
zigo
**VIP-Organizator**-
Postów
282 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez zigo
-
Witam Cholera jak ten czas wolno płynie, do soboty jeszcze 4 dni. Wędzonki się grzecznie peklują w garażu, temperatura pod kontrolą czyli około 05 stopni, nie mogę się już doczekać dymienia. I akurat przypomniała mi się niedzielna romowa z teściem którą przedstawiam poniżej. Dzwoni do mnie w niedzielę coś koło 15.00 i pyta - słyszałem że w sobotę zadymiasz a czy mi też coś uwędzisz? mój teściu to generalnie spoko gość to mówię że tak, nie ma problemu i pytam co ma - - a odmroziłem wczoraj jakaś szynkę, coś z dziczyzny, coś tam jeszcze i zapeklowałem, no to ja się pytam jakim sposobem, - jak to jakim na jajko a jaka waga mięsa - nie wiem, a po co ważyć a ile wody - nie wiem, może ze cztery litry a ile użyłeś peklosoli - jakiej peklosoli, wrzuciłem parę łyżek soli i jajko wypłyneło, wszyscy tak robią Z deka mnie zamurowało ale krztusząc sie ze smiechu bąkam coś o stężeniu, wadze mięsa itp, na co teściu zgasił mnie szybciutko że co ja młody będę starego pouczał jak on zawsze tak robił i było dobre. A że teściu z tych co to zawsze wszystko najlepiej wiedzą to dałem sobie już spokój. I teraz hehe myslę czy się z tego nie wykręcić bo jak go znam to jak coś nie wyjdzie to stwierdzi że zle uwędziłem. Ale sam jestem ciekaw co z tego wyjdzie. Podsumowując to sporo ludzi z którymi rozmawiałem o wędzeniu pekluje w taki sposób a jak się pytam o obsuszanie to wielkie oczy robią. Czuj dym. Zigo
-
Dzięki Berni Do czegoś podobnego będę właśnie dążył. Zostało mi sporo resztek budowlanych po budowie swojej chałupy i na wiosnę chciałbym je chociaż po części wykorzystać do postawienia jakiejś zgrabnej wędzarni. A że wieczory teraz długie to jest czas aby coś z grubsza zaprojektować. A póki co szykuje się do sobotniego wędzenia w beczce. Pozdrawiam Zigo
-
Berni a masz może jakieś materiały z budowy swojej wędzarni?
-
Berni masz bardzo elegancką wędzarnię. A ten karmnik to wypasiony pomysł. Niezle się uśmiałem. Będę się wzorował przy budowie swojej murowanej wędzarni. (na razie beczka) No i wyroby palce lizać. Pozdrawiam Zigo
-
Tim , dzięki. Podejdę chyba do tematu. Zapowiada się ciekawie przyszły weekend. Asortyment wyrobów do uwędzenia rośnie, znaczy na sobotę muszę jakąś dobrą nalewkę zorganizować. :grin: :grin: :grin: [ Dodano: Nie 05 Gru, 2010 20:22 ] No nie złożyło się, ale w sobotę nadrobię tą zaległość i zapodam sobie własnoręcznie uwędzone goloneczki. :thumbsup: :thumbsup: :thumbsup: Forumowicze drodzy podajcie proszę jakieś linki o sznurowaniu, szukam ale nic konkretnego jak na razie nie znalazłem.
-
Właśnie zakończyłem przekładanie wędzonek. Woda około 5 stopni, zimna jak diabli. Wszystko w porządku, solanka klarowna i fajnie zajeżdza czosnkiem. Mam pytanie do fachowców - czy golonka nadaje się do wędzenia? Żona wyciągneła kilka małych goloneczek z zamrażarki i tak się zastanawiam co z nią zrobić - tradycyjnie w piwku czy może właśnie do beczki ją zapakować.
