Mięso zapeklowałem już w piątek dając 15g/kg peklosoli. kierowałem się logiką, iż skoro kabanos mocno straci na wadze, to zwiększy się stężenie soli. Podzieliłem mięsko oczywiście na klasy i kawałki które spokojnie zmieszczą mi się do domowej maszynki. Mięso peklowałem razem z przyprawami: pieprz 1,5gr/kg, gałka muszkatołowa 0,5gr/kg, kminek 0,5gr/kg. Stało sobie w skrzynce około 16 godzin w temperaturze 6-8 st.C. W sobotni poranek pełen wigoru i chęci ruszyłem do działania. Młodsza córka ( 3 latka) aż rwała się do pomocy. http://imageshack.us/photo/my-images/838/20130302b.jpg/ http://imageshack.us/photo/my-images/259/20130303.jpg/ Pod czujnym okiem Taty, zabrała sie za mielenie tzw. jedynki. Użyłem do tego sitka nr 10. Dwójkę i podgardle mieliliśmy sitkiem nr 5. Zeszło się troszkę ponieważ było tego 10kg. Mięsa starałem się nie mieszać aby nie puściło kleju, co spowodować mogło "gumowe" kabanosy. W tym czasie w małej miseczce moczyły się rozplatane wcześniej jelita. Nie ma szans na ich rozplątanie jak są namoczone. Przyszedł czas na nawlekanie jelit na lejek. Tu podzielę się "patentem", lejek pod kran z delikatnym strumieniem letniej wody, pod wylot lejka podkładamy jelito , które zaczynamy zakładać. Wypływająca woda wpada w jelito, napełniając je. Czyni to nawlekanie dziecinnie prostym i szybkim. Przystępujemy do napełniania i pojawia sie pierwszy problem. Lejek jest bardzo długi ( 30cm) ponieważ pochodzi z nadziewarki. . Powoduje to że maszynka nie ma siły aby wypchnąć farsz przez długi i bardzo cienki lejek. Trzeba było bardzo mocno napierać na popychacz aby cokolwiek udało się napełnić. Rysowała sie wizja 12 godzin napełniania i duża szansa na śmierć maszynki Zelmera. Po kilkunastu minutach i bolącej ręce od popychacza wpadłem na pomysł, aby skrócić plastikowy lejek do długości około 6cm. Użyłem do tego piłki do drewna o drobnych ząbkach. Cięty koniec opaliłem nad palnikiem kuchenki, aby pozbyc sie zadziorków. Po ponownym nawleczeniu jelitka, efekt był super. Robota szła aż miło i po 3 godzinkach (z przerwami na rozgrzewanie wędzarki ) jelitka były napełnione. Wybaczcie kiepskie zdjęcia, robione były telefonem z zamiarem użytku raczej w domowym archiwum niż na stronie sklepu. Napełnione jelita rozwiesiłem w spiżarni aby lekko obeschły. wisiały w przeciągu co dobrze im zrobiło i po 2 godzinach poszły już do wędzenia. temperatura na zewnątrz 2-3 st.C, ale co gorsze straszny wiatr około 50km/h. Ciężko było mi uzyskać odpowiednią temperaturę w wędzarni. Ponieważ nie widziałem szans na to aby było lepiej zdecydowałem sie na wędzenie w temperaturze 45st.C. Wędziłem je około 4-5 godzin, w końcowej fazie podnosząc temperaturę do koło 60st.C co i tak było raczej niską. wędziłem jedynie drewnem bukowym. Zauważyłem iż w mojej wędzarni mam poważny problem z rozprowadzeniem dymu i utrzymaniu temperatury. Ale to temat budowlany na wiosnę . jak widać jedne są mocno podpieczone a inne słabiej. Ale szczerze powiem iż po wystygnięciu i jednym dniu w spiżarni, wyglądały już rewelacyjnie. łamiąc kawałek słychać miły trzask, żałuje że dałem mało podgardla, nie zsychały by sie tak mocno. Obecnie jak maja już jakieś 10 dni, to są dla osób o dobrym uzębieniu..