Skocz do zawartości

kk82

Użytkownicy
  • Postów

    65
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez kk82

  1. Witajcie... Przejrzałem cały temat dotyczący tego wyrobu i nieopatrznie opowiedziałem znajomemu, który lubi takie wędliny. Poprosił mnie, abym dał mu na nią przepis... Ten ze strony głównej jest... mocno nieprecyzyjny, w związku z czym zrobiłem niejaką kompilację informacji z tematu dla takich niedoświadczonych jak ja sam, ale... będę ją robił dopiero gdzieś w przyszłym tygodniu, a skoro poświęciłem już tyle czasu, żeby spisać ten przepis, chciałbym go umieścić tu, na forum... Polędwica suszona a'la wędliny parmeńskie: Przepis podstawowy: ETAP I - Kawałek polędwicy (schabu bez kości) oczyścić z błon. Ma zostać czyste surowe mięso. Natrzeć solą roztartą z czosnkiem oraz obtoczyć w mielonej kolendrze. Włożyć do pojemniczka i wstawić na 5 (pięć) dni do lodówki obracając mięso raz dziennie. Aby zapach czosnku nie rozszedł się po całej lodówce, można mięso umieścić w garnku z pokrywką. ETAP II - Po 5 dniach mięso włożyć do damskiej podkolanówki, kawałka rajstopy naciągnąć, zakręcić, przełożyć ponownie (mają być 3-4 warstwy). Mocno osznurować jak baleron i powiesić w przewiewnym miejscu na 5 dni np. w kuchni. ETAP III - Po 5 dniach schab włożyć do lodówki na minimum 7 dni obracając raz dziennie - już nie trzeba ukrywać w garnku. Po tym czasie nasz wyrób jest gotowy do spożycia. Informacje dodatkowe: Polędwicę o wadze pow. 1 kg lepiej przytrzymać na zasadzie 7+7+7 (dni). Można w ten sposób robić „wędliny suszone – dojrzewające” również z innych gatunków mięsa wieprzowego. Np. karkówka pow. 1 kg systemem 10-14 dni +2-4 tyg. + 2-4 tyg. Długość poszczególnych etapów należy dopasować do wagi początkowej kawałka mięsa. Generalnie, im dłuższy okres II etapu, tym lepsza wędlina. Warunkiem jest stworzenie odpowiednich warunków tj.: Temperatura: Etap I – ok 4 st. C Etap II – 24 – 48 h w temp. Pokojowej (przyjmując, że to temp. W granicach 18-22 st. C, dłuższy czas przetrzymywania w takiej temp lub ten sam w temp wyższej może powodować nadmierne i powierzchniowe wysychanie bez pożądanego dojrzewania), po tym czasie należy przenieść wędlinę do miejsca o temp 8-14 st. C Etap III – ok 4 st. C Wilgotność: Zarówno w E I jak i w E III wilgotność przeciętnej lodówki jest wystarczający, z tym że należy zwrócić szczególną uwagę na lodówki z funkcją NO FROST, która to powoduje szybkie obsychanie, dlatego w takich lodówkach wskazane jest zamknięcie wędliny w stosunkowo szczelnym pojemniku i częste jej „wietrzenie” (co najmniej 6-8 razy na dobę) lub też rotacyjnie pojemnik – bez pojemnika co kilka godzin. Etap II – w tym etapie wilgotność jest czynnikiem równie ważnym co temperatura i powinna być utrzymywana na dość wysokim poziomie („książkowo” 75-95%, jednak w warunkach domowych udaje się nawet przy wartościach 30-50%). Co prawda, pończocha częściowo zabezpiecza przed gwałtowną utratą wilgoci, niemniej jednak w przypadku, gdy nie posiadamy takowych warunków, można się posiłkować różnymi własnymi sposobami, jednym z takich jest umieszczenie wędliny bezpośrednio nad pojemnikiem z wodą. W takim przypadku należy pamiętać o regularnej wymianie wody. W związku z powyższym, wędliny tego typu w warunkach domowych najlepiej udają się w okresie jesienno – wiosennym. Latem niestety temperatury oraz wilgotność powodują, że należy szukać alternatywnych rozwiązań w E II. Jednym z nich jest np. przekładanie takiej wędliny pomiędzy „dojrzewalnią” (np. garaż) a lodówką w systemie: dzień (lodówka) – noc (garaż). UWAGA Najistotniejszym warunkiem otrzymania smacznej i zdrowej wędliny tego typu jest zapewnienie jej w E II miejsca o odpowiedniej „rotacji” powietrza. Zbyt duży przeciąg spowoduje nadmierne osuszanie, natomiast zamknięcie w pomieszczeniu gdzie nie ma ruchu powietrza – wywoła z całą pewnością pleśnienie lub inne niepożądane efekty, które zawiodą wędlinę do miski dla psa. Wypośrodkowanie nie jest łatwe, ale na początek uchylone okno w pobliżu na pewno nie zaszkodzi. Przyprawy: Sól – ilość minimalna, zapewniająca odpowiednią ochronę przed zepsuciem mięsa , to 30-35 g na kg mięsa, niemniej jednak można stosować wyższe dawki. Z doświadczeń osób, które „pepełniły” taką wędlinę można uznać, że ilość soli waha się w granicach 30-75g/kg mięsa. Z racji faktu, że wędliny tego typu ze swej natury charakteryzują się dość wysoką słonością, można uznać że punktem wyjścia jest ilość 50g/kg mięsa i ewentualne zmiany można