Arecki
Użytkownicy-
Postów
44 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez Arecki
-
Piękna rzecz Gonzo Jeśli mogę podpowiedzieć - daszek uchylny owszem. Tradycyjnie na jakimś zawiasku... Jesli chcesz amorki zrobić aby wypasik był to napewno je umieść na zewnątrz. Osobiście bym jednak z tego pomysłu zrezygnował bowiem gładzie tłoczysk amorków nie są odporne na długotrwałą wilgoć czy różnice temeratur. W konsekwencji za chwilę je wyrzucisz jak dostaną korozji - warto inwestować?
-
Miałem w życiu swoim odrobinę "przymusowych" praktyk bartniczych i na jesienne przeziębienia czy też grypy wg mnie najlepszy jest Propolis.... Tak mnie uczono. Propolis to nic innego jak "kit pszczeli" którym pszczółki oklejają swoje ramki w ulach. Cholerstwem jednak z naszej strony jest podbieranie pszczołom propolisu na jesieni kiedy szykują się do zimy, ale ten jesienny propolis jest najlepszym i ma najlepsze właściwości - niczym miód. Pszczoły podkarmione cukrem szybko jednak odbudują sobie "uszczelnienie" na zimę. Wprawne oko i precyzyjny kozik mozolnie skrobiący ramki uzbiera tego dobrodziejstwa. Ja stosuję taką nalewkę: ok 50 gr propolisu zalewam 350 gr spirytusu i 150 gr przegotowanej ostudzonej wody. Nalewkę szczelnie zamkniętą pozostawiam w temperaturze pokojowej i miejscu zaciemnionym przez okres 2 do 5 tygodni. Dobrze jest co dwa dni ją przemieszać. Po przefiltrowaniu przez gazę lub watę, przelawam do jakiejś ciemnej butelki i chowam w zaciemnionym miejscu. Działa naprawdę doskonale i na wszystko. Można dawkować kilkoma kroplami na łyżeczkę z cukrem przed snem. Szczepionek na grypę nie używam, bo dobranie się na jesieni do uli skutkuje atakiem pszczół (bronią zaciekle kiedy szykują się na zimę) - rąk nie zakrywam celowo bo nie jestem uczulony. Więc jak mnie "zerżną" po łapach to też umacnia organizm - nie polecam bo bolesne to zajęcie i nie każdy ma odporny organizm na pszczeli jad. Ale zauważyłem że mi i to pomaga.
-
Pojechałem dziś z rodziną do brata ciotecznego na wieś pomóc mu nieco przy zbiorze jabłek. Po drodze w okolicach Warki zatrzymaliśmy się na chwilę w lesie... Tuż przed południem, więc późno jak na grzyby i takie początkowo odczucie mieliśmy po wejściu do lasu - wszystko "schodzone i przebrane"... Ale wystarczyło stare znajome krzaki odwiedzić i nieco głębiej się zapuścić w las. Godzinka spacerowania i pełny kosz z kilkoma olbrzymimi torbami włącznie... A jest w lesie wszystko - nawet rydz się znalazł - jak na mazowieckie niespotykany. Czarne łebki zdrowe i "nabite", czerwońce jak ceglana dachówka, prawdziwe i podgrzybki, kurek mało, ale opieńki na torby można kosić... Podobnie z drobnymi maślaczkami, które uwielbiam - większych nie zbieram. Podobnie z sitarzami. Kilka siniaków, troszkę gąsek... I zdecydowana większość zdrowa bez robala - kilka może ciut podjedzonych przez ślimaczki z zewnątrz. Do tego sarenki, które osobiście uważam z punktu widzenia kolekcjonerskiego za rarytas niczym trufle Na polanach wysyp kani i pieczar. Ale ujęło mnie jedno zjawisko - znalazłem kępkę prawdziwków zrośniętych w jedną całość - a naliczyłem ok. 12 szt. od dużego do maluchów. Jakby z jednego korzenia wszystkie wyrosły... Piękny, niespotykany widok... :grin:
-
Tak - dziękuję za linki. Racją jest że sukces idzie parami... lub "triplami" Dobra stal noża + dobra osełka + "fach" w ręku = doskonale ostry nóż... W pierwsze niebawem zainwestuję - znalazłem japońską stal - niczym miecz katana > stąd kilka konkretnych złociszy trzeba będzie mi wydać. W drugim - podziękowałem za linki Nie wiem czy to co dziś jest dostępne jest lepsze czy gorsze, bo niby skąd mam mieć porównanie. Nie mniej pamiętam że w palcach tamten sprzed lat marmurek miał w dotyku coś podobnego do efektu i uczucia jak się konia po pysku głaszcze... wręcz taki aksamitny dotyk... Trudny do określenia i opisania, ale bardzo zbliżony. Trzeciego jeszcze jakby mnie ktoś "naumiał" to niby stalą ale kroił będę jak mieczem świetlnym z Gwiezdnych Wojen Byle nie po własnych paluszkach ps. Dziadek - jakiś błąd jest w linku który umieściłeś - nie otwiera się strona...