-
Witam , Zigo , w tym temacie : http://www.wedlinydomowe.pl/forum/viewtopic.php?t=6181&postdays=0&postorder=asc&start=30 poruszałeś problem słoności i dostałeś wskazówki. Chyba źle odrobiłeś zadanie domowe lub zgubiłeś notatki. I wszystko notuj , bo pamięć jest ulotna :smile: Myślę że własnie dobrze odrobiłem a i wszystko co do tej pory zrobiłem mam dokładnie odnotowane. Ale jako początkujący cały czas mam pełno wątpliowści dlatego zdecydowałem się podpytać czy wszystko będzie dobrze. A mówią że kto pyta, nie błądzi. Przy pierwszym wędzeniu czyli dwóch poledwiczkach i 4 małych szyneczkach trzymałem się przepisu od Miro - na 3,8 kg mięsa dałem 1,6 litra wody i 167 gram peklosoli. Przy pięciu dniach peklowania te 167 g to było znacznie mniej niż jest w tabeli(225 g) a mięsko wyszło jednak dosyć słone. Dlatego tym razem zdecydowałem się polędwiczki i jeden schabik zapeklować osobno używając dosyć słabej solanki. A resztę według tabeli i porównując do pierwszego wędzenia mam stresa że będzie za słone. Ale cóż, tylko metodą prób i błedów wypracuję sobie własny punkt odniesienia co do słoności. Przy następnych peklowaniach będę się trzymał ilości wody zgodnie z tabelą natomiast ilość peklosoli zmieniał w zależności od tego jak będą smakować kolejne wędzonki. Ale na razie ta niepewność dodaje mały dreszczyk emocji do całego procesu. :grin: W każdym razie zaczyna mi sie to coraz bardziej podobać. Zaczynam poważnie myśleć o kursie w SMD i o wybraniu się na zlot wędzarniczej braci. Pozdrawiam Zigo
-
koleżanko :lol: PS Tak jak pisałam słoność jest względna- stężenie jakiego użyłeś mieści się w granicach normy , musisz od czegoś zacząć i następnym razem ewentualnie skorygować lub nie. No wyszło małe faux pas, nie doczytałem, przepraszam :blush: .
-
Czyli w przypadku tych 12 kilogramów wyszło mi prawie 110 gram peklosoli na litr, i mam spore obawy czy nie wyjdzie za słone. Trzymałem się tabeli Dziadka z tym że nie zrobiłem nastrzyków. Może nie będzie tak zle. W każdym razie kolego Chudziak dziękuję za tak szybką odpowiedz tym bardziej w sobotę o takiej porze. :clap: Zigo
-
Witam Serdecznie Po pierwszych próbach na całym "Dziadkowym" kurczaku, udkach z kurczaka i kilku małych szyneczkach przyszedł czas aby się zmierzyć z poważniejszym wędzeniem. Kolega postanowił zaryzykować i w minioną środę przywiózł mi 15 kilogramów mięska do przerobienia na pyszne(oby) wędzonki. Mniej więcej było to około 4 kg szynki (po podziale wyszło 3 kawałki mniej więcej równe wagowo) 2 kg polędwiczek (4 sztuki) 2,5 kg schabu (po podziale 2 sztuki - 1 kg i 1,5) 4 kg chudziutkiego boczku (po podziale 4 szt po około kilo) 2,5 kg słoninki (zrolowałem i związałem sznurkiem) plus cztery główki czosnku bo kolega go bardzo lubi. Po przemyśleniu postanowiłem to podzielić i peklować w dwóch naczyniach, oddzieliłem polędwiczki i mniejszy kawałek schabu co dało 3 kg wyrobów. Na to przygotowałem solankę o składzie – 1 litr wody, 60 gram peklosoli, 60 gram soli, łyżeczka cukru, około 0,2 litra wywaru z pieprzu i paru ząbków czosnku oraz kilka pokrojonych ząbków czosnku bezpośrednio do solanki. Reszta czyli 12 kg przyszłych pysznych(oby) wędzonek poszło do zalewy o składzie – 4,5 litra wody, 520 gram peklosoli, 3 łyżeczki cukru, 0,2 litra wywaru na pieprzu i czosnku plus czosnek luzem. Wędzić mogę dopiero 11 grudnia czyli peklowanie 8 dni (w zalewie od czwartku), temperaturę utrzymuję właściwą czyli około 4 – 5 stopni Celsjusza. Codziennie mięsko wyjmuję i przekładam. Mam prośbę do doświadczonych wędzarników o opinie czy nie popełniłem większych błędów przy peklowaniu i ewentualne uwagi lub porady. Po uwędzeniu na pewno się pochwalę na forum efektami swojej pracy. (o ile będzie się czym pochwalić) Pozdrawiam wędzarniczą brać. Zigo , :grin:
-
Kurs w dniach 10-12.12.2010 r. - informacje
zigo odpowiedział(a) na Maxell temat w KURSY - archiwalne
Witam Koledzy a kiedy planujecie kolejny kurs bo na ten już nie dam rady się zapisać. Pozdrawiam Zigo -