wprowadzać dostosowując smak wędliny w zależności od gustu metodą prób i błędów. Sól należy dobrze wetrzeć w mięso. Można zgodnie z pierwotnym przepisem czosnek przecisnąć przez praskę do czosnku i wymieszać (najlepiej w moździerzu) z solą i taką mieszanką natrzeć mięso. „Solankę”, która utworzy się poprzez wyciekające w trakcie solenia płyny należy odlewać każdorazowo przy obracaniu mięsa. Inne przyprawy – ilość przypraw należy dobrać do własnego smaku, nie trzeba się sztywno trzymać przepisu z początku i można użyć różnych przypraw, należy jednak zwrócić uwagę na dwie bardzo istotne kwestie. Po pierwsze – kolendra może powodować nieprzyjemny zapach, często zwany zapachem „starej skarpety” i chociaż nie wpływa on (zapach) na walory smakowe, może być dla niektórych odrzucający i należy na to zwrócić uwagę. Po drugie – generalnie przyprawy, a w szczególności „suszone” typu majeranek mogą zawierać zarodniki grzybów pleśniowych. Należy w związku z tym zwrócić szczególną uwagę przy ilości tychże przypraw, aby nie zepsuć przez „nadgorliwość” mięsa – szczególnie jeśli temperatura dojrzewania jest wyższa niż 10-11 st. C. Aby zabezpieczyć się na taką ewentualność, należy co kilka dni począwszy od E II „zaglądać” pod „skarpetę” i kontrolować sytuację. Pleśń biała jest w większości przypadków pleśnią nieszkodliwą (w niektórych wyrobach – pożądaną), ale pleśnie o innym kolorze… hmmm… generalnie promujemy zdrową żywność i jesteśmy dalecy od metod stosowanych przez żądne zysków „korporacje” i nie tylko, ale jesteśmy też realistami, więc jeśli są to tylko małe skupiska i jest ich niewiele należy je natychmiast usuwać i przeprowadzać w tych miejscach odpowiednie zabiegi „dezynfekcyjne” (przemywanie spirytusem/solanką i ponowne zasolenie tego miejsca). Świadczy to przede wszystkim o niesprzyjających warunkach dojrzewania i należy je bardziej dostosować do potrzeb naszej wędliny. Jeżeli chodzi o pleśń białą – j. w. – w większości wypadków jest nieszkodliwa… jednak bezpieczniej osobom niedoświadczonym w produkcji wędlin dojrzewających byłoby postąpić podobnie jak z innymi (pleśniami) lub skonsultować z Bracią na Forum dołączając fotorelację. Na pewno uzyska się fachową poradę – w takim poście wskazane jest też przy okazji podać pełną technologię produkcji od początku, aby uniknąć tasiemcowych pytań o szczegóły procesu – oszczędza to czas pytającemu i „nerwy” odpowiadających Uwagi końcowe: Wędliny zrobione powyższą metodą udają się również, jeśli umieścimy ją na cały okres E II w mieszkaniu w temp. pokojowej, jednak nie powinna ona przekraczać 20-21 st. C i co bardzo istotnie, w takim pomieszczeniu najlepszym miejscem na zawiśnięcie takiego cudu jest… karnisz przy uchylonym oknie. Niemniej jednak w takim wypadku należy zwracać uwagę i kontrolować sytuację, czy przypadkiem nie pojawia się gdzieś na wędlinie niepożądany lokator (pleśń itp.). Na koniec podziękowania... Dziękuję: EL GREGOR bazylwidzew morfeusz300 za szybkie odpowiedzi, pomoc przy weryfikacji, czy z racji swego niedoświadczenia nie popełniłem rażących błędów oraz cenne uwagi (które oczywiście uwzględniłem). Pozdrawiam Krzysiek
  2. Mam takie głupie może pytanie... Jak widać jestem początkujący i poszukujący "od czego zacząć"... o co chodzi z tymi przepisami z "16-tki", gdzie znaleźć tą "16-tkę" bo przeszukuję forum, stronę główną i za chiny ludowe nie mogę tego do niczego dopasować, a widzę po Twojej historii domowego "wytwórstwa" Zbóju, że warto by od tego zacząć stawiać pierwsze kroki w temacie robienia wędlin.... Z góry dziękuję za odpowiedź i przepraszam jeśli pytanie wydaje się być głupie i może odpowiedź oczywista, ale jestem na Forum stosunkowo krótko i zapewne z czasem i kiedy przeczytam jeszcze z 1000 tematów takie rzeczy będę rozumiał same przez się, ale na razie... niestety jestem zmuszony zabrać Ci chwilę czasu... Pozdrawiam Krzysiek
  3. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    Na razie zainwestowałem w nią... niecałe 10 zł (mocowanie - potrzebowałem śruby zamkowe i puszkę na włącznik w sumie dokładnie 8,10 zł ) planowałem dorobić koło pasowe na silniczek (ok 20-40zł) i dokupić 1-2 sitka (max 50zł) i zamknąłbym się w 100zł resztę potrzebnych materiałów mam. Mam też małą maszynkę - "5", a o tej 32 myślę w kontekście nadziewarki i w razie potrzeb też do mielenia, ale niekoniecznie. Czy to do 5, czy do 32 i tak sitka będę musiał zakupić... Ten producent "konig stahl" to aż taki kiepski produkt??? Na razie nadziewarki innej i tak nie mam, więc... wyboru większego też nie... Zacznę dopiero przygodę z wyrobami i póki co muszę korzystać z tego co mam... i zapewne za powyższą radą kupię sitka do 5, a 32 tylko nadzieję i to pewnie ręcznie... Zobaczymy co wyjdzie Dzięki za odpowiedź Pozdrawiam Krzysiek PS... Wiem, że pewnie niektórym się wda, że przeżywam jak stonka wykopki, ale cóż... takie prawo nowicjusza a Forumowiczom dziękuję za cierpliwość