-
Jak Andyandy stwierdziłeś Błędy... Ale wychodzą na dobre. Kolejne rozpalenie i teść z wujem złapali się za karpy wyrwanych śliw - pięknie trzymają wysoką temperaturę, ale równie trudno je rozpalić. Chłopaki to nie partyzanci - podeszli profesjonalnie do sprawy. Zapakowali karpami palenisko, a że z normalnego żaru nie chciało się palić to dawaj palnik gazowy - ot taki do rozgrzewania papy i smołowania dachów. Kilka minut ostrego płomienia i już karpy strzelają iskrami... Ja zająłem się parzeniem kurczaków w piwnicy, chłopaki swoimi rzeczami na działkach, więc wędzarnia przez moment została sama. Nagle - teść krzyczy z daleka i leci z wiadrem wody A z wędzarni zamiast dymu - żywy ogień idzie Potraktowana kilkoma wiadrami wody rozpalona wędzarka "ucichła" nieco - zaglądam do środka z pewną obawą - a tu... bajka. Pięknie opalone ścianki z podstawą włącznie. Nie spalone, ale opalone. Kilka minut nieuwagi i wędzarnia poszła by z dymem, w konsekwencji i we właściwym czasie ugaszona - tylko na dobre jej wyszło Kije wędzarnicze również opalone w ostrej temperaturze straciły na średnicy, ale są nadal twarde. Zatem małym błędem wyszły same korzyści Co zaś "rycia w ziemi" i wad lub wartości dodatnich... Odczułem to organoleptycznie na własnej skórze w zeszłym tygodniu kiedy "ustawiłem" się na nocne wędzenie. Przed godziną 24 zrobiło się mgliście, wilgotno i ciut zimno. Razem ze szwagrem "pilnowaliśmy" wsadu - temperaturkę wewnątrz wędzarni ustaliłem na 50 stopni i się tliło gęstym dymem. Ale nam zimno ... No to bach - oklapem 4-rema literami na tunelu wędzarni, który przysypany został piaskiem. Grzało strasznie przyjemnie jak kiedyś na babcinej lepce w domku na wsi. A że do tego piasek to mieliśmy uciechę, że to plaża... np. w Egipcie... Frajdy mieliśmy i uciechy do 3 w nocy, kiedy kończyliśmy wędzenie nocne
-
Z 18 lat temu dostałem nóż myśliwski w prezencie - skandynawska stal - dziś Fiskars jest znany powszechnie. Znajomy sąsiad u mojego kuzyna szczepił szkółkę sadowniczą takim swoim starym, wysłużonym kozikiem, a ty cięcie gałązek musi być bardzo precyzyjne. Dobra brzytew była "tępa" przy tym jego koziku. Poprosiłem aby naostrzył mojego Fiskarsa i dziadek-sąsiad wyciągnął marmurek który przywiózł gdzieś ze świata wracając po wojnie do kraju. Około godziny szlifowania na tym marmurku (swoją drogą że trzeba umieć) i mój fiskars całkiem jeszcze do niedawna golił włosy. Wiele bym dał aby ten marmurek dziś mieć...
-
Dziękuję za wszelkie rady. Odwzajemnię się zatem zdjęciem z efektów nocnego, piątkowego wędzenia http://img387.imageshack.us/img387/3333/img0004an5.jpg ps. "Przyjarany" boczek jest autorstwa wuja sąsiada, był natarty jakąś miodowo-pomidorow0-paprykową mazią i podpieczony, a potem do wędzarni.