Ja nie zasnąłem . Ta słoność się wyrówna po dokładnym wystudzeniu w lodówce. PS.Pozdrawiam Kwidzyn - jak tam budowa mostu pod Korzeniewem ? Byłem pierwszy na budowie by sprawdzić czy nie ma niewybuchów :wink: Dzięki za pozdrowienia. Budowa ruszyła "z kopyta" miesiąc temu. W grudniu 2012 ma być gotowy według zapewnień i wykonawcy (Budimex) i inwestora (Kwidzyn). Ale w naszej rzeczywistości tego typu inwestycje raczej w planowanym terminie nie są kończone. [ Dodano: Sro 24 Lis, 2010 12:46 ] Andyandy, dziękuję. Wcześniej ze dwa, trzy razy byłem tylko obecny przy wędzeniu ale teraz wiem że to nie było wędzenie a "okapcanie i gotowanie". Chociaż i tak niezle smakowało. No i na tyle mi spodobało że teraz wszystko sam przygotowalem i zrobiłem ale wczesniej się odpowiednio dokształciłem w 90% z tej stronki. Wyszło na tyle dobrze że jestem już całkowicie zarażony "wirusem" zwanym wędzarnictwem. A bosy kurczak wisiał nóżkami centralnie nad wylotem dymu i trochę za nisko. [ Dodano: Sro 24 Lis, 2010 12:56 ] Kolego Nestor, ja bym tego talentem nie nazwał ale dziękuję. Jak jest o czym to lubię coś skrobnąć a że wena akurat przyszła to i tak się chamowałem bo by dwa razy tyle wyszło. W każdym razie na pewno będę się teraz częsciej udzielał na tym forum. [ Dodano: Sro 24 Lis, 2010 12:59 ] Arkadiusz ja osobiście nie zalecam Twojej metody,jest ona sprzeczna z właściwym procesem osadzania. Zigo potwierdzam,ale się uśmiałem z kuraka bosego :lol:Marku a jaką metodę zalecasz, jaki proces jest własciwy - napisz coś więcej w tym temacie.
-
No i stało się, w miniony weekend zaliczyłem pierwsze samodzielne wędzenie. W sobotę popełniłem kurczaka według przepisu Dziadka i testowo jedną szyneczkę a w niedzielę przy ładnej pogodzie dwie polędwice i 4 szyneczki.. Poniżej przedstawiam opis dokonań oraz wrażenia: Sprawa zaczęła się tydzień temu w niedzielę, około 4 kg mięska (dwie polędwice i 5 szynek) poszło do zalewy. Przyrządzając solankę trzymałem się przepisu od Miro, na 1,6 litra wody zapodałem 170 gram peklosoli, do tego na 200 ml (odlane z tych 1,6) wody przygotowałem wywar z kilku ząbków czosnku i ziół. (po około łyżeczce pieprzu, majeranku, ziela angielskiego i oregano). Wszystko razem do gara i do lodówki, cały czas pilnowałem temperatury prawie jak aptekarz – między 4 a 6 stopni Celsjusza. Do tego codziennie mięsko przewracałem a w poniedziałek trochę ponastrzykałem. Wędzenie zaplanowane na niedzielę – strasznie się ten zeszły tydzień dłużył. Nie wiem jak wytrzymam peklowanie dwu tygodniowe. W międzyczasie wymyśliłem sobie że w sobotę zmierzę się z kurakiem według przepisu Dziadka. W piątek rano do masarni i trafił się ładny 2.5 kg ptaszek. W domu ptaszysko zostało umyte i do solanki. Według tabeli 1 litr wody i 80 gram peklosoli - przygotowanie tego to chwilka ale „zatopienie” kuraka w litrze wody niestety przerosło moje możliwości. Po godzinie walki z garami dolałem 200 ml wody z 30 gramami peklosoli. Ogólnie trzeba stwierdzić .ze 0,4 litra wody na kilogram mięcha to trochę mało, z szynkami też miałem sporo kombinacji aby utrzymać je pod wodą. W końcu kurak zatopiony i na dobę do lodówki. W piątek wieczorem zadecydowałem że powinien mieć (kurczak znaczy) towarzystwo w beczce i wyciągnąłem najmniejszą szyneczkę. Od razu ją w siateczkę i przez noc obciekła. Pierwszy dzień wędzenia: sobota Pobudka około 10.00 (w piątek byłem na pępkowym), za oknem kropi deszcz a ja od razu do kuchni grzać wodę na parzenie. Termometr do gara i czekam. Jest 90 stopni , ptaszka napchałem zieleniną z przyprawami i do wody, podtrzymuję taką temperaturę około 15 minut. Następnie około godziny się parzy w tem. około 75 – 80 stopni. (do osiągnięcia w piersi 74 stopnie zgodnie z zaleceniami Dziadka). Jak kurak wygrzewał się w garze ja zaczynam rozpalać w palenisku i rozgrzewać beczkę (na początku grabem później olchą i wiśnią). Deszcz w najlepsze mży. Około 12:30 kurczak i