Witam Wędzarniczą Brać! Jako, że wędzarnię już wybudowałem to czas rozpocząć naukę sztuki wędzarniczej. Pomyślałem, że na początek zacznę od czegoś prostszego i w mniejszych ilościach tak aby w razie niepowodzenia nie zmarnować za dużo żywności. Zacząłem od drobiu a dokładnie wędzone udka kurczaka według przepisu z forum: /topic/12692-przepis-świadzia-na-wedzone-udka-z-kurczaka/ Zmodyfikowałem sobie jedynie przepis na wywar, w którym parzyłem udka przed wędzeniem. Przygotowałem wywar z większą ilością warzyw tak jak do rosołu – dodałem seler, korzeń pietruszki i cebulę. Gotując wywar z warzyw dałem im trochę więcej czasu. Ilość udek zredukowałem do raptem pięciu sztuk – no bo jak się coś nie uda to nie wyrzucę tyle jedzenia. Ilość solanki również zredukowałem (zachowując proporcje woda/sól) do ilości wsadu. Zamiast soli kamiennej niejodowanej (nie miałem takiej na stanie) użyłem soli z tężni z Ciechocinka Matula mi przywiozła to pomyślałem, że będzie lepsza niż jakaś tam sól z biedronexu. Cała reszta pozostała bez zmian... a jeszcze czas osuszania/ociekania udek po parzeniu zredukowałem bo czas naglił Udka po wymoczeniu w solance przez 24 gzodziny w lodówce. Następnie parzenie przed wędzeniem. Po parzeniu ociekanie / osuszanie na świeżym powietrzu. W tak zwanym międzyczasie osuszanie / rozgrzewanie wędzarni. W tym momencie pojawił mi się problem – wędzarnia osuszona i wygrzana. To jak mam teraz osuszyć te udka w wędzarni? Jak mam utrzymać temperaturę przy najmniejszej ilości dymu tak żeby przepływało tylko ciepłe powietrze? No nie wiem No to szybko przed laptop i na forum aby zasięgnąć informacji... szukam, szukam i znalazłem W czasie wygrzewania wędzarni trzeba w procesie spalania drewna uzyskać jak najwięcej żaru dokładając drobnego drewna. Teraz już wiem jak w przyszłości przygotować palenisko do osuszania wędzonek. Próbując przez 40 minut osuszyć te udka z minimalną ilością dymu w końcu rozpocząłem proces wędzenia. Dymi się to najważniejsze. Do wędzenia użyłem drewna bukowego sezonowanego bo takiego używam do palenia w kominku. W czasie wędzenia miałem towarzystwo - sąsiad przyszedł mnie wspierać w tak ważnej sytuacji Pifko za pifkiem i cztery godziny mijają i tu nagle... hmm nastąpiło zmęczenie materiału (za wiele pifka) i co dalej – to przecież moje pierwsze wędzenie. No cóż pewnie będzie klęska ale zamknę dopływ powietrza w palenisku reszta się dopali i tak zostawię do rana. Rano średnio rześki wstaję i z duszą na ramieniu udaję się w stronę wędzarni – otwieram daszek i oto efekt pierwszego wędzenia: Udka z pokorą zaniosłem do domu i teraz chwila prawdy. Po pierwsze co za zapach momentalnie rozniósł się w mieszkaniu. Odkroiłem kawałek do spróbowania – pomyślałem, że po tym jak udka wisiały w wędzarni całą noc to pewnie wyschły na wiór. Tu miła niespodzianka nie były suche. Syn spróbował chyba z ciekawości i mu zasmakowało o dziwo bo raczej jest wybredny. Z tej niewielkiej ilości podzieliłem się też z sąsiadami aby się zareklamować Z wywaru i warzyw po parzeniu udek kurczaka moja małżonka przyrządziła pomidorówkę Jeżeli chodzi o sam proces wędzenia / utrzymania odpowiedniej temperatury to raczej nie miałem problemu – raz tylko temperatura skoczyła do około 80 C. To było moje pierwsze wędzenie na początku września. Wrzesień szybko zleciał z komplikacjami zdrowotnymi wśród domowników – na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Praca też nie za bardzo pozwala ze względu na częste wyjazdy i mamy już październik a pogoda nie dopisuje – sztorm na Bałtyku - ciągłe opady deszczu Następne relacje z wędzenia będą już na bieżąco. Jak czas pozwoli to do wędzenia pójdą rybki: dorsz (jak kutry popłyną w morze) albo pstrąg z hodowli do której mam raptem 3 kilometry. Pozdrawiam całą Wędzarniczą Brać! Sławek