-
Dziękuję Dziadek
-
Dziękuję za słowa uznania Panowie Nie powinno przenieść zapachu - celowo rozgrzewałem wędzarnię kilku krotnie do temperatur ponad 120 st. C, aby wygrzać komorę - oraz paliłem drewnem śliwkowym (nie do końca suchym) aby mocno zadymić komorę i nieco właśnie przykopcić ścianki... Efekt po tych zabiegach jest taki, że każdy kto dziś przechodzi obok zimnej, wystudzonej wędzarki - chce deski gryźć - taki aromat z niej bije Naprawdę fajnie to wszystko wyszło i nie spodziewałem się aż takiego efektu po kilku dniach... (ps. kilku krotnie w Szwecji spotkałem się właśnie z wędzarkami wykonanymi z tego drewna, w której wędzono ryby i głównie mięso reniferów. Nadaje to faktycznie wspaniałego aromatu, dlatego między innymi w trakcie utwierdziłem się w przekonaniu że skrzynie które udało mi się pozyskać jeśli są wykonane z tego właśnie drewna to powinno być dobrze. I jest ok ) Tak - pekluję równe 3 tygodnie. 1,5 tygodnia namaczania w solance, niecałe kolejne 1,5 tygodnia po ostrzyknięciu mięsa. 2 dni osuszania i po równych 3 tygodniach do wędzenia. Po wędzeniu parzenie i hartowanie z zimnej wodzie. Osuszanie i chwilowe dowędzenie w gęstym dymie. Mowa o mięsiwach nie kiełbasach
-
Kilka tygodni temu natchnęło mnie i oświeciło ... Buduję wędzarnię. Ot, czasem mi takie różne pomysły do głowy strzelają nie wiadomo skąd... Krótka rozmowa z żoną, a że teściów mamy na miejscu to tylko zapytałem czy pomysł się podoba i decyzja zapadła - tym bardziej, że przed laty teściowie w dobie kryzysu mięsnego (starsi pamiętają mięsko na kartki za które i tak nic do kupienia nie było) sami często wędzili różności - jak i moi rodzice. Więc i doświadczenie mają olbrzymie i chęć tym bardziej... Poszperałem nieco w "intermietku" i oto znalazłem się na stronie i forum www.wedlinydomowe.pl Tu w zasadzie zaczyna sie moja przygoda z wędzeniem - osobistym wędzeniem w swojej wędzarni... Doświadczenia ciut mam, ino wędzarki swojej osobiście zbudowanej do tej pory jeszcze nie miałem No i oczywiście początek przygody z forum *** Po pierwsze Plan: 1. Wędzarnia ma być całkiem spora (conajmniej 2 rodziny amatorów pysznych wędlin:) ), 2. Zrobiona przy najmniejszym nakładzie finansowym i przy wykorzystaniu materiałów dostępnych pod ręką. 3. Prosta w obsłudze, 4. Skuteczna, 5. Nie zajmująca czasu w budowie i ew. naprawach, 6. - oraz taka, aby jej nie było szkoda rozebrać - postawiona będzie na działce budowlanej na której niebawem rozpoczną się prace budowlane domu, więc docelowo za jakieś 2-3 lata stanie kolejna i ta właściwa. Założyłem sobie po przeczytaniu kilku postów, iż przewód dymowy będzie wkopany w ziemię, obłożony szczenie cegłą o długości ok. 2m, skrzynia powinna mieć nie mniej niż 1,6 m wysokości - jak się potem okazało doskonały wybór. Na codzień pracuję w firmie "ciężarówkowej", więc mały spacerek po okolicach magazynu i czegóż to człowiek nie znajdzie z tzw. recyklingu Elementy skrzyni wędzarniczej wybrałem z najświeższych, najładniejszych, niczym nie ubrudzonych np. olejami silnikowymi czy hydraulicznymi modułów - a co do świeżości widać choćby po datowniku na ściankach. A że miałem w czym wybierać nie było kłopotu. Zwiozłem na działkę trochę pozyskanego materiału, kilka małych rzeczy dokupiłem w pobliskim budowlanym markecie, mały szkic dla orientacji na kartce, "strzał z oka" na lokalizację na działce i do dzieła. Rękawy pod łokcie zawinięte i wio do roboty - szkoda czasu... Skrzynia wykonana jest z modułowego