Skocz do zawartości

SBYSZEG

Użytkownicy
  • Postów

    67
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez SBYSZEG

  1. Witam serdecznie dawno tu nie byłem. Najlepsze życzenia noworoczne dla Braci Wędzarniczej i ich Rodzin. Zwłaszcza niezawodnego zdrowia i normalności w nowym roku. Aby koronowirus nie poznał Waszych adresów. A teraz do rzeczy. Robiąc coś z ocynkowanych puszek i polakierowanych zakrętek słoikowych przeznaczonych do korzystania w temperaturach żarzenia drewna, powinniśmy mieć świadomość, że te wspomniane substancje (cyna, tworzywa sztuczne ) w tych temperaturach podlegają termicznemu rozkładowi i przekształceniu w substancje szkodliwe, a wręcz trujące. Tak więc musimy mieć świadomość, że oprócz dymu na powierzchniach wędzonek należy oczekiwać także osadzenia się toksycznych produktów rozkładu termicznego tych wspomnianych substancji. Kiedyś już tu opisywałem, że byłem świadkiem wędzenia na wsi w prosty i klasyczny sposób w wędzarni wykonanej z 4 polakierowanych drzwi z rozbiórki. Gdzie widać było jak farba olejna najpierw spęczniała , a na koniec dopalała się smoląc wędzonki. Zaproponowany tu pomysł poprawny technicznie jak działa to do wykorzystania. Ale wcześniej wypaliłbym i oczyścił wykorzystywane puszki i nakrętki. Tu coś o trującej cynie http://www.dobrylekarz.info/opis-choroby/zatrucie-cyna.htm
  2. No tak, pod warunkiem, że będzie 100% tłuszczu w tłuszczu. ​ Bo inaczej to tłuści skazańcy w Stanach przeżywali by swoje wyroki na krzesłach elektrycznych.
  3. .Zgadza się- tak jest. Ale chyba pamiętasz jak to Franek Dolas w swojej podróży do Polski na pokładzie JU 52 zrobił z fajki nadciśnieniowy dymogenerator na tkaninę wojłokową z opcją 100% pracy tworząc zadymienie wprowadzające w błąd pilotów niemieckich, czym udowodnił że fajka może pracować także w ruchu ciągłym przy wywołanym nadciśnieniu. Jak sobie przypomnimy z fizyki, że Ciśnienie – wielkość skalarna określona jako wartość siły działającej prostopadle do powierzchni podzielona przez powierzchnię na jaką ona działa, co przedstawia zależność: p= Fn/S gdzie: p – ciśnienie (Pa), Fn – składowa siły prostopadła do powierzchni (N), S – powierzchnia (m²). to warto zaobserwować jak działa strzykawka. Raz jest podciśnieniowa, a następnie nadciśnieniowa z użyciem tej samej siły przy wolnym wypływie,czyli o ile wypływ nie jest hamowany przez opór ciała iniekcji. Co do nadciśnienia w moim DG i podciśnienia w fajce to zachodzi taka prawidłowość,że w obu przypadkach aby wywołać przepływ powietrza i dymu w tych urządzeniach musi być użyta siła . I tu nie ma znaczenia czy tą siłę wywołasz przykładając raz pompę tłoczącą na wejściu, a drugim razem pompę ssącą na wyjściu. Pomijam tu jakieś opory, przepływy, gęstości, temperatury czy liczby Reynoldsa. Kolokwialnie czyli bardzo prosto. To tak jak z przykładowym pociągiem, ta sama lokomotywa może w tym samym kierunku, tak samo skutecznie, ciągnąć lub pchać z taką samą siłą ten sam zestaw wagonów. Jednak zdawać trzeba sobie sprawę, że technicznie zawsze łatwiej jest wytworzyć nadciśnienie niż podciśnienie. .Jak do góry to może myślałeś o konwekcji ? Albo coś tu nie rozumiem z tą prawie grawitacją .Jak dla mnie - to bardzo sympatycznie określenie . Wiem i widzę że to obaj wiemy. Tym sprowokowałeś mnie do zwierzeń. Wiele lat temu przez ten mały "dymogeneratorek" przepuściło się trochę kg tytoniu dla spragnionych nikotyny płuc (młody byłem i