szyneczka wiszą w beczce a ja pilnuję temperatury jak oka w głowie. Dzięki tej stronce i pomocy forumowiczów wiem że podsuszanie to kluczowy etap. Tem. wacha się między 40 a 50 stopni czyli dobrze, latam cały czas między beczką a paleniskiem a deszcz nie zgadniecie - …. non stop kapie mi na głowę. Około 14.00 organoleptycznie stwierdziłem że wyroby są suche i nakrywam beczkę workami jutowymi (po kawie).Temperatura od razu skacze do góry, staram się ją utrzymać w granicach 70 – 90 stopni co nie jest proste. No i moknę w najlepsze. Około 17.00 ptaszek ma piękny ciemnobrązowy kolor i decyduję się go wyciągnąć. Szyneczka dalej wisi. Rodzinka się zbiega do kuchni i zaczynamy degustację. Wygląd, soczystość, zapach, aromat – jak dla mnie super. Jeśli chodzi o smak to tu zdziwienie bo generalnie nie czuć soli, jedynie w skrzydełkach wyraźnie wyczuwam słoność. Ale ogólnie w smaku bardzo dobry a pierś jest niesamowicie soczysta co było dla mnie dużym zaskoczeniem. Około 18.00 wyciągam szyneczkę, i tu szok – przestało padać, po degustacji stwierdzam że wyszło bardzo dobrze – smak super, słoność w sam raz, zapach, aromat, wygląd idealnie, jedynie kruchość mogła by być lepsza, myślę że z godzinę jeszcze mogła powisieć. Stwierdzam że jak na pierwszy raz wyszło całkiem dobrze. Dwie pierwsze fotki są z pracy sobotniej. Pozostałe z niedzielnej. Drugi dzień wędzenia: niedziela Wstaję około 08.00 i zerkam za okno – NIE PADA. Około 09.00 wspólnie z moim dobrym kolegą wyroby pakujemy do siateczek. Niezdarnie to wyszło ale z czasem dojdziemy do wprawy. Spokojnie rozpalamy palenisko i po godzinie wieszamy mięsko. Po sobotnim wędzeniu mam już wprawę i obsuszanie poszło sprawnie. Pogoda tym razem dopisała i z przyjemnością pilnowaliśmy beczki patrząc jak wędzonki nabierają kolorytu. Zakończyliśmy pracę miedzy 16.00 a 17.00 i zaczęło się próbowanie. Polędwica jak dla mnie wyszła rewelacyjnie chociaż dla innych była za słona, szynki w sam raz – soczyste, kruche, jak dla mnie za mało słonawe. Jedną na próbę sparzyliśmy i oceny były podzielone – jednym bardziej smakowało, innym mniej. Musze się przyznać że zapomniałem o jednej rzeczy – po wyjęciu z solanki nie opłukaliśmy mięsa – pytanie czy to ma istotny wpływ na końcowy efekt. Podsumowując to myślę że jak na pierwszy raz wyszło bardzo dobrze(głównie dzięki tej stronie!!!!). Następnym razem pójdę już na całość – schab, szynki, boczki i kiełbaska. Jeśli ktoś zasnął czytając moje wypociny to przepraszam ale musiałem się „wygadać” Pozdrawiam Zigo
-
Dzięki Roger, na pewno tak własnie zrobię. Pozdrawiam
-
Może to nie do końca jest zgodne z duchem sztuki wędzenia ale dla początkującego "wędzarnika" (to moje pierwsze poważne samodzielne wędzenie) wydaje mi się to bezpieczniejsze niż podsuszanie w wędzarni. Po prostu boję się że będę miał duże problemy z utrzymaniem odpowiedniej temperatury w mojej beczce. Chyba pójdę na kompromis i podzielę mięsko w taki sposób że część podsuszę w beczce a część termoobiegiem.
-
A propo obsuszania to nasuneło mi się pytanie - czy możnaby po obcieknięciu obsuszyć mięsko w piekarniku z termoobiegiem, w tem. około 40 stopni C przy otwartych drzwiczkach? Czy ma to sens? Może już ktoś próbował takiego sposobu. Pozdrawiam Zigo
-
Arkadiusz - no ja mam w praktyce prawie zerowe pojęcie o wędzeniu ale przestudiowałem dokładnie, nie tylko porady Dziadka. Chyba wszystko co było w artykułach na temat peklowania, obsychania, podsuszania, parzenia i wędzenia. I idę na całość - żadnych "szmat" nie będę używał. Jak się uda to będę podwójnie zadowolony. A jak nie, to będzie nauka na przyszlość. (chociaż nie ma takiej opcji żeby się nie udało) Maxell - poprzeglądałem Materiały do Kalendarza - normalnie MASAKRA. Mało się na monitor nie rzuciłem. :grin: :grin: :grin: W czwartek będę miał kilka świeżych dorszy i też myślę żeby coś uwędzić, ale na stronce nic o dorszach nie znalazłem. Może ktoś by mógł coś podpowiedzieć. Z góry dzięki.