systemu pakowania magazynowo / skrzyniowego na połówkę europalety, segmentami nakładana na siebie z sześciu modułów na wysokość ciut ponad 1,6 m - cokolwiek komu mówi "modułowy system pakowania magazynowo / skrzyniowego"... A że tzw. połówkowa, więc jej wymiary to 1000 x 600mm. Segmenty wykonane są z 2,5 cm grubości dech świerku skandynawskiego (ach ten aromat w środku) okutych na krawędziach wzmocnieniami aluminiowymi z zawiasami. Te elementy po rozłożeniu jako skrzynia składa się na płasko czym nie zajmują miejsca (widać na pierwszej fotce). Na kolejny zlot można by opracować taką przewoźną - gdyby ktoś z forumowiczów mi pomógł... Ale to poza tym wątkiem. Podstawą jest europaleta (ta połówkowa) w której wycięte jest za pomocą piły spalinowej okno do komory wędzarniczej, dla bezpieczeństwa wsadu zabezpieczona zwykłą drucianą siatką ogrodzeniową. Sama podstawa pomalowana kilka krotnie impregnatem do drewna, bo była z "surowego", nie zabezpieczonego drewna, a będzie wkopana w ziemię i uszczelniona ziemią - przynajmniej narazie... W środku komory wędzarniczej jakieś 10 cm od górnej krawędzi (a więc dość głęboko)zamocowałem progi na których opierać się będą kije wędzarnicze - a same kije zrobiłem z drewnianych bukowych kijów do szczotki odpowiednio przyciętych na szerokość wędzarki - kupionych za 2 PLN/szt. Pokrywą wędzarki jest płaska drewniana, oryginalna od tej skrzyni zakrywka. Wydłubałem z niej niepotrzebne gwoździe. Jest ze sklejki więc wzmocniłem ją nieco dodatkowymi rozporami od wewnątrz i ustabilizowałem, aby pod wpływem temperatury się nie odkształciła. Zamocowana jest na zawiasach do tylnej ścianki wędzarki z regulacją wysokości otwarcia (ot na gwoździk - docelowo będzie komin z regulacją przepływu, chociaż tak fajnie dymi, że może i zrezygnuję z komina, a dla zabezpieczenia przed deszczem czy śniegiem obiję ją blachą od góry). Moduły pomiędzy sobą miałem uszczelnić na zakładkę ścinkami wykładziny podłogowej (nowej), kanty z zewnątrz obić tą samą wykładziną - sporo szpar w tych segmentach jest na zawiasach - taki był pierwszy konspekt. Zrezygnowałem z tego pomysłu na rzecz prostszych, skuteczniejszych i bezpieczniejszych dla wsadu materiałów i rozwiązań. Obawiałem się, że pod wpływem wysokiej temperatury z wykładzinowego uszczelnienia mogą wydobywać się jakieś trujące związki z włókien czy kleju, stąd w ruch poszła zwykła taśma uszczeniająca do okien oraz "kantówki" z blachy od wewnątrz uszczelniająca nieco narożniki na głębokość skrzyni (pomysł i realizacja blach teścia). Zależało mi na tym, aby komora wędzarnicza nie była hermetyczna jak sputnik Gagarina, a co najwyżej jak Apollo 13. Czyli z lekkim przewiewem... W konsekwencji tak właśnie wyszło... Dzięki temu zauważyłem, że dym w komorze bardzo fajnie pracuje. Moduły pomiędzy sobą skręciłem od wewnątrz na blaszki dekarskie dzięki czemu skrzynia jest skateczna i solidna. Cała skrzynia pomalowana z zewnątrz kilkukrotnie impregnatem do drewna, aby "szlag jasny" jej nie trafił szybciej niż za 2-3 lata Schła sobie na upalnym powietrzu przez kilka dni. Zatem skrzynia gotowa... Bez kilkukrotnego malowania budowa zajęła dosłownie jeden dzień. No to bierzemy się za przewód i komorę paleniska... Tunel wykopany jest w ziemi na głębokość ok. 50 cm i długość 2 m - tak aby między paleniskiem, a wędzarką było delikatne wzniesienie ku wędzarce (ok. 2-3 procent pochylenia). Dno wykopu wysypane piaskiem, dla łatwieszego osadzania cegieł. Tunel wyłożony