niedoświadczony, więc się sztachałem fajką konkretnie ), i przyznam się, że tylko kilka razy zdarzyło mi się "wyssać" jak odkurzacz tytoń do końca. ​ Ale tylko na początku przygody z fajką i z niewiedzy, a może z oszczędności aby nic się nie zmarnowało. Pewnie pamiętasz albo i nie, ile to się w Pewexie płaciło za Amphorę. . Smak, który po takich niedopalonych resztkach pozostał, był dobrym doświadczeniem. I powiem Ci, że po tym doświadczeniu zawsze współczułem ludziom, którzy zapuszczali krogulcze paznokcie chyba po to, by je wykorzystywać do przytrzymania peta przy wysysaniu ostatnich skrawków tlącej bibuły . Co do wędrówki powietrza i dymu w fajce, czy w moim DG to przeczytaj jeszcze raz co napisałem, bo mam wrażenie, że nie zostałem zrozumiany. W moim poprzednim poście jest błąd merytoryczny. W końcówce przedostatniego zdania użyłem sformułowania błędnego jest tak cyt: "... systemie spalania współprądowego tzw górne spalanie jest to spalanie czyste.", a powinno być : " ... systemie spalania współprądowego tzw dolne spalanie jest to spalanie czyste." Dziwne, że jakoś nikt tego nie zauważył Pozdrawiam.
  4. Dziękuję za ocenę i sympatyczną nazwę "niezłego dziwolągu" jak to określiłeś. Przez parę lat paliłem fajkę, a właściwie fajki bo miałem ich kilka. Nie będę się tutaj rozpisywać o przyjemności z palenia, budowie fajek czy sposobie przysposobienia mieszanek tytoniowych, bo to nie ten temat. Na podstawie zdobytego wieloletniego doświadczenia i obserwacji zauważyłem, że: 1/PALENIE TYTONIU SZKODZI ZDROWIU I PORTFELOWI. 2/PALENIE FAJKI I PROCES DYMOTWÓRCZY DO WĘDZENIA przy pomocy dymogeneratora są bardzo kompatybilne w zakresie zachodzących w obu układach zjawisk. To ostatnie spostrzeżenie, nasunęło mi pomysł (o czym pisałem we wcześniejszych postach) wykorzystania rozwiązań z systemów działania fajki do zaprojektowania i zbudowania na tych wzorcach DUŻEJ FAJKI do zadymiania nie płuc tylko wędzarni. Dla zainteresowanych to wzorowałem się na systemie FALCON i fajki typu niemieckiego oraz ich hybryd. Nawet zapalenie zrębek jest takie same jak zapalenie tytoniu w fajce. Moim pomysłem było jedynie ogarnięcie tego wszystkiego i dostosowanie systemu fajkowego do zastosowania w DG oraz autorski pomysł z perforowanym pełno objętościowym rusztem, którego dno było zainspirowane wklęsłym dnem od butelki na wino.Chyba powszechnie wiadomo dlaczego butelki od wina (niektóre teraz, kiedyś wszystkie) miały wklęsłe dno. Wcześniej testowałem różne popularne na forum konstrukcje DG i podobne, ale powtarzały się opisywane przez innych mankamenty. Z klasykami nie mój ma niewiele wspólnego, tak ja to oceniam. Najważniejsze, że nie ma dyszy inżektorowej, która powinna być zaprojektowana i dobrana pod określone parametry, a nie na oko. Wtedy będzie naprawdę skuteczna i wydajna. Z dyszami miałem okazję pracować zawodowo jako strażak,bo było ich sporo w sprzęcie pożarniczym. Co do typu spalania to masz rację, W każdym DG powinno być spalanie przeciwprądowe czyli górne. Jest to spalanie brudne. Co do pieców, o których wspominasz to ich nigdy nie widziałem i nie mam pojęcia jak pracują i dlaczego się do nich nie zagląda. Jeżeli są to urządzenia nowoczesne to na pewno są to urządzenia o systemie spalania współprądowego tzw górne spalanie jest to spalanie czyste. A zaglądanie w trakcie pracy takiego pieca do komory spalania zapewne powoduje zassanie świeżego powietrza, zgaszenie płomienia i wtedy buummm !!!
