbowałam, nie było w nim wyczuwalnej kwasowości. Podgrzałam do 37 stopni, zaprawiłam podpuszczką mikrobiologiczną (taką akurat mam i muszę wykończyć), podpuszczka w standardowej ilości z której zawsze wychodzą mi dobre sery. Ale niestety nie zrobiłam próby podpuszczki do tego konkretnego mleka. Skrzep nie powstał ani po godzinie anie po dwóch po trzech to już była pora spać. Zostało wszytko do rana. Rano około 7 (zaprawiałam o 19tej z minutami) pokroiłam 'skrzep'. O 9:30 w przerwie śniadaniowej wyłowiłam go na durszlak. Skrzep dziwnie gąbczasty porowaty. Lekko mazisty. Został do odcieknięcia. O szesnastej wyglądał na odsączony, ale pachnie i smakuje lekko kwaskowo jak twaróg, nie jest zwarty kruszy się przy przekręcaniu, jest mazisty i pozostawia na rękach dużo tłuszczu po przekręceniu. Myślicie że próbować dalej z niego robić oscypka czy dać sobie spokój. Jakoś nie wydaje mi się że da się powygniatać. Dziś dostałam od tej Pani kolejne 4,5l mleka, jedna butelka wydaje mi się minimalnie kwaskowata. Teraz się zastanawiam czy marnować na to mleko czas i podpuszczkę.