-
Postów
90 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez AdamKowalski
-
Kończę powoli wędzenie. Planowałem 4 godziny, ale to będzie za mało. W tym momencie jest 4 godziny i 45 minut wędzenia, a efekty są takie: Sądzę, że jeszcze z pół godziny co najmniej powędzę.
-
Tam są 3 kawałki boczku. Dwa z nich nie mają wcale skóry (żona mi kazał odkroić jeszcze przed peklowaniem), ale trzeci (dla siebie) mam normalnie ze skórą. Chyba nie powinno się oddzielać skóry? Jak lepiej? Ilość dymu ok, temperatura 45-50 stopni.
-
-
Już się wędzi. A wcześniej osuszyłem w piekarniku przez około 1,5 godziny (aż do uzyskania suchej skóry). Mam problem z uzyskaniem właściwej temperatury (45-60) stopni. Podczas rozpalania włożyłem za dużo drewna i miałem o wiele za wysoką temperaturę (ze 120). Potem się w miarę ustabilizowało i włożyłem wędzonki. Ale i tak jest ponad 60 stopni (mierzę w środku), bo jakieś 70-80. Temperatura jednak ciągle spada i wkrótce będą mieścił się w widełkach. Jest jednak mało dymu, chyba za mało. Ledwie leci z komina. Potem dam zdjęcia, bo lecę sprawdzić jak się wędzi. Dopisek po chwili: A teraz jest już idealnie. Jest dym (w dość dużej ilości, ale chyba nie za dużo), a temperatura 60 stopni. Należy dawać małą ilość drewna.
-
Szynki i karkówki będą w siatce, a boczki całkiem luzem. Nie będą wisiały tylko leżały na kratce. A wędził będę dzisiaj.
-
Koniec peklowania. Dokładnie 3 doby i 13 godzin. Po wyciągnięciu z lodówki: A na kolejnych zdjęciach mięso po wyciągnięciu z zalewy: I ułożone w misce na kratce do ociekania:
-
Nie wiem czy kolor jest właściwy czy nie. Mięso ma kolor niejednolity, miejscami jest bardziej różowe, a miejscami ciemniejsze. Jutro rano przy dziennym świetle będzie lepiej widać. I zrobię zdjęcia, to ocenicie. Woda i mięso nie mają żadnego zapachu, nic. Woda nie jest za bardzo mętna, jedynie nabrała koloru czerwonego.
-
To może faktycznie już nie będę kombinował z suszeniem w wędzarni, ale wykorzystam piekarnik do podsuszenia. Jeśli wędzonki mają finalnie wyjść suche, mało soczyste, to rozumiem, że przed wędzeniem nieco dłużej je podsuszyć? A oto zdjęcie grilo-wędzarki Adama z Afryki. Ja mam prawie identyczną.
-
Podsuszyć w piekarniku? Tak, jest termoobieg.
-
Na pierwszej. Piszę z telefonu, ale jak będę przy komputerze za ok. godzinę to podam precyzyjnego linka do zdjęcia wędzarki.
-
Prawie identyczna jak ta: /topic/8149-jak-to-robi-na-czarnym-l%C4%85dzie-kolega-adam/
-
Sprzęt do wędzenia mam póki co dość nietypowy i prowizoryczny, więc trudno mi będzie właściwie osuszyć i trzymać zadaną temperaturę. Ale wiem, że to ważne aby wędzonki nie były zbyt okopcone. Ale jeśli będzie zainteresowanie moich dzieci i żony moimi wędzonkami, to zbuduję prawdziwą wędzarnię.
-
Też życzę powodzenia. A kiełbasa to na razie nie moja liga Może kiedyś...
-
Wczoraj zrobiłem nastrzyk w ilości 3% wagi mięsa. Solanka do nastrzyku była nieco słabsza bo dałem 10% peklosoli w stosunku do wody. Jutro wędzenie.
-
Suche chcesz jeść? Muszą byś soczyste. Lubimy suche.
-
Witam ponownie, wszystko się pięknie pekluje Idąc za Waszą radą na noc wystawiłem całość i przez 8 godzin stało w temperaturze pokojowej. Rano znowu wstawiłem do lodówki. Czas peklowania nieco wydłużę. Będzie nieco ponad trzy i pół doby (dokładnie 3 doby i 14 godzin). Mam nadzieję, że zdążę uwędzić przed zapadnięciem zmroku w sobotę. Oczywiście ociekanie będzie krótkie, 1-2 godziny. Wędzonki jednak będę chciał mieć jak najmniej soczyste gdy będą już gotowe i jedzone. Postanowiłem również wyciągnąć przyprawy oraz zrobić nastrzyki. I mam pytanie: ile zalewy wstrzyknąć w takiej sytuacji? Pozdrawiam.
-
Wiem, doceniam to i jestem wdzięczny. Mam nadzieję, że kiedyś ja będę mógł się odwdzięczyć komuś innemu dobrym słowem i radą.
-
Wyjmę teraz z lodówki i niech postoi do rana... Zobaczymy... Jeślibym skończył peklowanie w sobotę rano (8:00), to peklowanie będzie trwało dokładnie 3,5 doby.
-
Teraz to już tak nie zrobię, bo pekluje się już ponad dobę w lodówce. Ale dzięki za radę.
-
A ja myślę Dyzio, że masz sporą satysfakcję z moich błędów. Ale nie są to błędy dyskwalifikujące, co widzisz po opiniach innym forumowiczów. Ale Ty również popełniasz błąd sądząc, że nie czytałem forum i jestem totalnym laikiem. Otóż mało, bo mało ale coś tam wiem. Uczę się. I mam już podstawy aby zrobić pierwsze wędzonki. Jeśli nie wyjdzie za pierwszym razem, to za drugim A oprócz forum i artykułów, pamiętam jak mój dziadek robił wędzonki. Dzieckiem wtedy byłem, ale pamiętam z grubsza jak to robił. No i przede wszystkim pamiętam smak...
-
Dokładnie tak zrobię jak radzisz. A następnym razem faktycznie zmienię procedurę. Peklowanie będzie dłuższe. A teraz w najgorszym razie pies sąsiada będzie miał ucztę
-
potencjalne źródło skażenia mikrobiologicznego, dlatego się gotuje wywar z przypraw ale następnym razem spróbuj samą, czystą solankę ... nie pożałujesz W porządku, wywalam je. Dzięki za rady. Mało wiem...
-
Ale co to za okoliczności? W czym zaszkodzą przyprawy? Widziałem kilka przepisów, gdzie do zalewy były dodawane przyprawy. No właśnie, od czegoś trzeba zacząć. Uczę się.
-
Ok, słucham bardziej doświadczonych. Zrobię nastrzyki. Ale ilości dni peklowania nie mogę przedłużyć. Tylko w sobotę mogę wędzić... Ewentualnie mógłbym przedłużyć o 7 dni czyli w sumie byłoby 10. Moim zdaniem za długo.
-
Nieduże. Szynki ok. pół kilograma. Dlaczego?