  4. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    Nie chodzi o sam lejek, napisałem nieprecyzyjnie.... jeśli zdejmuje sitko i nóż, ślimak "wisi" bezwładnie, z samym lejkiem bym sobie poradził, a maszynka: Dzięki za podpowiedzi i pozdrawiam Krzysiek
  5. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    Trochę minęło od czasu jak się ostatnio odzywałem, ale... zajęcia miałem sporo... Dzięki za miłe słowa, wcześniej chyba przez cały stan podwyższonego skupienia na zadymianiu gdzieś mi podziękowania "umkły" Ja wiem, że może nie w temacie, ale może opeera od "modów" nie dostanę... Jak już wcześniej pisałem... mam brata (odkrycie na miarę Ameryki, bo ma już... prawie 30 lat ) No i on ma takie coś, że różne rzeczy robi, w sumie to związane ze swoim zawodem - jest konstruktorem maszyn różnej maści (skończył mechanikę i budowę maszyn). No i zdarzyło mu się parę latek temu, że chciał coś tam zbudować i potrzebował "prototypa" i na tę potrzebę zakupił maszynkę do mięsa 32'', konig stahl, a dokładniej chyba taką: http://allegro.pl/maszynka-do-mielenia-miesa-32-2-x-sito-kolo-i3989082055.html użył jej raz, pomielił trochę trocin i tak sobie stała sama, biedna, nieużywana, świecąca i czekająca na... MNIE Ja w swojej naiwności, naczytawszy się o Waszych wyczynach, poczynaniach i innych "och", "ach", "ech" i "wow"... postanowiłem przy okazji kolejnego wędzenia popróbować swoich sił na szerszym asortymencie... tzn... jakąś kiełbachę chciałbym zrobić a skoro mam już maszynkę, tom siem wziął do roboty i zacząłem kombinować jakby ją zmontować... wynalazłem jakiś silnik od pralki starej, teraz muszę go odpowiednio przymocować, maszynka już ma swoje oparcie. Połączenie będzie za pomocą paska klinowego, na razie innej opcji nie ma... chyba, że... i teraz właśnie... proszę o komentarze i ewentualne rady... na razie motoreduktora z silnikiem nie mam i raczej miał nie będę - mam pilniejsze wydatki... Poza poradami... "ogólnymi" mam prośbę, w zasadzie w kilku pytaniach: 1. jakie obroty powinienem mieć na maszynce gdzieś na forum znalazłem że 62 jest ok... 2. w jakie sitka się zaopatrzyć na początek (mam 2, ale zapomniałem zmierzyć) 3. mam do tej maszynki w komplecie plastikowe lejki do nadziewania (3 rozmiary), tylko pytanie, jak je montować ??? bo tak jak patrzyłem to jedyna możliwość - na sitko, ale jak to się ma do kiełbas... grubo mielonych, tudzież krojonych... czy nie powinienem mieć jakiegoś elementu zastępującego sitko+nóż, utrzymującego w odpowiedniej pozycji "ślimak" i nie mającego nic wspólnego z krojeniem Za wszelkie rady, wskazówki i odpowiedzi będę wdzięczny... Pozdrawiam Krzysiek PS. @tusiaczek dzięki - bardzo fajna sprawa z tym termometrem, na razie zmuszony jestem wpisać go na listę "do realizacji", bo jak zacznę kasę wydawać na sprzęta różnej maści, to wędzić zacznę za rok bo cała kasa pójdzie w urządzenia do wędzenia zamiast w mięcho
  6. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    @roger Wiesz, z zasady jestem człowiekiem cierpliwym i nie stanowiłoby dla mnie problemu odczekanie do ostygnięcia, ale znając wszystkie obiekcje mojego ojca - najzwyczajniej w świecie - pozwoliłem mu na to, dzięki temu przekonał się baaardzo, że wątpliwości były kompletnie niepotrzebne a i ja w sumie też jestem zadowolony z takiego obrotu rzeczy, bo jak dotąd nie przepadałem zbytnio za takimi "surowymi wędzonkami" - znaleźć naprawdę smaczną w sklepie - trudno, a jeśli już się uda - cena skutecznie odstrasza, przy następnej okazji popełnię taką zgodnie ze sztuką, tego możesz być pewien @DZIADEK wiem, że powinienem pisać o tradycyjnej wędzarni, zamiast o kibelku, ale... po pierwsze, jeśli na mój temat wejdzie jakiś "zielony" forumowicz, niech szuka bliżej tematu wędzarni wg wzoru beiota, a po nazwie "kibelek" szybciej znajdzie taką informację i może bardziej go zaintryguje. Moim skromnym zdaniem, wędzarnia z paleniskiem bezpośrednim jest o niebo lepsza niż "lokomotywa" i sformułowaniem "kibelek" unikam jakichkolwiek niedopowiedzeń i ew. mylnych interpretacji. Ktoś może powiedzieć, że skoro to moje