Witam nie wiem może ktoś juz pisał o tym możliwe ,że przeoczyłem bo nie spotkałem się z tym na forum , a mianowicie w naszych okolicach na drugi dzień na śniadanie gotowało się zupę zwaną kiszczanką a konkretnie to tak , w kotle w którym gotowało się mięska na salceson i kaszankę a później w tym wywarze parzyło się kaszankę w naturalnych jelitach i salceson w żołądku , no więc już na koniec wystawiało się na noc ten gar z wywarem do chłodnego miejsca , na drugi dzień rano była na tym warstwa smalcu , to tak brało się zeskrobywało ten smalec dużą nalewką mieszało ten wywar i wlewało kilka takich chochel do garnka , dorzucało trochę tego smalcu i na ogień , jak się zagotowało to zalewało się to żurkiem i po zagotowaniu jadło z nakruszonym do środka suchym chlebem i pętem kaszanki Jak dla mnie to było pycha