jest conajmniej 50 letnią cegłą (ręcznie robioną przez dziadka mojej żony) na dnie i po bokach (z rozbiórki komina). TOP tunelu przykryłem płytami chodnikowymi (leżało kilka po pracach u teściów sprzed lat), na to arkusze starej blachy. Całość uszczelniła mieszanka piasku i ziemi z wykopaliska. Cegły podobijałem do siebie na ile się dało, a szpary pomiędzy cegłami zasypałem mieszanką piasku i ziemi - takie prowizoryczne, acz skuteczne uszczelnienie. Miotełką zebrałem nadmiar piasku z cegieł tunelu i dolnej części komory wędzarki i dopiero całość zakryłem TOP tunelu uszczelniając ziemią z urobku. Samo palenisko to dziura w ziemi - dość głęboka ok. 70 cm - obłożona na "szybko" cegłą i wyparta od wewnątrz drutem, aby cegły się nie obaliły do środka. Celowo nie chciałem murować paleniska, bo jeśli by się okazało, że przewód dymowy 2m jest za długi to rozbiorę palenisko i przeniosę je o tyle czy tyle cm... Teraz wiem, że jest optymalnie, więc przed późną jesienią obmuruję i będzie doskonale (ale mam i ciekawszy pomysł - o czym za chwilę). Szerokość tunelu to 25 x 20 cm. Wszystko zmontowalem w całość, skrzynia wypoziomowana, uszczelniona ziemią, tunel zasypany, pokrywa zamocowana, termometr zainstalowany, palenisko przygotowane. Drewno śliwy w pobliżu. No to rozpalamy... *** Pierwsze palenie: Paliłem ok. 8 godzin w różnych temperaturach i stopniu zadymienia. Dym bardzo fajnie pracuje w całej skrzyni dzieki kilku "naturalnym" szparom. Temperaturę i ilość dymu bardzo łatwo i skutecznie reguluję za pomocą uchylenia wieka komory wędzarniczej oraz poprzez uchylanie płyt chodnikowych, które zakrywają palenisko - docelowo będzie to lepiej wyglądało, ale warto przed wykończeniami wykonać kilka prób takich mało profesjonalnych. Dziętki tak prostym rozwiązaniom swobodnie i szybko jestem w stanie ustabilizować temperaturę na żądaną w zakresach od 30 do 90 stopni. Dosłownie bajer na 3 fajerki Udało mi się rozgrzać skrzynię drewnem śliwowym do temp. ok. 180 stopni to i chwilowe podpiekanie damy radę również zrobić Pierwsze wędzenia mam juz za sobą - dzięki Wisławowi za szybki przepisik na "szybkie" pstrążki... Rodzinka się zajadała... Co prawda rybki spadły z haków, ale dzięki dużym "okom" w siatce wyłapującej poprostu zawisły i tak dowędziły się do końca. Wspólnie z teściem (dzięki poradom na forum) opracowaliśmy, jak by tu dobre haki na ryby zrobić, a że teść ma takie możliwości na dzień następny zrobił kilkanaście haków jakości najlepszej jaką widziałem. Może da się namówić na więcej sztuk - to będą do odsprzedania dla potrzebujących Teraz od tygodnia peklują się mięsiwa - za dwa tygodnie wędzenie szynek, boczków, kurcząt, indyków i kiełbas. No jak namówię teściową na robienie tych kiełbas, bo w tym autorytecie nawet dyskusji nie podejmuję Zasadniczo... Aby nie tracić dni na treningi w wędzeniu, wczoraj w solankę mocno korzenną (17gr pieprzu ziarnistego, 7 listków laurowych, kilka ziaren ziela angielskiego + sól morska gruboziarnista) ułożyłem kilka kurczaków i udźców indyczych, więc jutro po pracy uwędzimy drób na sobotnio-poranny wypad na grzybki Na wieczór sobotni przeznaczyłem pozostały drób i ryby Tyle mojej przygody z budową wędzarki. Następna będzie nie gorsza *** Koszty: Kije wędzarnicze, blaszki dekarskie do skręcenia modułów, impregnat do drewna 1l., pędzel, zawiasy x 2 szt., klamka/uchwyt do klapy 1 szt., termometr, kilka garści wkrętów = ok. 100 zł. Pozostałe elementy pozyskane z tzw. "odzysku". Tanio, prosto