Pewnie wielu doświadczonych zadymiaczy mnie co najmniej upomni, ale ja robiąc kiełbasę trzymam się takich zasad: -Mięso użyte do wyrobu to zawsze boczek+ szynka lub łopatka lub karkówka -Mięso kroję w kostkę, po czym pekluję 48 godzin na sucho (20 gram peklosoli na 1 kg mięsa). Ten czas mięso spędza w lodówce -Po upływie 48h mielę mięso i doprawiam do smaku ( o ile peklosól sypię według wskazań np.: pana Roberta Winckiewicza z książki "Wędliny Domowe" -polecam), o tyle sypanie przypraw wg tych receptur to nie moja bajka. Przyprawy zatem według smaku, choć czosnku ja daję mniej niż w przepisach -Wyrabiam mięso i ładuję w osłonki. Czy ładuję ściśle w osłonki czy luźno, nigdy nie miałem takich pęcherzyków jak u Ciebie. Inaczej było podczas wędzenia w beczce bez deflektora. Wówczas chwila nieuwagi i potrafiła się kiełbasa zrobić pusta w środku. -Kiełbasa wisi w chłodnej spiżarni nawet całą noc -Wędzę w temperaturze 50-60 stopni, na koniec lekko ją podnosząc . Jeżeli kiełbasa nabiera koloru i osłonki się marszczą, wówczas jestem prawie pewien, że termometr wbity w środek kiełbasy pokaże 62 stopnie. NIGDY wyznacznikiem nie jest czas, czyli jeżeli w książce jest 5 godzin, to wędzę 5 godzin. Podsumowując: od czasu jak mam wędzarnię "kibelek", to proces wędzenia wydaje się być bardzo prostym. Życzę Ci Kolego żeby i Tobie zaczęło wychodzić.