Tak się składa, że pochodzę z okolic Rzeszowa. Tak jak pisała EAnna - taką kiełabasę z oczkiem wyrabia się u nas nie tylko odkąd sięgam pamięcią (a sięgam jakieś 40 lat) - ale odkąd sięgał pamięcią mój dziadek. Tego typu kiełbasy były w czasach komuny przez naszą rodzinę i ich znajmomych traktowane jak prawdziwa kiełbas wiejska - i robiły furorę w różnych częściach Polski. Zapewniam Was, że mój dziadek, ojciec czy wielu sąsiadów - którzy zabili w swoim życiu setki świń - potrafili zrobić wiele rodzajów kiełbasy - także tę peklowaną - a kiełbasę, o której mowa robili z wyboru, a nie z braku umiejętności. Powiem więcej - niedawno w naszej miejscowości powstał duży, profesjonalny zakład mięsny - i poza standardowymi wyrobami robi nadal także taką kiełbasę, jako wyrób regionalny. Można ją lubić, albo nie - ale nazywanie tego "bublem" zwyczajnie mnie śmieszy. To trochę tak, jakby ktoś całe życie jadł biały chleb - a potem razowy nazwał bublem, bo nie umieli dobrze mąki przy mieleniu oczyścić :lol: Co do trwałości tej kiełbasy - NIGDY nie spotkałem się w mojej rodzinnej z przypadkiem zatrucia się nią. Owszem - jedzona na świeżo była ciężkostrawna i potrafiła "siąść na żołądku" - ale nic ponadto. Bywało, że wisiała "w komorze" przez parę miesięcy. Jeśli było sucho i przewiewnie - jedynie wysychała i kruszała w miarę upływu czasu. Znajomi z Warszawy suszyli ją w zimie na grzejnikach ;-) No i nie do końca jest tak, jak pisze Dziadek. Może i tego typu kiełbasę wpisano do oficjalnych receptur jako głogowską. Ale kiełbasa głogowska (przynajmniej ta sprzedawana obecnie w Głogowie Młp., Sokołowie Młp., Rzeszowie, Kolbuszowej i okolicach) jest zupełnie inna. Wiem - bo bywam tam u rodziców po kilkanaście razy w roku. [ Dodano: Wto 24 Wrz, 2013 01:09 ] Dodam jeszcze, że tej kiełbasy prawie nigdy się nie parzyło. U mnie - tylko wtedy, gdy szykowało się ją na "święconkę" do koszyka Wielkanocnego. W mojej skromnej ocenie - po sparzeniu traciła połowę smaku...