  5. Witam. Tytuł może trochę prowokujący. Ale chciałem się podzielić następującym doświadczeniem,które niedawno mi się zdarzyło . Otóż w trakcie wędzenia przy użyciu mojego DG, praktykuję w trakcie jego pracy dosypywania garści zrębek, gdy jest już wytlona prawie całość zasypu zrębków. Taka garść zrębków przedłuża dymienie o 10-15 min. Robiłem to już wielokrotnie, aż jednego razu w momencie zdejmowania górnej pokrywy nastąpiło z wnętrza DG fuknięcie niebieskawo przezroczystym obłoczkiem. Podobnie jak to jest przy zapalaniu na kuchence palnika gazowego gdy kurek jest już odkręcony, a gaz zapalamy z opóźnieniem. Ponieważ było już ciemno to efekt optyczny był spektakularny. Dodam, że wędziłem wtedy zrębkami bukowymi. "Ognisty podmuch" (oczywiście w wersji mini)" żadnych szkód nie uczynił. Wiadomo, że w momencie zdjęcia wierzchniej pokrywy DG nastąpiło gwałtowne ochłodzenie wnętrza DG, przez co nastąpiło zassanie powietrza z zewnątrz i stworzenie mieszanki wybuchowej. Czy ktoś z forumowiczów miał z takim zjawiskiem do czynienia, albo o tym słyszał? Jeżeli takie zjawisko wystąpiło w skali mikro to czy przypadkiem nie należy się tego spodziewać w skali makro ! Dla tych co nie znają konstrukcji mojego DG załączam zdjęcia. Pozdrawiam.
  6. Na pewno wiesz, że na takiej blaszce można podpiec i rydzyka, i zieloneczkę, i kanię, i gołąbeczkę ... Tylko posolić trzeba. A rok zapowiada się mokry i ciepły to grzybki powinny się wysypać.
  7. Zgadzam się z Tobą, też tak myślę.Jak się tak zastanowić to system wywarzania dymu przez tarcie nie ma uzasadnienia ekonomicznego i technologicznego. Wynika to z bilansu energetycznego. Proste porównanie. Przedstawię to dla dwóch układów, wytwarzanie dymu przez tarcie i wytwarzanie dymu przez podgrzewanie. W założeniu przyjmijmy dostępną energię w postaci zasilania elektrycznego i takie same parametry energetyczne do wytworzenia dymu (taka sama masa i rodzaj drewna i temperatura dymienia) pomińmy koszty urządzeń i ich amortyzację. Uproszczony bilans wygląda tak: tarcie : - energia elektryczna zasila silnik, który zamienia ją na energię kinetyczną, która przez tarcie drewna o obrotową powierzchnię zamienia się na energię cieplną,podgrzewanie: - energia elektryczna zasila grzałkę zamieniając się na energię cieplną.W obu przypadkach ilość energii potrzebnej do wywołania zjawiska pirolizy takiej identycznej materii drewna w identycznych warunkach zewnętrznych będzie taka sama. Ale oba systemy różnią się w sposobie uzyskania tych parametrów. Bo na przykład trzeba pamiętać, że silnik ma mniejszą sprawność niż grzałka dochodzą do tego straty na mechanizmach, a konserwacja i naprawy silnika są zdecydowanie droższe. Czyli do silnika musi być doprowadzona większa moc niż do grzałki. Wiem, wiem na grzałce też są straty, ale można tak skonstruować grzałkę, aby wytworzone ciepło skoncentrować na jak najmniejszej powierzchni drewna.