pierwsze zadymianie - nie mam porównania... Śpieszę więc z wyjaśnieniami... Kiedy po raz pierwszy - jakieś 2 lata temu - zainteresowałem się tematem zadymiania, było to spowodowane dyskusjami z kolegą. Wtedy przeszukałem tylko pobieżnie stronę główną i przejrzałem wiele pięknych projektów i ich wykonań, kierowałem się więc głównie wyglądem i znikomym doświadczeniem zdobytym u boku ojca, który jeśli wędził - to w beczce. Wtedy rozrysowałem ogólnie podstawy projektu, ale z racji faktu, że obaj mamy działki "rekreacyjne" oddalone o ok 5km od domów skupiliśmy się na wędzarniach "przenośnych" - typowych "lokomotywach" wykonanych z metalu. Zrobiliśmy projekt takowej, pełny, z założeniem, że będzie można jej użyć jak przyczepki i przewieźć w dowolne miejsce, miała być nawet 2-częściowa. Pierwszy el. to sama wędzarnia (grillowędzarnia z grillem w kanale dymnym), drugi to przyczepka. Miała to być taka konstrukcja, która pozwoliłaby na wysunięcie podwozia, kiedy wędzarnia znalazłaby się w miejscu docelowym. Projekt potrzebowaliśmy do kosztorysu. Okazało się, że w takiej wersji wędzarnia kosztowałaby nas ok 4000 zł. Ja uznałem, że jest to zbyt wysoki koszt za coś takiego i skupiłem się na opracowywaniu znacznie szerszego projektu, w którym murowana wędzarnia byłaby tylko jednym z elementów - miejsca mam pod dostatkiem. Jak już pisałem, z powodów finansowych musiałem odłożyć plany do szuflady, kolega jednak - znacznie lepiej sytuowany niż ja zainwestował i kupił wędzarnię Smookera, jest zadowolony i w pełni usatysfakcjonowany - jeszcze nie towarzyszył mi przy zadymianiu. Próbowałem jego wyrobów, widziałem proces wędzenia i jego efekty... Dla "szpanu" i dla laików będzie to naprawdę gratka, dla osób zorientowanych, do których nieskromnie powiem, że również od niedawna się zaliczam... Po moim pierwszym zadymianiu opartym o wiedzę z Forum, wiem jedno, mój kolega nigdy nie osiągnie w swojej "lokomotywie" tak rewelacyjnych efektów zarówno pod względem wyglądu jak i smaku jak ja w wędzarni z paleniskiem bezpośrednim - na razie jest to beczka, ale prawdopodobnie jeszcze w tym roku stanie taka z prawdziwego zdarzenia @frapio Zdecydowanie odradzam. Miałem taki i po próbnym użyciu został "półkownikiem". Dobrze się spisują u mnie te do pomiaru temp. mięsa. Ciekawe... na razie jeszcze nie podjąłem decyzji, ale tak sobie to umyśliłem... Może jednak wykorzystam bagnetowy, który miałem zamiar używać tylko do parzenia... Wszelkie uwagi chętnie przyjmę Dzięki za komentarze, rady i inne wpisy Pozdrawiam Krzysiek
  7. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    W końcu mogę zrobić małą fotorelację :P przepraszam za jakość, ale to zdjęcia z tel i chyba wszystkie robione w porze nocnej... Na początek... moja "wędzarnia" i jak rozwiązałem problem termometru w środku... no ale trzeba pomyśleć nad nowym patentem Niestety zdjęcia z czasu peklowania... nie nadają się do użytku, w związku z czym zaczynam od momentu wyjęcia wyrobów do osuszania po włożeniu w siatki (może nie jest to idealny sposób, ale na razie nie potrafię wiązać ich sznurkiem - chociaż mam odpowiedni - z czasem się pewnie nauczę) i zawieszeniu na drucie miedzianym: W trakcie osuszania: W połowie wędzenia: Jako pierwsza została wyciągnięta polędwica: A po przekrojeniu: dodam, że wyszła rewelacyjna, smak, który ma wszystkie smaki pod sobą, mój najlepsy wyrób Połowę zostawiłem do zjedzenia na "surowo", drugą połowę sparzyłem przez ok 10 min w temp. 80 st. C z takim oto efektem: Mniej więcej w tym samym czasie wyjąłem resztę wędzonek z wędzarni: I po sparzeniu i przekrojeniu polędwica oraz szynka: Na razie uczę się zarówno szlachetnej sztuki zdrowego zadymiania, ale również relacjonowania własnych poczynań, dlatego proszę o wybaczenie szacowne grono, jeśli popełniłem jakieś niedociągnięcia przy kolejnych okazjach obiecuję poprawę, a wszystko przez Was i dzięki Wam, za co jeszce raz dziękuję i pozdrawiam Krzysiek
