No dobra. Ja też zaczynałem zgodnie z przepisami i coś jakby surowizna mi wychodziła. Zakupiłem termometry dwa: jeden na drzwiach, a sonda drugiego w wędzonym. Jakie wnioski? Ano czasy z przepisów zwykle są chyba podawane dla wędlin kandydujących do parzenia (mówię tutaj o obróbce termicznej powędzeniowej w wodzie, a nie o odbywaniu ruji ). Aby uwędzić kiełbaskę, która była by upieczona na tyle żeby nie trzeba była sparzać (70-72 stopni wewnątrz) potrzebuję naprawdę ładnych kilku godzin (5-7). Niby w komorze temp. 85 a nawet do 90, a wewnątrz kiełbaski raptem wzrost o kilka stopni na godzinę. Szynki i boczki to już prawie cały dzień. Nie ma tu chyba znaczenia materiał komory (klinkier wyłożony wewnątrz olchą) bo temperatura jest temperaturą i koniec (termometry sprawdzone). Albo coś źle robię (tylko co?), albo używam mięsa świń syberyjskich (staram się raczej swojskich ginących śmiercią naturalną od obucha), albo za jakiś czas zacznę się chwalić, że kiełbasy wędzę w 2 godziny, a szynki w 4 (w tym osuszanie).