  8. Ja Tobie wierzę, że jest jak opisujesz. Jak byłem dzieckiem to u mojej Cioci mieszkającej na wsi w Wielkopolsce ( kiedyś powiat Międzychód) w chałupie o konstrukcji z końca XVIIIw, (tak ocenili to etnografowie w latach 60 XXw na podstawie badań drzwi wejściowych o czym było głośno w naszej rodzinie) Chata kryta strzechą trzcinową ściany mur pruski z dębowych bali wypełnienie z gliny i trzciny, wewnątrz kuchnia kaflowa z dymnikiem pojemności oceniam teraz na ok 1/2 lodówki, w której jak pamiętam zawsze coś z mięska i kiełbas wisiało. Jak przyjeżdżaliśmy na wakacje do cioci to moi rodzice zachwycali się tymi wyrobami. My jako dzieci także. I dobrze pamiętam, że kolor mięska był naturalny czerwony. Wisiała tam też wędzona świńska tylna cała noga w skrzących się białych nalotach soli, z której Ciocia ostrym nożem potrafiła wyciąć cieniutkie plasterki szynki. Pamiętam, że te wędzonki były mocno słone i wisiały w dymniku czekając na nasz przyjazd od Wielkanocnego świniobicia. Dymnik był z szybrami, które Ciocia w czasie gotowania na kuchni niekiedy przestawiała. Ciocia też, jak to drzewiej bywało robiła bardzo smaczne przetwory mięsne także w wekach. Była zresztą świetną gospodynią . Pamiętam smaczne grzybki w occie, masło i sery z koziego mleka, marynaty z ryb w tym z węgorzy z miejscowego jeziora, przetwory i owoce ze swojego sadu. Ale dla mnie największym przebojem Cioci było nie wiem jak to nazwać, pasowałoby na mus poziomkowy. A robiła to w ten sposób. Zbierała leśne pachnące poziomki, które ucierała z cukrem pałką w makutrze/donicy. Następnie utarty mus przekładała do szklanek musztardówek (starsi wiedzą o co chodzi). Smarowała spirytusem dla dezynfekcji brzegi szklanki. Zakrywała szklankę celofanem i zawiązywała sznurkiem konopnym. Jak w zimie otwieraliśmy taki słoik i smarowaliśmy musem świeży chleb, to roznosił się wspaniały zapach lasu i leśnych poziomek, a smak tego deseru był nie do opisania. Dlaczego to mile wspominam, bo były to moje smaki z dzieciństwa. Cioci już dawno nie ma bo zmarła, a niezamieszkała chałupa zawaliła się. Uważam, że jeżeli Twoje wyroby są smaczne i dobrze zakonserwowane to nie ma co się martwić i kombinować jak usprawnić coś co jest już dobre i sprawdzone. Życzę powodzenia w podtrzymywaniu dziadkowej tradycji wędzarniczej.