  8. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    No cóż.... Niestety jestem zmuszony pomyśleć nad termometrem do "wędzarni" - czyt. beczka ustawiana tymczosowo (przynajmniej na razie)... Niestety sprawdziły się moje bardzo pesymistyczne przewidywania... Mój Padre... tak przywalił temperaturą w trakcie czwartkowego zadymiania, że "skończyła" mu się skala i termometer szlag trafił... wędzonki się "odymiały" w temperaturze... bliżej nieokreślonej... wczoraj jak go sprawdziłem - w piwnicy gdzie mam max 15 st. C pokazywał (sic!!!) 44...tia... i to stawia pod wielkim znakiem zapytania jakość czwartkowego zadymiania... niestety... Efekt - sciemniały jak diabli, ale co tam, familija twierdzi że wyszły suuuper... no, ale kto odważny powie, że senior rodu coś spie... Ehhhh... następnym razem (już to zapowiedziałem) albo robię wszystko sam, albo nie tykam tematu, szkoda mojego czasu... Ale, jeszcze raz ale... Moje zadymianie, to w środę, kiedy wszystko robiłem (starałem się robić) zgodnie ze sztuką wyszły.... boskie :) W przyszłym tygodniu mam znów zadymiać i mam zamiar trochę bardziej się przyłożyć - pospisywać co,ile itd... zobaczymy co będzie Jutro, jak znajdę kabel wstawię fotorelację z moich dotychczasowych doświadczeń i nie omieszkam opatrzyć jej komentarzami będzie szaleństwo Stochem może nie jestem, ale... jak się węzmę, jak se zwędzę, to... Mucha nie siada (w sumie to już dawno spadła, ale nie bawmy się w politykę)... Skoro dziś taki ZŁOTY dzień, życzę wszystkim złotych wyrobów, a sobie... satysfakcji z dobrze wykonanej roboty... pracy też, bo... Do roboty to się gacie ściąga :D:D Pozdrawiam Krzysiek
  9. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    Było miło, ale teraz trochę mniej... Kiedy pierwszy raz trafiłem do Was, poszukiwałem informacji jak zbudować wędzarnię. Nie zgłębiałem tematu, tylko szukałem konkretnych informacji... i znalazłem na stronie głównej opisy i relacje z budowy różnych pięknych budowli. Przyciągały oko i to BARDZO, już miałem wyrysowane podstawy projektu, już zaczynałem szukać materiałów, ale... (niestety dla mnie, na szczęście dla wędzarni) pogorszyła się moja sytuacja finansowa i temat trzeba było odłożyć do szuflady. Teraz powoli zaczynam stawać z powrotem na nogi, rewelacji jeszcze nie ma, ale przynajmniej są lepsze widoki na przyszłość i postanowiłem odkurzyć temat wędzarni... Zacząłem więc czytać, przeglądać i interesować się bardziej tematem - i tu się przyznam - nie korzystałem z żadnej innej pomocy niż Wasze Forum - już wcześniej wiedziałem z czerpanych stąd od okazji do okazji wycinkowych wiadomości nt. tego co aktualnie mnie interesowało. Jakiś czas temu, jak już się zarejestrowałem, jednym z pierwszych tematów, na który trafiłem był ten dotyczący budowy wędzarni a'la "kibelek" z ogromem informacji przekazanych przez Andyandy'ego i Maxella. Nie wyobrażacie sobie jakie było moje zdziwienie i w sumie zawód... Dużo nie brakowało, a postawiłbym sobie pomnik... bardzo, ale to bardzo Wam zawierzyłem, bo moją inwestycję planowałem na 3-4 lata i koszt kilku tys. zł... i czego się dowiedziałem... że wszystko poszło w piz...u i całe szczęście nawet nie zacząłem, bo miałbym pomnik jak się patrzy, ale tylko patrzy, a nie używa... Mam więc ogromną prośbę do administratorów Strony Głównej - zróbcie proszę z tym porządek - nie wiemy ile jest takich "gorących" głów jak ja i ilu wprowadzacie w błąd. Bo są osoby, które wchodzą, przeglądają piękne pomniki i same chcą takie mieć, a kiedy je na to stać, stawiają, a potem żałują, większość tu już nie wróci, bo się zawiedli, szczególnie kiedy przeczytają opinie i doświadczenia zadymiaczy, którzy postawili pomniki i klęli na czym świat stoi. Ja wiem, gdybym popełnił ten błąd i postawił taki "pomnik" - sam bym był sobie winien, że się nie zainteresowałem bardziej, że tematu nie zgłębiłem, nie czytałem Forum itd. itd. Ale kiedy wydałbym już te tys. zł, to myślicie że doszukiwałbym się własnej winy??? Po czasie pewnie tak, gdybym był bardzo zorientowany na zadymianie, ale w 9 na 10 przypadków, niedoświadczone i "nieoświecone" osoby, które poświęciły swój czas, energie i pieniądze, powiedziałyby jedno - skoro wiecie, że to nie działa jak powinno, to po co firmujecie te projekty swoim podpisem??? Bo skoro te artykuły wiszą na stronie głównej, tzn. że są zgodne z ideą domowego wędliniarstwa i właściciele strony podpisują się pod tym obiema rękami.... Jest jeszcze jedna kwestia... Z tego co widziałem, Forum istnieje już ładnych parę lat i jako zupełnie "zielony" w temacie, musiałem przekopać się przez niezliczoną ilość tematów, żeby odnaleźć i wyłuskać te najbardziej wartościowe informacje - ale na to potrzeba czasu i bardzo dużo samozaparcia, a jak ktoś ma zadatki na pasjonata, ale nim jeszcze nie jest - może się zniechęcić... a na stronie głównej - też jest sporo, tylko brakuje jakiegoś takiego elementu, który by przyciągał, a raczej powinienem napisać wciągał. Moje doświadczenie jest takie, że kiedy zalogowałem się na Forum i zacząłem czytać tematy - w różnych