i skutecznie... czyli nowa wędzarnia Areckiego - od szybkiego planu do jeszcze szybszej realizacji. ps. Na jesieni raczej wyciągnę skrzynię z ziemi, obmuruję tunel i dolną część komory wędzarki oraz palenisko. W palenisku będzie skrzynia blaszana z wyjmowaną podłogą w której będzie groamdził się popiół. Ułatwi to oczyszczanie paleniska. Wejście paleniska jak i fundament wędzarni podniosę na podmurówce ponad ziemię (obawa przed deszczem czy mrozem). Nie będę całości uzbrajał, bowiem jak w założeniu będzie ona musiała być zdemontowana za kilka lat po wybudowaniu domu - wtedy postawię właściwą wędzarnię. A na jesieni skrzynię pomaluję ciemną bejcą, bo widzę że napis SCANIA korci forumowiczów, wyrzucę uszczelki okienne z uszczelnień, a w zastępstwie uszczelnię plecionką sizalową - i wizualnie nadam jej charakteru wyglądu pszczelego ula. Ot znowu nowe pomysły w głowie się rodzą psII. cholera, bym zapomniał podziękować szwagrom i teściowi za pomoc i zaangażowanie, słowo doradcze i zimne piwo W załączeniu kilka zdjęć z budowy i pierwszego rozgrzewania. http://img148.imageshack.us/img148/5792/49875573lr9.jpg http://img148.imageshack.us/img148/6581/94109304io0.jpg http://img262.imageshack.us/img262/3788/48551838nu2.jpg http://img148.imageshack.us/img148/4059/23699988vw0.jpg http://img58.imageshack.us/img58/3471/86113671od5.jpg http://img148.imageshack.us/img148/7001/50640620re0.jpg http://img148.imageshack.us/img148/8964/64177755nq5.jpg http://img58.imageshack.us/img58/268/53823169mp8.jpg http://img148.imageshack.us/img148/4902/87460513lo2.jpg http://img262.imageshack.us/img262/1518/10ev1.jpg http://img58.imageshack.us/img58/152/11ua6.jpg http://img58.imageshack.us/img58/4282/12sa0.jpg http://img262.imageshack.us/img262/1649/13fx9.jpg http://img262.imageshack.us/img262/6584/14dc5.jpg http://img148.imageshack.us/img148/3618/15ea6.jpg http://img262.imageshack.us/img262/6980/16cz4.jpg http://img58.imageshack.us/img58/8035/17rz8.jpg http://img262.imageshack.us/img262/9535/19wu8.jpg http://img262.imageshack.us/img262/578/18as7.jpg *) Teskt zmodyfikowałem nieco późnym wieczorem mając więcej czasu gdyż oryginał pisałem na szybko w ciągu dnia.
-
Wczoraj namówiłam wreszcie swojego męża zeby kupić abażurz kryształów (to co wisi z lampami na suficie), baaardzo drogi (pół roku zbieraliśmy). Pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy abażur, na skrzydełkach szczęścia popędziliśmy do domu, po drodze kupiliśmy butelkę koniaku (trzeba nowy zakup ..tego tamtego, no obmyć). Siedliśmy przy stole, najpierw strzeliliśmy po 50, potem powtórzyliśmy, no i mówię do swojego męża: a może powiesimy od razu ten abażur? No i mąż, lub z powodu koniaku, lub widząc moje szczęście zgodził się. Postawiliśmy krzesło, na krzesło taboret mały, mój mąż wspiął się na tą piramidę, a mi kazał go zabezpieczać. Stoję taka szczęśliwa, obserwuję jak mój orzeł pod sufitem majstruje (a on był, nie wiem po co w szerokie bokserki ubrany), przenoszę wzrok niżej, i co ja widzę z tych sympatycznych bokserek wypadło mu jedno jajeczko, no i ja taka rozczulona tym widokiem biorę i tak lekko pstryknęłam paluszkami po tym jajeczku. Mój tygrys w tej sekundzie jak poleciał w dół z tej estakady wraz z abażurem, który rozbił się całkowicie na małe kawałki, wstaje szybko i z ostatkami abażuru w rękach podskakuje do mnie...myślałam, że zabije mnie, a on mówi - Kurde, ale mnie prądem ....dolnęło, aż do jąder doszło, dobrze, że nie na śmierć !
