Skocz do zawartości

zsuedat

Użytkownicy
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Informacje o profilu

  • Miejscowość
    polska

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia zsuedat

Rekrut

Rekrut (2/14)

  • Pierwszy post
  • Pierwszy tydzień za Tobą
  • Pierwszy miesiąc za Tobą
  • Pierwszy rok za Tobą

Najnowsze odznaki

0

Reputacja

  1. "Jeśli będziesz tylko dostarczał dym do komory i nie będzie dopływu świeżego powietrza i ujścia mieszanki dym i powietrze, wówczas tworzysz nasyconą mieszaninę gazów, które w określonych warunkach skraplają się w wędzarni. Poczytaj o punkcie rosy i kiedy powstaje przy jakich warunkach" Święte słowa, było już tyle razy powtarzane, pamiętam moje początki, uratował mnie schemat: 1) Grzeję wędzarnię, ma być ciepła i sucha! (gdy jest ciepło to proste, zimą i w pluchę trudniej) używam do tego drewna często dość przypadkowego, nawet świerk, (tylko do rozpalenia) byle suche, przepływ powietrza znaczny, oby się dobrze paliło i zostało sporo żaru. 2)Wędliny zawieszam w wędzarni dopiero gdy już nic nie dymi, jest tyko intensywny przepływ suchego dość ciepłego powietrza. (Z reguły nie stosuję osadzania bo nie mam jak, wędliny po wykonaniu i pobycie w chłodziarce, jadą prosto na działkę do wędzenia) 3) Osuszanie trwa dotąd aż ładnie obeschną i są ciepłe nie mokre! muszą być cieplejsze od dymu którym będę wędził i suche. (cienka kiełbasa łatwo i szybko, a z szynkami i boczkiem już nie tak prosto, lubię grube kiełbasy i wędzonki więc trochę to trwa, a ile zdziwień już widziałem, jak to? wędzisz bez dymu? to same straty! bezcenne! ) 4) Dymię dopiero wtedy gdy uznam że wszystko jest ok. dym różny, bywa drewno jabłoni, akacji, buka, dębu, olchy, w temperaturze ok 40 stopni lub latem trochę więcej. zwykle nie dopiekam choć się zdarza, cztery godziny w zupełności wystarczą, czasem nawet krócej, (kiełbasy w osłonkach) 5)Dym niezbyt gęsty, bo drewno na ogól suche ( zdarza się nieco wilgotniejsze wtedy trzeba zwiększyć przepływ powietrza od góry wędzarni tak by nie pojawiła się rosa, nigdy się nie pojawia gdy wędliny dobrze obeschły i są ciepłe) Wędzenie kojarzy się zwykle z intensywnym odymieniem mięsa czy kiełbasy, i to jest przyczyną większości pierwszych porażek, (pocenie się wędlin, co za tym idzie, kwas i osmolenie) tymczasem wędzenie polega na osuszaniu ciepłych, osuszonych powierzchniowo wędlin w dymie który nie powinien być cieplejszy niż sam produkt, jeśli przy pomocy dymu usiłujemy zagrzać wyjętą z chłodni kiełbasę, to nie ma się co dziwić że jej powierzchnia zadziała jak chłodnica tym bardziej gdy jest ona wilgotna, pojawia się wtedy na jej skórce w postaci rosy (pocenie się) woda pochodząca z dymu oraz kwas octowy, smoły, sadza i co tam w dymie jeszcze jest.
  2. Od dawna już stosuję ogólny przepis według TINKA , i już bywa zapominam smak golonki gotowanej, z tym że wprowadziłem pewną modyfikację polegającą na pieczeniu golonki nas kapuście kwaszonej, w skrócie: 1,5kg kapusty kwaszonej bardzo dokładnie, bywa że dwa razy płuczę w zimnej wodzie, porządnie odciskam i układam na dnie dość dużego nierdzewnego garnka warstwa ma ok 5-6 cm na to kroję w talarki dwie średnie cebule, kilka pokrojonych ząbków czosnku i rozkładam garść suszonych śliwek, cebulę posypuję lekko solą. Na to układam golonki uprzednio przygotowane jak w przepisie TINKA całość podlewam winem ok pół szklanki, niekiedy z dodatkiem musztardy (zależy jak były przygotowane golonki) Garnek zakrywam dopasowaną pokrywką (nie ma on żadnych części plastikowych czy szklanych) i do pieca, ustawiam temperaturę 190 do 200 stopni i czekam ok 4 godziny, pod koniec trzeba przypilnować coby kapustka zbytnio się nie "pozłociła" można nieco obniżyć temperaturę. Dlaczego mocno płuczę kapustę? Bo jest świetna! tyle że za kwaśna i za słona a po wypłukaniu wychodzi idealna! Kocham eksperymenty w kuchni a ostatnio zrobiłem jeszcze jedną modernizację, nigdzie nie mogłem dostać ładnych golonek a że jestem wybredny już chciałem zrezygnować i wtedy trafiłem piękne żeberka! 2,5 kilograma po odpowiednim przyprawieniu wylądowało na kapuście, co było dalej każdy może sprawdzić własnoręcznie! :thumbsup: :grin:
  3. Bądźcie pozdrowieni o szlachetni winowajcy, czyńcie dalej swe smakowite zajęcie, sławiąc imię Polskich zadymiaczy, wiedzcie też że nigdy nie będziecie osamotnieni w swym rzemiośle, bo chyba każdemu z nas zdarzają się podobne psoty.
  4. zsuedat

