No i stało się, zaraziłem się chęcią samodzielnego wędzenia...
Kilku moich znajomych z pracy, (kilku na wsi mieszka) zawsze wędzi na święta jakieś szynki i kiełbasy... jak ich proszę, żeby i mi uwędzili jakąś szyneczkę, to zawsze słyszę... aaa ja ze szwagrem wędzę, a to dla całej rodziny, a to wędzarnia mała, i takie tam wymówki...
Ponieważ w zeszłym roku przeprowadziliśmy się na stare śmieci babci (dostałem w spadku mieszkanie w takim poniemieckim pałacyku i mam tu duży ogród i ogromny sad (wspólny z sąsiadami), to postanowiłem, że sam zacznę zadymiać... do tego okazało się, że sąsiad na ogrodzie zrobił prowizoryczną wędzarnię :grin:
A jak jeszcze znalazłem stronkę WD i to forum i zacząłem studiować ten ogrom wiadomości i podziwiać Wasze wędzonki... to już kompletnie zachorowałem !!!
Miałem zamiar spróbować się z wędzeniem przed samymi Świętami ale po wczorajszej rozmowie z Halusią przyznałem jej rację, że pierwszy raz to lepiej uwędzić coś wcześniej... bo to różnie może być, he he.
No to rano poleciałem do sklepu i tak jakoś wyszło, że kupiłem 8kg mięska... 3 szynki i 2 karczki... (miało być połowę mniej...), właśnie gotuje się woda na zalewę... 8kg to wg tab Dziadka ok 400g mieszanki na 3,2 l wody i tak właśnie robię przy peklowaniu 7 dniowym (chyba dobrze będzie). Podzielę tylko karczek na mniejsze kawałki bo mam dwa po ok 2 kg i szynki chyba tez zrobię malutkie...
Wszystkimi czynnościami i moimi przemyśleniami przed i po wędzeniu będę się z Wami tu dzielił może Was nie zamęczę
Może sie jeszcze raz przedstawię... Artur, 38 lat, żonaty :wink: , córka lat 16 prawie i syn, nie dawno roczek skończył he he. Mieszkam i pracuje w Bogatyni (dolnośląskie).
http://img526.imageshack.us/img526/7605/dscf5416.jpg