-
Jak brać prysznic jak kobieta: 1.Zdejmij ubranie i włóż je do pojemników na brudną odzież, segregując na jasne, ciemne i białe oraz do prania ręcznego i w pralce. 2.Idź do łazienki ubrana w długi szlafrok. Jeśli po drodze spotkasz męża, zakryj dokładnie wszystkie widoczne części ciała i przyśpiesz kroku. 3.Przyjrzyj się w lustrze swojej figurze i wypnij brzuch. Pojęcz, że znowu utyłaś. 4.Wejdź pod prysznic i przygotuj sobie myjkę do twarzy, myjkę do rąk, myjkę do krocza, szczotkę do pleców, szeroką gąbkę oraz pumeks. 5.Umyj dwukrotnie włosy szamponem grejfrutowo-ogórkowym z dodatkiem 83 witamin. 6.Wetrzyj we włosy odżywkę grejfrutowo-ogórkową wzbogaconą naturalnym olejkiem krokusowym. Zostaw ją na 15 minut. 7.Myj twarz peelingiem z pestek brzoskwini przez 10 minut, aż nabierze żywego, czerwonego koloru. 8.Umyj resztę ciała żelem do kąpieli Ginger Nut i Jaffa Cake. 9.Spłucz odżywkę z włosów, poświęcając na to co najmniej 15 minut, aby mieć pewność, że cała spłynęła. 10.Ogol włosy pod pachami i na nogach. Rozważ ogolenie okolic bikini, ale dojdź do wniosku, że lepiej je wywoskować. 11.Nakrzycz na męża, kiedy spuści wodę w toalecie i spadnie ciśnienie wody, tak, że z prysznica popłynie wrzątek. 12.Wyłącz prysznic. Wytrzyj wszystko w kabinie do sucha. Bardziej zabrudzone miejsca przetrzyj specjalnym płynem do kafelków. 13.Wyjdź spod prysznica. Wytrzyj się ręcznikiem wielkości małego państwa afrykańskiego. 14.Zawiń włosy w długi ręcznik, o wyjątkowej chłonności. Sprawdź całe ciało w poszukiwaniu choćby zapowiedzi pryszczy. 15.Wróc do sypialni, ubrana w długi szlafrok i turban z ręcznika. 16.Jeśli dostrzeżesz gdzieś męża, zakryj starannie wszystkie odkryte części ciała i udaj się szybko do sypialni, gdzie spędzisz następne półtorej godziny na ubieraniu się. ************ Jak brać prysznic jak mężczyzna: 1.Zdejmij ubranie, siedząc na łóżku i zostaw rzeczy rzucone niedbale jedne na drugie. 2.Przejdź nago do łazienki. Jeśli zobaczysz gdzieś żonę, potrząśnij w jej kierunku przyrodzeniem, wołając: Łuuu, łuuu! 3.Spójrz w lustro i wciągnij brzuch, żeby zobaczyć swoją męską sylwetkę. Popodziwiaj rozmiary swojego penisa w lustrze, podrap się po jądrach i powąchaj palce. 4.Wejdź pod prysznic. 5.Nie rozglądaj się za myjką lub gąbką, bo ich nie potrzebujesz. 6.Umyj twarz. Umyj się pod pachami. 7.Pośmiej się z tego, jak głośno słychać bąki puszczane w kabinie prysznicowej. 8.Umyj krocze i jego okolice. Umyj pośladki zostawiając włosy na mydle. 9.Umyj włosy szamponem, ale nie nakładaj odżywki. 10.Za pomocą piany z szamponu zrób sobie irokeza na głowie i odsuń zasłonę, żeby obejrzeć się w lustrze. 11.Nasiusiaj do brodzika, celując w odpływ. 12.Spłucz się i wyjdź spod prysznica. Nie zwracaj uwagi na kałuże na podłodze-trochę się narozlewało bo dół zasłony znajdował się poza brodzikiem, gdy brałeś prysznic. 13.Wytrzyj się częsciowo. 14.Przyjrzyj się sobie w lustrze, napręż mięśnie i ponownie naciesz się rozmiarem swojego przyrodzenia. 15.Zostaw odsuniętą zasłonę prysznicową i mokry dywanik łazienkowy na podłodze. 16.Zostaw w łazience włączone światło i wentylator. 17.Wróć do sypialni z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Jeśli będziesz mijał żonę, zdejmij ręcznik, chwyć w rękę przyrodzenie, powiedz: No co kotku i naprzyj na nią swoimi biodrami. 18.Puść dwukrotnie bąka. Ubierz się we wczorajsze rzeczy.
-
Mówi wnuk do dziadka: - Kiedyś to mieliście źle. Nie było internetu, komórek, czatu ani gadu-gadu... Jak ty w ogóle poznałeś babcię ??? - No jak nie było ? Wszystko to było - odpowiada dziadek. - Ale jak to ? - Babcia mieszkała w internacie, jak wracała ze szkoły to stałem na czatach, wychodziłem i z babcią gadu-gadu, a jakby nie komórka, to i ciebie i twojego ojca by nie było !
