Skocz do zawartości

Sosna

Użytkownicy
  • Postów

    39
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Sosna

  1. Biotit: też zrobiłeś czy też przytyjesz? :wink:
  2. Zrobiłam drożdżówki @halusi. Ślubny znowu przytyje. Powiedział, że ciągle go zaskakuję, bo myślał, że drożdżówki to można tylko w sklepie kupić. Przyszły zięć wychodząc na drogę jeszcze cztery dostał. I na drugi dzień po śniadaniu to już śladu po drożdżóweczkach nie było.
  3. fajne te drożdżóweczki, chyba zrobię. Jedno pytanko mam: na wierzchu jest surowe białko beż żadnych dodatków? Bo te kupne to chyba są smarowane lukrem, bo słodki jest wierzch, a nie wyobrażam sobie, żeby można było wymieszać surowe białko z cukrem pudrem - a może można? ojej , gamoń ze mnie, za szybko czytałam, że nie doczytałam. Przecież w przepisie jest o lukrowaniu, sorry :blush:
  4. Pierwszy raz to robię, na dodatek zero doświadczeń w domowym wyrobie wędlin, więc trzymam się przepisu. Oczywiście miałam dylematy: po pierwsze ile soli, bo wielu forumowiczów narzekało na zbyt słony smak, po drugie czy zrezygnować z czosnku, bo moja mama nie toleruje w najmniejszej ilości. Czosnek dałam jednak oczywiście, bo po coś on jest przecież, najwyżej nie będzie jadła. Ciekawa jestem waszych opinii: Zwierzak zrezygnował z kolendry (faktycznie zapach skarpety :grin: ), czy można poprzestać na samej soli bez czosnku, ewnetualnie z dodatkiem innych ziół (jakie?)
  5. kto wycina posty z mojego wątku? wczoraj były od Małgosi ze Sz-na i drugi, że sosna jest zawsze zielona, a dzisiaj nie ma. Zwierzak - piękne. Moja POLĘDWICA sobie wisi i roztacza "zapachy", a my oboje z M ciągle wąchamy, czy to zapach pożądany, czy też jednak ten mniej korzystny dla dzieła. Na razie jednak wydaje mi się, że to intensywny zapach kolendry, trudno w tej chwili wyłapać z tego zapach czosnku, choć na początku czosnek zdecydowanie dominował
  6. o proszę, dowcipasy. Mówię, że zielona jestem, co się czepiacie :grin: a i tak wiecie, o co chodzi. Jak zwał, tak zwał, ważne, żeby smaczne było. No więc moja POLĘDWICA suszy się w temp pokojowej, obecnie zbliżamy się do połowy drugiego etapu.
  7. Ja bardzo proszę doświadczonych w tym temacie o jednoznaczne wskazanie, w jakiej temperaturze powinien przebiegać drugi etap? Bo jedni mówią, że w temp pokojowej, a inni się dziwią, że tak ciepło. U mnie schab jest w środku I-ego etapu, za chwilę będę musiała go powiesić. No to gdzie? W domu mam ok.21 stopni (trochę spada temp. w godz. 7-15, no i oczywiście 22-7, bo wtedy piec nie pracuje), albo w garażu - ok. 8st. (garaż duży mało używany - auto wjeżdża i wyjeżdża raz w ciągu dnia, nie ma problemu z zaczadzeniem schabu
  8. a ja wczoraj gdzieś tu wyczytałam, jak ktoś z forumowiczów mówił, że dotąd wyjmował z wody zaraz po parzeniu, aż porozmawiał z osobą trudniącą się masarstwem zawodowo. Od tej pory zostawia w wodzie do ostygnięcia i wędliny rewelacja. Rozumiem, że wam w tej dyskusji chodzi o sprzyjające rozwojowi bakterii środowisko. A jeśli chodzi o wyjmowanie z wody zaraz po parzeniu, to też nie wszyscy wkładają szynki na chwilę do zimnej wody, inni wieszają do wyschnięcia i wystygnięcia bez tego. To jak należy robić? Proszę o konkretne rady, bo ja zielona jestem w temacie, a na dodatek od poniedziałku w lodówce mam schab suszony a'la wędliny parmeńskie - toż to surowe zupełnie. Jak wczoraj poczytałam o surowym mięsie i bakteriach, to teraz będę się bała to jeść - oczywiście jak mi wyjdzie.
  9. Moi drodzy zadymiacze. W weekend zostały uwędzone: szynka myszka + polędwica. Szynka została sparzona zgodnie z zasadami. Schab został popróbowany najpierw bez parzenia. Ponieważ wyroby naszym zdaniem były troszkę za słone, a schab troszkę "twardawy" nam się wydawał, schab powędrował do wody 80st. na 10 min, tak jak gdzieś opisywał to Dziadek "na życzenie gospodarzy". Efekt był taki: w niedzielę szynkę jeszcze ciepłą na stojąco z mężem pochłanialiśmy bez chlebka, tak na spróbowanie.W poniedziałek z wędzonek zostały jakieś niedojedzone resztki, bo wcześniej po malutkim kawałku dla rodziców na spróbowanie schowałam. A oni pieją z zachwytu do teraz, że takie dobre. Więc w ten weekend znowu wędzenie będzie. Wspomnę jeszcze, że od poniedziałku w lodóweczce schab suszony a'la wędliny parmeńskie sobie leżakuje. Wsiąkliśmy. Dziękuję wszystkim za rady. Ponieważ grill spełnia swoje zadanie, oczywiście tymczasowo, wstrzymamy się z innymi rozwiązaniami do wiosny i od razu zbudujemy obiekt docelowy. Nawet na te tymczasowe rozwiązania nie ma materiałów pod ręką, więc szkoda kombinować.