działach, na początku bez planu - tak po prostu żeby zapoznać się z Forum, potem dopiero w sposób bardziej uporządkowany - przechodziłem różne stany: najpierw zainteresowanie - Wasze fotorecje - piękne, wyroby super, Potem zachwyt - przecież to nie takie trudne, coś tam już robiłem, jakieś doświadczenie mam, mogę sam osiągnać takie efekty, muszę szukać, czytać, uczyć się - na razie teoria, praktyka - jak będę miał zadowalające podstawy i okazję, Aż wreszcie przyszło.... przeładowanie informacjami i stany zniechęcenia... W związku z powyższym powróciłem do podstaw - kilka razy przeczytałem Akademię DZIADKA i.... dopiero wtedy, przez perspektywę informacji zawartych w Akademii, to co czytałem na forum trafiało do "odpowiedniej szuflady" i nie mąciło zdobytej już wiedzy... Teraz, po swoim pierwszym zadymianiu, w wyniku którego otrzymałem zadowalające efekty, widzę, że brakuje na stronie głównej zintegrowanego, czytelnego i interesującego przewodnika dla stawiających pierwsze kroki... Ehhhh, ale się napisałem - tyle ode mnie, może nie w tym temacie, ale mimo wszystko. Ja jestem przeszczęśliwy, bo udało mi się popełnić zajefajne wyroby i będzie ta przygoda miała swoją kontynuację, a to co napisałem, to tylko z troski o to, żeby idea zdrowych wędlin domowych szła w świat, by grono domowych zadymiaczy rosło w siłę, kultywowało tradycję i wyznaczało trendy w oparciu o zbiorową wiedzę i doświadczenie.... Ja jestem z Wami i przy każdej możliwej okazji promuję i stronę i Forum i kieruję tu wszystkich, którzy w taki czy inny sposób mają do czynienia z domowymi wyrobami... Pozdrawiam gorąco Krzysiek PS *termometr Mam już taki ale szkoda mi go do wędzarni i użyłem zwykłego, a planuję w jedną z desek którymi przykrywam wędzarnię wstawić termometr bimetaliczny od układów CO
  10. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    A ja myślałem, że Was zanudzę Wczoraj, jak już pisałem zadymiałem resztę.... W sumie to ojciec mi rozpalił w wędzarni, osuszył wędzonki i jak przyjechałem z pracy, ta moja "wędzarnia" była już "zamknięta" i się wędziło.... Ale... no właśnie, zawsze musi być jakieś ale... W związku z tym, że wykorzystując informacje z Forum stawiam jakby nowe kroki w temacie zadymiania, trochę "kombinuję" - w celach poznawczych oczywiście... Kiedy wędziłem w środę, termometr miałem umieszczony po przeciwnej stronie paleniska - zawieszony na "beczce" od środka, ojciec umieścił po stronie przeciwnej, czyli nad kanałem dymnym (kije ułożone prostopadle do kanału). Blachę nad kanałem mam tak ułożoną, że wylot dymu jest umiejscowiony na środku "beczki". Wczoraj zdecydowanie łatwiej było mi kontrolować temp. niż w środę - prawdopodobnie efekt tego, że dzień wcześniej wędziłem i ziemia nie była już tak... "surowa", oraz fakt, że wczoraj troszkę zawiewało - w środę był flauta i momentami miałem problem z "cugiem". Wnioski z tego "małego doświadczenia": temperatura po przeciwnej stronie paleniska w "beczce" jest wyższa niż nad kanałem, w związku z tym, mimo iż przy obu wędzeniach utrzymywałem podobną temp. z powodu różnego umiejscowienia termometru, wczorajsze wyroby były troszkę ciemniejsze i bardziej "przewędzone"... W środę polędwica po przekrojeniu - zaraz po uwędzeniu - kolor miała jak łososiowa, wczorajsza - po przekrojeniu - niemal jak ta, którą w środę sparzyłem w temp. 80 st. C. Różnica znacząca, oczywiście nie mam pewności, czy ojciec nie przywalił temperaturą w czasie osuszania, nie było mnie przy tym, ale jak przyjechałem - na termometrze było ponad 80 i w ogóle dziwna rzecz - w środku w termometrze (mam taki zwykły, alkoholowy do 110 st. C- zakupiony w sklepie euro-win i wykorzystywany do "pisania rękopisów - też się tego dopiero uczę) pojawiły się czerwone prążki powyżej poziomu płynu, także podejrzewam, że zanim przyjechałem z pracy "zdarzyło" się, że skali zabrakło... No cóż, może to jedna z przyczyn tego, że wczoraj nie uzyskałem polędwicy w wersji... nazwę to "surowej", a dość mocno przepieczoną.... Przy kolejnych zadymianiach sprawdzę to, na razie mogę sobie tylko gdybać... Ojciec mówił że z temp. było wszystko ok., tak jak miało być, ale... ja tam sobie nie wierze, innym wcale więc biorę na to poprawkę. W efekcie wszystkie zadymione wczoraj mięsiwa były jakby trochę ciemniejsze.... Niemniej smaczniejsze i na pewno zdrowsze niż "smoleńce" do tej pory uważane u mnie w domu za "prawdziwie wędzone" made by my father... Za co niezmiernie dziękuję zacnym Forumowiczom, a największym komplementem tak