    Rolada lazdijajska

    Kiełbaska na winie, czyli co się nawinie to do kiełbasy, często tak robię bo nie mogę jeść nic ze sklepu, mam odruch w.....y :lol: :grin: A na poważnie to zauważyłem że kiełbaska lepiej mi wychodzi jeśli farsz do kiełbaski pekluję do 5-7 dni, kiedyś próbowałem z dnia na dzień ale wychodziła gorsza w smaku. Być może to dlatego że trzymam wszystko w lodówce? nie mam niestety chłodnej piwniczki.
  5. zsuedat

    Rolada lazdijajska

    Emocje związane z pierwszym wykonaniem goloneczki nie pozwoliły na zbyt wiele kombinacji związanych z prasowaniem, cierpliwości starczyło ledwo na schłodzenie, następnym razem postaram się poprawić.
  6. zsuedat

    Rolada lazdijajska

    Zaległe zdjęcia, golonka już nieistnieje zostało tylko wspomnienie :smile:
  7. "Myślę że zakupione mięso, to już nowoczesna metoda przedłużenia trwałości świeżego mięsa. Gdzieś o tym pisaliśmy, prawdopodobnie nastrzyk, 1 procentowym roztworem solanki, na bazie samej soli. no i z dodatkami wspomagającymi wiązanie tej solanki w mięsie . Zastanawiam się jaka jest ilość nastrzyku.. Pozdrawiam" Niestety wydaje mi się chodziarzem gołowąs forumowy to bez urazy ale taka wersja naświetliła by sprawę jaśniej, : "Myślę że zakupione ekologiczne mięso , to już nowoczesna metoda sprzedawania słonej wody, wolnej od cholesterolu z dodatkiem stabilizatorów, zagęszczaczy, polepszaczy, dodatków smakowych, witamin, fosforanów i produktów identycznych z naturalnymi o przedłużonej trwałości" Obyśmy tylko nie musieli liczyć się wszyscy ze znikaniem z handlu normalnego mięsa. Chciałbym się mylić.
  8. zsuedat

    Rolada lazdijajska

    Podobnie jak kolega Papcio starałem się być mądrzejszy od telewizora i o dziwo wyszło! Golonki przygotowałem peklując w całości przez tydzień, zestaw przypraw jak w pierwszym poście z tym że bez kolendry za to ziele jałowca i goździk. Uznałem że najlepszą metodą będzie zaszycie golonek w skórę, a pęknięcia skóry da się uniknąć pomijając parzenie! (wędzenie garbuje lekko zewnętrzną warstwę skóry która twardnieje, kurczy się i podsycha ale pozostaje mocna ściskając tylko farsz, nie pęka, parzenie natomiast powoduje dalsze obkurczanie się skóry i w połączeniu z rozgotowaniem, zmięknięciem doprowadza do pęknięć) Wędziłem gorącym dymem, temperatura dymu około 80-90 stopni przez 4,5 godziny i do wystygnięcia jeszcze 1,5. Potem lodówka do rana dla wychłodzenia. Efekt zupełnie niezwykły, cienka dość twarda nieprzepuszczalna skórka, żadnych wycieków farszu, wnętrze odpowiednio miękkie, delikatne a jednocześnie spoiste, łatwe do krojenia, cudowny smak i aromat. Myślę że wyrób dotrwał by spokojnie w stanie niepogorszonym do żniw tylko kto by mu pozwolił! PS Cudowne pod każdym względem forum. Witam się i pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.