  10. Dzięki. Właśnie też doczytałam o sprawdzaniu temp w czasie wędzenia. Najgorzej z utrzymaniem żądanej temp w grillu, masakra. Chyba dam na mszę, żeby wiosna już przyszła. :wink:
  11. Dziękuję. Wiem, że można na Was liczyć, stronę i forum czytam od dawna regularnie więc wiem, że żadne wołanie o pomoc nie pozostaje bez odpowiedzi. Pozwolę sobie poprosić o radę. Może powinnam pytać w innym miejscu, bardziej związanym z przygotowywaniem wędzonek, ale wątek mówi o amatorstwie, może i inni tu trafią. Na sobotę (ew. również w niedzielę) zaplanowane wędzenie na grillu oczywiście, bo tylko tym na razie dysponuję. Od wczoraj peklują się wg przepisu Dziadka myszka szynka waga 0,7kg (największa jaka była w sklepie) oraz podobnej wielkości schab bez kości. Oba kawałki zostały nastrzyknięte. Peklowanie do piątku wieczór, następnie przez noc do soboty będzie obciekanie i obsuszanie. Wędzenie na grillu drewnem bukowym sezonowanym. Posiadam termometr, więc mogę sprawdzać temperaturę wewnątrz wędzonek. Nie pytam o czas wędzenia, bo wiem, że sprawdza się po kolorze, a i warunki są inne niż zadymiacze wędzą (temperatura wewnątrz grilla) Ale jeśli chodzi o szynkę, to sprawdzanie kolorem rozumiem, potem parzenie. A co zrobić ze schabem? Mogę wędzić powtórnie w niedzielę, ale przecież wędzenie na zimno mi nie wyjdzie. Parzyć później? Sprawdzać temp wewnątrz wędzonek w trakcie wędzenia? Weźcie pod uwagę, że ja naprawdę zielona w temacie jestem, a im więcej czytam, tym większe kiełbie we łbie mam. Bo np. jedni piszą, że nastrzykiwanie tym, w czym mięso się pekluje, a inni, że osobną solanką (czystą).
  12. No i minęło trochę czasu. Z przebudowy budy na wędzarnię nic nie wyszło a to przede wszystkim z tego powodu, że mój ślubny, który oczywiście miał być wykonawcą tejże - po prostu odmówił współpracy w tym temacie. Bo to niby się narobi, a potem będzie stało nieużywane. Buda została przerobiona na drewutnię (składujemy tam drewno na ognisko). I tak minęły blisko dwa lata. Aż kilka tygodni temu znalazłam tu sposób Siary wędzenia na grillu. I mimo uśmiechów M co mi z tego wyjdzie przygotowałam pstrągi, jego zadaniem było tylko ściągnąć grilla z przykrywką ze strychu. I co? Załapał bakcyla od razu. Od tamtej pory wędzenie było w każdy weekend, ślubny obejrzał wszystkie wędzarnie i już postanowione - jak tylko wiosna zawita budujemy wędzarnię Jackosza (taki mały drewniany domeczek na wędzonki). Miejsce już wybrane.
  13. dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Troszkę zaniepokoiły mnie informacje o zamianie wędzarni drewnianych w kupkę popiołu. Ale przecież wielu z Was ma takie (tj. drewniane),więc może ci, którym to się zdażyło popełnili jakieś błędy na etapie konstrucji/budowy? Wiem, moje pytanie było naiwne, właściwie źle postawione. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przebudowa budy na wędzarnię to tak naprawdę demolka stanu obecnego, inaczej się nie da. Ale buda nigdy nie będzie pełnic swojej funkcji, a to jest jedyne miejsce, które można zagospodarowac pod wędzarnię. I to jest podstawowa przyczyna moich dociekań w tym temacie. Tak więc nie odpuszczam tematu. Wędzarnia będzie, to tylko kwestia czasu /images/smiles/icon_wink.gif Oczywiście obejrzałam już wcześniej wszystkie fotorelacje z budowy waszych wędzarni, wiele z nich jest naprawdę imponujących. Najbliższa jednak stanu obecnemu jest chyba wędzarnia Jackosza (chodzi mi o to, że drewniana i stan docelowy zbliżony byłby do obecnego - buda już się trochę wkomponowała w otoczenie, zdjęcia są sprzed kilku lat).
  14. http://images45.fotosik.pl/120/75961e1abb86d2e3m.jpg http://images38.fotosik.pl/116/378c08d378cd26b4m.jpg Witam wszystkich i szacun wielki składam waszym osiągnięciom. Udało mi się już namówic męża do zbudowania wędzarni, a właściwie do zaadaptowania na ten cel nigdy nie używanej budy dla psa (pies tylko raz pozował do zdjęcia-spac wolał w garażu). Buda jest duża, nie jest trwale związana z podłożem, ściany i podłoga ocieplone wełną mineralną. Czy ktoś ma pomysł na jej przebudowanie? Nie chcę wstawiac tam beczki itp, choc nie jest to wykluczone. Ale wolałabym drewnianą. Poczytałam wasze wypowiedzi, ale taka ze mnie gapa, że nie mogę znaleźc galerii (wspomniana w którymś wątku wędzarnia Gonza). Mąż to tak zwana złota rączka (buda to też oczywiście jego praca), ale ponieważ ma mało czasu, chciałabym choc pomysł opracowac samodzielnie, a może i choc częśc prac też wykonac. Oczywiście z ogólnymi zasadami budowy wędzarni już się zapoznałam. Z góry dziękuję
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.