naprawdę pod Waszym adresem była moja wczorajsza rozmowa z ojcem. Do tej pory twardo stał przy swoim stanowisku, że wędzi dobrze i tak ma być, a ja wymyślam, bo się naczytałem jakichś bzdur. W środę był pewny, że nic z tego mojego zadymiania nie wyjdzie i będzie musiał kombinować jak "naprawić" efekty moich poczynań. Tymczasem wyniki osiągnięte dzięki Waszej nieocenionej pomocy przeszły najśmielsze oczekiwania i sam się przyznał, że to są dopiero smaki zbliżone do tych z jego dzieciństwa i chyba jednak będzie musiał trochę poczytać - może i tu trafi, zobaczymy... Podsumowując - jeszcze raz bardzo gorąco Wam dziękuję za ogromny wkład, jaki wnosicie do naszej szarej rzeczywistości okraszając ją bursztynami własnej produkcji. wiem na pewno że będę zadymiał, wiem na pewno, że w końcu doczekam się własnego "kibelka" i wiem na pewno, że będę starał się wspomagać Forum na tyle, na ile będę potrafił. Dziękuję i pozdrawiam Krzysiek
  11. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    tak na szybko bo tylko na krótko wpadłem właśnie parzę następne porcje a pochodzę z tego właśnie Unisławia, o którym myślą anonim, KRUSZYNKA i gontek Pomorski, koło Torunia, lub Bydgoszcy - jak kto woli Pozdrawiam Krzysiek Dzięki za miłe wpisy:P
  12. kk82

    JUŻ WAS NIE LUBIĘ :)

    Na niniejsze forum trafiłem już ok 2 lata temu, ale mając... nieciekawe doświadczenia i wrodzoną niechęć do rejestrowania się, przejrzałem stronę główną i na tym się skończyło... Jakiś czas temu powróciłem do Was i.... ze znacznym zainteresowaniem zacząłem przekopywać się przez Forum... Jest to trudna i czasochłonna droga, gdyż jako "zielony" w temacie (nie tylko zadymiania) i wyznający zasadę, że zadawanie pytań typu "co?" jest kompletnie bez sensu, bo zajmuje innym czas a jedyną słuszną odpowiedzią na nie jest: "g...o", siedziałem cichutko, obserwowałem Wasze poczynania i poszukiwałem, poszukiwałem i jeszcze raz poszukiwałem wiedzy, wiadomości i Waszych doświadczeń. Poza tym, śledząc Wasze Forum odnalazłem odpowiedzi na znaczącą większość nurtujących mnie pytań, po co więc miałbym Wam zabierać czas i zadawać pytania które były zadane kilka (-naście, -dziesiąt...-set) razy... A braki w wiedzy... najpierw trzeba znać pytania, żeby można je było zadać, ale to przyjdzie z czasem i "doświadczeniem".... Zdarzyło się, że mój brat niedawno wyjechał do pracy w Norwegii, teraz na weekend wraca i z racji cen żywności tam na miejscu poprosił mojego ojca, żeby mu coś zadymił. Do tej pory ojciec właśnie był naczelnym zadymiaczem w domu. Tytułem wyjaśnienia - ojciec mój jest 5 lat po zawale i 2 miesiące po wstawieniu protezy stawu biodrowego - stąd w głównej mierze fakt, że mieszkam z rodzicami oraz decyzja (moja), że tym razem ja się wszystkim zajmę. Uzbrojony w świeżo zdobytą wiedzę, z wydrukiem tabeli DZIADKA i tematu z Akademii dotyczącego wędzenia szynek, nowym (Wasza to wina) termometrem bagnetowym zabrałem się do działania... Zaczęło się od zakupów... Sklep z art. dla masarstwa i m. in. peklosól... co ja się nasłuchałem... po co ci to, przecież nigdy ojciec nie używał i było super... ale ja twardo, swoje, plus parę przypraw, ale o tym za chwilę. Kupiłem dla siebie na próbę 4 kg (2 "orzechy" po ok 1kg i 2 kg schabu z/k oczywiście - po oddzieleniu od kości - piękne 2 kawałki polędwicy po ok kg - to taka mała dygresja dla DZIADKA, że chociażem "zielony" staram się zwracać uwagę na "nomenklaturę"). Rodzice zamówili wszystkiego 12 kg... Dla mnie na próbę odstąpili z tego ok 1 kg łopatki... Po odcięciu kości od schabu miałem więc nadal ok 4 kg mięsiwa do "przetworzenia". Ojciec swoją część zapeklował swoim "sprawdzonym" sposobem, jedyne na co udało mi się go namówić to na użycie mieszanki 50/50 peklosól/warzonka zamiast zwykłej soli kamiennej. Ja natomiast... Stwierdziłem że musi być "wypas". Zrobiłem wywar (nie wiem czy słusznie wg Was, wg smaku - jak najbardziej): liść laurowy ziele angielskie kolendra - ziarna jałowiec pieprz czarny papryka słodka czosnek Ilości nie podaję, bo robiłem "na oko", delikatnie, żeby nie przesadzić, chyba ze stresu nie spisałem czego ile i już nie pamiętam. Zrobiłem wywar, ostudziłem, rozpuściłem peklosól (wg tabeli DZIADKA) w ilości zgodnej z tabelą na 5 dni peklowania (niestety peklowanie trwało 4,5 doby i na mój gust czuć delikatny brak soli - ale nie chcąc przesadzić sugerując się opiniami forumowiczów nie zmniejszałem dawki - ROGER chyba pisze o 30%, tylko świadomie dałem na 5 dni mimo że wiedziałem, że peklował będe