Drodzy zadymiacze, Chciałbym przygotować dla rodziców na święta szynkę parzoną. Niestety wędzarni jeszcze się nie dorobiłem, także chciałbym ograniczyć się do peklowania i późniejszego parzenia. Przeanalizowałem informacje zawarte na forum i w "Akademii Dziadka" na stronie głównej, dotyczące peklowania oraz późniejszego gotowania/parzenia. Poniżej przepis wg. którego chciałbym przygotować parzoną szynkę. Pekolowania na morko (szynka parzona): Dni peklowania: 6 w temperaturze 4-8oC 1,2 kg szynki bez kości (orzech) Zalewa (0,6 l): - 0,2 l wywar z ziól (pieprz, czosnek, liść laurowy, ziele angielskie, kolendra, owoc jałowca)- 0,4 l wody przegotowanej zimnej + 40 g peklosoli i 30 g soli niejodowanej do przetworów- 1 nastrztyk 60 ml - solanka o takim samym stężeniu (0,06 l wody i 7g peklosoli) lub o 60 ml zalewy. Po peklowaniu zostawiam szynkę na jedną dobę w lodówce bez zalewy, do ocieknięcia. Płuczę w zimnej wodzie. Owijam sznurkiem zgodnie ze wskazówkami i zostawiam na godzinkę do ocieknięcia. Szynkę wrzucam na wrzątek na 10 minut (w celu scięcia wierzchniej warstwy), a nastepnie temperaturę obniżam do 80 stopni i parzę tak do osiągnięcia w środku orzecha temperatury 70-75 stopni. Zapewne około 1 godziny. Szynkę zawieszam na sznurku do ocieknięcia i wystygnięcia, a następnie wkładam do lodówki do wystygnięcia. Czy Waszm zdaniem szynka przygotowana w ten sposób będzie miała rację bytu? Czy w przypadku samego parzenia (bez uprzedniego wędzenia) stosujecie inne proporcje przy peklowaniu? Będę wdzięczny za wszelkie wskazówki / sugestie / uwagi.