Aktualnie do worka próżniowego dodaję nawet 10% wody, czasami wywaru z przypraw. Wodę doliczam do wagi mięsa aby nie zmieniać poziomu słoności. Dobrej jakości mięso wchłania tą wodę, że po zapeklowaniu w woreczku prawie nic nie zostaje. Tą solanką można nastrzykiwać większe, czy trudniejsze w peklowaniu kawałki mięsa, nie ma co zważać na poziom jej słoności, bo w suma soli w worku nie zmienia się.
Ogólnie pekluję tylko z peklosolą, ale to jest dobry sposób, aby "przemycić" więcej przypraw i również zrobić nastrzyk, czego niektórym tutaj brakuje.
Problem ze zgrzewaniem mokrej zawartości rozwiązuję tak, że zgrzewarkę stawiam na krawędzi stołu, a worek trzymam poniżej. Tak zgrzewam wstępnie, później wycieram powyżej zgrzewu, bo często jest mokre i słabo zgrzane, następnie zgrzewam jeszcze raz powyżej. Jeśli zostaje trochę powietrza, to się tym nie przejmuję, to i tak jest nieporównywalnie mniej, niż przy peklowaniu tradycyjnym.
Lubię tą metodę, jest bardzo łatwa, trudno coś zepsuć. Mogę się pochwalić, że ostatnie partie polędwic samodzielnie przygotowywał, peklował i wędził Franek, najmłodszy ze Zlepów.