-
Wczoraj nasuneło mi się jedno pytanie - jak to jest z wkładaniem mięska do pończochy? Kilku znajomych mi doradzało aby właśnie wędzić w pończochach, ale na stronie i forum nie znalazłem na ten temat zbyt wielu informacji. Czy na pierwsze samodzielne wędzenie można taki patent zastosować czy lepiej jednak próbować wędzić bez użycia tego typu "ułatwień. Pozdrawiam Zigo
-
Arkadiusz, cały czas mi łazi po głowie czy faktycznie nie za mało. Ale podjąłem już decyzję że nic nie zmieniam - będę miał punkt odniesienia na nastepne wędzenia. Oczywiście po wędzeniu opiszę wrażenia smakowe i nie tylko. Chudziak - dlatego wczoraj włożyłem mięsko na parę godzin do zamrażarki i schłodziłem do 3 - 4 stopni. Pozdrawiam
-
Dzięki jpionka, tak właśnie zrobię. Założyłem sobie zeszyt i wszystko będę dokładnie zapisywał - z czasem ustalę jakieś normy pasujące całej rodzinie. Pozdrawiam
-
Arkadiusz dzięki za szybką odpowiedz. A ile byś dodał peklosoli jeszcze? Ja lubię wyroby bardziej słone ale żonka i dzieci mogą marudzić. Według tabeli Dziadka powinno być 232 g a dałem 170 (tak wychodziło z przepisu Miro), a to spora różnica.
-
Witam Wszystkich Zadymiaczy bardzo Serdecznie. Od dłuższego czasu chciałem dołączyć do tak Szacownego grona i w końcu jakieś dwa tygodnie temu zbudowałem sobie (a raczej skleciłem) wędzarkę z beczki metalowej. Do dna beczki jest dospawana rura z kolankiem o długości 2 metrów i przekroju 20 cm, palenisko zrobiłem wykorzystując szamotkę i bloczki betonowe, od góry przykryłem stalową płytą, drzwiczki do paleniska skleciłem z drewna i od strony "ogniowej" obiłem blachą. Po testowym rozpalaniu całość działa całkiem dobrze. Na próbę kilka dni pozniej uwędziłem na szybko kilkanaście okoni które podrzucił znajomy wędkarz. (wyciągnięte z Wisły). Ogólnie według mnie wyszły średnio. Ale rodzina i goście chwalili i znikły szybciutko. Od tamtej pory przez dwa tygodnie regularnie dokształcałem się na tej stronce i na forum. No i nadszedł czas aby zmierzyć sie z poważniejszym wędzeniem. Wczoraj pierwszy raz samodzielnie przygotowałem solankę na 3,8 kg mięsa. (w większości szynka i dwa kawałki polędwicy). Solankę zrobiłem następująco: 1,6 litra wody, schłodzonej do 10 stopni 170 gram peklosoli wywar przygotowany z 200ml wody (odlanej z tego 1,6 l), plus czosnek, majeranek, liście laurowe, oregano, pieprz i pół łyżeczki cukru, trochę magii, solanka plus wywar zmieszane razem i schlodzone do 9 - 10 stopni, nastepnie mięso i solanka do gara i do lodówki - na razie na zewnątrz trochę za ciepło, w lodowce bede w stanie utrzymać temperaturę około 8-10 stopni. Peklować planuję 5 dni czyli do piątku, w piątek chciałbym zasznurować lub zasiatkować i odstawić aby obciekło i przeschło. No i w sobotę wędzenie. (drewno głównie olcha z dodatkiem wiśni) Starałem się trzymać przepisu od Miro:Artykuły > Mokre > Mój sposób na peklowanie Oczywiście jako całkowicie początkujący mam kilka wątpliowści i pytań: czy w ogóle można peklować szynkę razem z polędwicą? czy solanka nie będzie za słaba? czy cukier powinienem dodać do wywaru czy bezpośrednio do solanki? chciałbym również dzisiaj dwa kawałki szynki nastrzknąć solanką - nie będzie za pózno? Za wszelkie uwagi z góry dziękuję. Muszę się przyznać że jestem podekscytowany i nie mogę sie doczekać soboty. Pozdrawiam Zigo