o te 12h krócej). "Mieszanina" peklująca pachniała wspaniale : ) Oczywiście nastrzyknąłem (60 ml na kg) i zostawiłem w garażu - "niech się dzieje wola nieba" (temp. 7-8 st. C - trochę wysoka, ale innych warunków nie miałem). We wtorek czas było postawić "wędzarnie" - powiedzmy że beczka 200l (rura z kwasówki o podobnych wymiarach). Wykopałem kanał, palenisko, przykryłem blachą, uszczelniłem ziemią i przepaliłem coby trochę wilgoci mniej już było. Mięsiwo wyciągnąłem do obciekania... Wczoraj - sądny dzień. Wróciłem z pracy i o 16 - zabawę czas zacząć. Najpierw 1,5h grzałem wędzarnie, potem 1h osuszanie (temp. 45-55 st. C), chcę zamknąć wędzarnie do wędzenia, a tu zonk... ojciec miał kiedyś ładny worek do przykrywania, ale... mu się przepalił i pokazuje mi blachę do nakrycia, popatrzyłem, rzuciłem mięsem pod nosem i dawaj kombinować... Wykombinowałem deski z palet, wiedziałem że nie będzie szczelne, ale przynajmniej zdrowsze... No i się zaczęło... 3h walki z wędzeniem, piszę walki, bo utrzymanie temp. w tej mojej naprędce skleconej "wędzarni".... masakra (nie lubie używać tego słowa, ale w tym wypadku skutecznie zastępuje wiązankę cisnącą się na usta)... kilka razy (3-4) temp skoczyła do 90, parę razy spadła, z czego raz do 20, ale przez ok 80% czasu udawało mi się utrzymywać w założonych widełkach 45-55... Oczywiście kilka razy usłyszałem, że jak będę wędził przy takiej niskiej temp. to będzie niedowędzone, że za krótko i masę innych często uszczypliwych "tekstów", lae byłem twardy, zaufałem Waszej wiedzy i robiłem swoje... Po 2h wędzenia już wiedziałem, jest dobrze, jest bardzo dobrze, a będzie jeszcze lepiej )) Zacząłem uprzątać bałagan, przygotowywać do parzenia i takie tam, trochę "opanowałem" tą moją wędzarnię... Po 3h zaprosiłem ojca do pomocy - wyciągnąłem 1 polędwicę i do chciałem sparzyć w 80 st. C (jak to uczynił DZIADEK w akademii - wiem że wędziłem dłużej niż on, ale... to był mój pierwszy raz ). W kuchni (w piwnicy mam drugą do takich właśnie czynności - tzw. letnią), ojciec się przygląda... może by tak ją przekroić - pyta... a krój mówię Po tych wszystkich uwagach, że wymyślam itd. itp. - jego mina... bezcenne... a jak posmakował.... Do góry poszedł do domu i wszystkim po kolei pokazywał siostra zobaczyła - przecież to surowe... posmakowała - o k... ale za...e (normalnie nie rzuca mięsem) Drugą połowę sparzyłem wg zaleceń DZIADKA... poezja Resztę sparzyłem do osiągnięcia temp. w najgrubszym miejscu 68 st. C. Efekt - trochę ściemniały (zapewne chwilowe skoki temp. nie były bez znaczenia), ale i tak mają piękny bursztynowy kolor (a nie kasztanowy brąz jak do tej pory), a smak... Pomimo że skończyłem wczoraj ok. północy, a o 5 rano z wozu i do pracy, nie omieszkałem popróbować... obłędne ))) A teraz wyjaśnię, skąd tytuł tematu.... Wczoraj nie zmieściłem wszystkiego... dziś miał wędzić ojciec "po swojemu" (przy mojej wydatnej pomocy)... Będzie po "mojemu", a raczej - "wedlinodomowemu" )), a z racji tego, że większość dostanie mój brat do Norwegii.... W przyszłym tygodniu powtórka z rozrywki, ale już tylko i wyłącznie "moim" sposobem.... Także teraz qwa będę miał przerąbane i będę zapewne często zadymiał (ojciec już o kiełbasie wspominał) a wszystko przez Was i Waszą stronę i dlatego JUŻ WAS NIE LUBIĘ :) A tak na poważnie.... Jesteście wielcy i ogromnie, ale to przeogromnie Wam dziękuję, za Wasze zaangażowanie, pomoc i chęć dzielenia się wiedzą, a moim jedynym marzeniem na obecną chwilę jest... KIBEL, KIBEL I JESZCZE RAZ KIBEL-ek ))) Ale i to w swoim czasie powstanie... powolutku, małymi kroczkami i to też przez Was... a miałem sobie postawić taki wielki... piękny... pomnik... ehhhh, ale cóż.... pomniki to ja sobie mogę pooglądać na stronie głównej (tylko nie wiem po kiego grzyba tam jeszcze wiszą), a sobie postawie porządny kibelek i będę sobie nucił pod nosem "czuję dym" zamiast "czuję smród".... Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję czującym dym za bezcenną wiedzę, w szczególności DZIADKOWI i Andyandemu za nieocenione wskazówki, które przeprowadziły mnie z sukcesem przez moje pierwsze zadymianie... Krzysiek PS. W weekend postaram się wrzucić fotorelację - jestem w pracy - właściwie już wychodzę, a nie wiem z jakiego powodu, komp którego używam odmawia współpracy z moim telefonem... a w domu nie będę miał kiedy - dziś zadymianie vol. 2, a jutro - wiadomo Walentynki... kobieta by mi nie darowała ("dała") przez cały rok
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.