-
I wariacje stylistyczne mojej żony... Grzybki ustawione w plenerze skalniaczka Prezentują się ciekawie... http://img81.imageshack.us/my.php?image=28104831dh5.jpg
-
Oczywiście że ja również żartowałem Z charakteru luźny i wyluzowany jestem jak sanki w lipcu
-
Tomuś - czytaj wiersze a nie pomiędzy... Poprawiłem na ile mogłem - jak się podepnę pod szybsze łącze niż aktualnie - poprawię. A narazie trzeba kliknąć na link
-
cuś wysiadło.... poprawię niebawem bo może mam za wolne łącze na laptopie...
-
Na zachętę http://img382.imageshack.us/my.php?image=98442072yk6.jpg http://img382.imageshack.us/my.php?image=33313498zy2.jpg http://img382.imageshack.us/my.php?image=45389622qj4.jpg http://img177.imageshack.us/my.php?image=65407531nd5.jpg http://img382.imageshack.us/my.php?image=98824278vp9.jpg http://img242.imageshack.us/my.php?image=55845553sr4.jpg ************************ Narazie musi być w takiej formie, bo za wolne połączenie mam. Sztywne łącze by się przydało...
-
Warto... Tydzień temu byłem w tym rejonie... Nacieliśmy w 3 osoby sporo... I prawdziwe, i podgrzybki, i kurek sporo... Co prawda najdroższe grzybki w moim życiu bo.... zapłaciłem leśnikom.... Nagonkę zrobili, a kłucić się nie miałem jak... niby droga gruntowa i bez oznaczeń a skroili mnie (i paru dziesięciu podobnych) na 100 zł za wjzad do lasu... Kłucić się nie kłuciłem, bo często po lasach śmigam -- terenowiec jestem mały - ale gość mnie rozbroił... Dialog... - To jest las podległy Państwowemu Przedsiębiorstwu Leśnemu.... - ok, a droga? - Droga jest drogą zakładową PPL.... - ale nie ma oznaczeń.... - A Panu się wydaje że każdą ścieszkę będziemy oznaczać? Zakaz wjazdu pojazdów mechanicznych do lasów jest w całym kraju.... No i zbił mi argumenty.... a focha strzeliłem że gnałem od 4 rano z Warszawy i zonk. Pan Leśnik się uśmiechął, przeprosił za mandat i zachęcał do ponownych odwiedzin... ale auto na parking czy do pobliskiego gospodarza.... "Wmórwił" mnie strasznie, ale pokornie - miał rację.... kusole na zwierza, kłusole na drzewo.... a oni sami.. No więc w efekcie narżneliśmy 60 kg grzybów - maślaki jak z obrazka - najzdrowsze... 100 zł / 60 kg grzybów = 1,6 Paliwa i kosztów auta nie liczę bo mam gratis dobrej klasy auto służbowe - nie limitowane...
-
Teść pracuje w firmie która tworzy "różności" na rynek z blachy, drutu, etc. Na przyszło-weekendowe wędzenie zrobimy troszkę wieszaków na rybki oraz szynkowar...
-
Ups.... nie wiedziałem :shock:
-
Bardzo ciekawa propozycja http://allegro.pl/item425689869_szynkowar_2_2kg_gratisy_promocja.html
-
Tak będzie - Wiesław mnie już "wyleczył"
-
I owszem.... Ale zwyczajem szkoły "Otwocko-Falenickiej" mięsko można zacząć gotować po wsadzie do zimnej wody - stąd sporo do klarowania pozostanie... Lub zalać wsad wrzątkiem co zamknie pory i tak na wolnym płomieniu gotować do miękkości - tu klarowanie to zabójstwo bowiem samo dobro pływa w rosole. Moje wersje to jeszcze: - drobiowe z żołądkami indyczymi - wieprzowe - flakowe Receptura podobna...
-
Witaj Wiesław, Dziękuję za miłe przywitanie sąsiada Jeśli mógłbym poprosić o przepis na Twoje pstrążki to prośba o recepturę na PW. Dziękuję i do zobaczenia ps. Jak napisałem - przepalanie będzie się odbywać na pusto, ale nie "sucho" - odpowiednie destylaty uszczelnią..... zadymiacza
