Witajcie, proszę o poradę. Pekluję na święta karkówkę, schab, szynkę i ligawę. Parametry: filtrowana RO woda, w której zagotowałem przyprawy (ziele angielskie, liść laurowy, lubczyk, gorczyca, chilli), mięso sumarycznie 8 kg, 5-6 litrów wody (domyszywałem, bo nie zakrywało) zawsze uzywając 11,5% soli (lubie słone wędliny) i 25g saletry z Biowinu, do tego 4 łyżki cukru. Wszystko w metalowych naczyniach - kateringowe pojemniki i garnek stalowy. Wieprzowina jest w tych gatronomicznych, a ligawa w garnku. Proporcje zalewy do mięsa w pojemnikach gastronomicznych jest raczej ok 0,4 peklacza do jedności pekliny (tj zalewy do mięsa), jednak w okrągłym garnku tubowaty kawałek ligawy wymusił złe proporcje ok 2 peklacza do 1 pekliny. Efekt jest taki po 18 godzinach: ligawa szynka karczek Mięso wieprzowe po wierzchu odrobinę szarzeje i wg tego co już przeczytałem to jest w miarę normalne, to jednak ligawa wygląda mega słabo. Wszystko ładnie pachnie, mięso nie klei się, peklacz jest słony i smakuje jak słony wywar ziół, żadnej piany, tylko odrobinę różowy kolor, ale to, jak wiem, też jest normalne. Parę poprzednich razy też tak robiłem i mięso po wierzchu, choć na głębkość paru cm potrafiło się tak "wypłukać", a wtedy odkrawałem i wyrzucałem nawet połowę pekliny. Tak dłużej nie może być. Zaznaczę, że wszystko jest robione w warunkach czystości, myte gorącą wodą pojemniki, ręce, wędliny... Pomóżcie, co robię źle? Podkreślam jeszcze tylko, że w realu różnica w "szarości" między wołowiną, a wieprzowiną jest bardziej wyraźna i wygląda nie ciekawie. Róż mięsa jest tylko tam, gdzie stykało się z przyciskającym talerzykiem lub dnem garnka.