Ale "jest po prostu zdrowa", bo tak marketing zadziałał, czy komuś na coś pomogła? Ja też tak myślałem, ale chyba bardziej dzięki skutecznej reklamie, a nie faktach. Proszę się zastanowić - jak powstaje sól? Z odparowywania dużych, słonych akwenów wodnych, mórz, jezior, tak? Idąc dalej, która woda była/jest czystsza - ta sprzed milionów lat, która odparowała i zostawiła sól z tamtego okresu, czy ta dzisiejsza, której człowiek pomaga odparowywać? Sam nadal używam soli morskiej, ale nie tak, jak kiedyś. Przede wszystkim ŻADNEJ soli nie można spożywać w nadmiarze. Morska, himalajska czy kamienna, mają w sobie chyba wszystkie minerały potrzebne do życia, a himalajska zwłaszcza - dużo dobroczynnego żelaza. Warzona, to syf, który jest "oczyszczony" również z tych minerałów. Dlatego temat do rozważań, czy używać peklosoli, czy lepiej zrobić sobie swoją mieszankę dobrej soli z saletrą (ale wtedy trzeba pamiętać, że saletry się nie sypie z torebki do soli "na oko"). Sól warzona jest bardziej słona od tych w/w. Himalajska jest chyba najsłabsza, ale jak zrobiłem na niej kiełbasę, to wyglądała, jak po saletrze, sam smak tej soli jest jakby delikatniejszy. Generalnie używam kamiennej, grubej, taka mi odpowiada. Jeśli chodzi o szkło, piasek czy inne śmieci w soli, no to jest właśnie przyczyną tej szkodliwości soli, a idąc dalej - szkodliwości holesterolu, który tak naprawdę jest zdrowy, pożyteczny i niezbędny. Sól powoduje uszkodzenia naczyń krwionośnych, a holesterol te uszkodzenia leczy. Lecząc, zaklejając rany, zakleja naczynia niestety. Tak powstał mit o "złym i dobrym" holesterolu, na którym koncerny farmaceutyczne zbijają fortunę. Reasumując, mając do wyboru warzonkę vs morską, nie będę się zastanawiał, warzonka, to najgorszy syf. Ale gdy ją zastąpić kamienną, to już sytuacja trochę się zmienia. Pozdrawiam