  9. Jakby taca nie była wypoziomowana, tylko lekko pochylona, to ociek miałbyś zgromadzony w jednym konkretnym miejscu.
  10. Myślisz o elektronicznym czy mechanicznym rozwiązaniu ? No pominąłem rozwiązanie mieszane elektryczno-mechaniczne. Gdzieś mi się jeszcze wala w rupieciach, mojej modyfikacji termostat do silnika malucha (126p) taki mosiężny zbiorniczek mieszkowy napełniony jakąś mieszanką glikolowo-alkoholową, która pod wpływem ciepła zwiększała objętość mieszka, a wtedy ten uruchamiał cięgno uchylające klapę układu chłodzenia, przez co silnik był wydajniej owiewany chłodzonym powietrzem. Fabryczny termostat zaczynał działać w temperaturze ok.72stC. Według opinii użytkowników i ówczesnych majstrów temperatura była za wysoka co powodowało przegrzewanie silników i ich awarie. No to sobie pomyślałem , że trzeba coś z tym zrobić. To wymyśliłem, że należy wymienić płyn w termostacie na reagujący na niższą temperaturę. Wybór padł na eter taki stosowany kiedyś powszechnie w medycynie. Temperatura wrzenia jak pamiętam to chyba temperatura ciała człowieka 36stC. Sporo się namęczyłem wymieniając te płyny. Stary płyn po wykonaniu małego otworu w sztywnym korpusie zleciał bez problemu.Natomiast jak napełnić eterem parującym w temperaturze otoczenia? Pierwsza próba niepowodzenie.Zanim napełniłem strzykawkę i termostat to wiecej jak połowa eteru uciekła w powietrze. Zrobiłem więc tak : butelkę, strzykawkę i termostat umieściłem w zamrażalniku na 1 dobę schładzając to do -12stC , a po wyciągnięciu w wełnianych rękawiczkach napełniłem termostat z minimalną stratą. Otwór zaślepiłem wcześniej dopasowanym drutem miedzianym,a następnie zalutowałem to miejsce. Termostat reagował już przy 30stC. Założyć tego nie zdążyłem, bo pojechaliśmy maluchem na wakacje do Bułgarii. Jakież było moje zdziwienie, gdy w tamtejszych upałach silnik wdzięcznie i oszczędnie sobie pracował. Bywał tak nagrzany, że jak się na niego splunęło to ślina się gotowała. A teraz wniosek z tej przydługiej opowieści. Modernizując termostat kierowałem się powszechnymi opiniami użytkowników i "majstrów". Nie przemyślałem tego do końca, a przecież była to konstrukcja wymyślona i przeznaczona do jazdy we Włoszech, w kraju o klimacie zdecydowanie cieplejszym od naszego. Więc z założenia ten silnik mógł i miał się przegrzewać. Nie przytoczyłem tej opowieści aby się chwalić, ale dlatego, żeby przemyśleć czy takim prostym urządzeniem można by sterować dopływem powietrza do strefy żarzenia czy to w palenisku czy w DG regulując w ten sposób proces dymienia i temperatury. Temperatura spada automatycznie zwiększa się dopływ powietrza i odwrotnie. Jakby cięgno w układzie klapka - termostat było zrobione ze śruby i nakrętki to ustawianie regulacji byłoby zdecydowanie łatwiejsze pod wybrane parametry. Andyandy to jest mechaniczne rozwiązanie. Pozdrawiam.
  11. Andyandy dobry pomysł, a najbardziej podoba mi sie drugi projekt , ale turbina zasysająca powietrze nie jest tu konieczna o ile zastosuje się tarcze wentylowane. Taka tarcza składa się z dwóch tarcz pomiędzy którymi jest właśnie turbina je chłodząca. Tylko w tym patencie trzeba zastosować do takiej tarczy mocny silnik. Pomyśl taka tarcza przy hamowaniu przenosi olbrzymie siły związane z zatrzymaniem kilkuset kilogramów będących w ruchu na jedno koło. No i trzeba by było dobudować coś w roli ABSu aby tarcza się nie zatrzymała. Można by było zastosować jakieś sprzęgło odśrodkowe. Żeby wywołać dym i następnie ogień przez tarcie nie trzeba dużych mocy. Przykład rozpalanie drewna przez tarcie patyków czy innych o korzystnym kształcie drewienek. Ale żeby wytworzyć tego dymu większą ilość konieczną do wędzenia to patyczkami tego nie zrobi. Tu potrzeba już konkretnej mocy. Myślę, że silnik ok. 2kW taki z odkurzacza możeby pasował. Trzeba też pamiętać, że tarcza po pewnym czasie zaklei się na powierzchni tarcia warstwą ze zgorzelą powstałą ze zmoły,żywicy, węgla itp. Nie wiem jak zachowa się tarcza z samochodu przy większych obrotach,tal aby dorównać obrotom np. szlifierki kontowej. Jak mam coś przeciąć drewnianego, a da się to zrobić przy pomocy szlifierki kontowej to tnę tarczą zbrojoną lub samą metalową po zużyciu na niej węglików spiekanych, i powiem,że wtedy wytwarza się sporo dymu, a powierzchnie przecinane pokrywają się cienką twardą bardzo gładką warstwą zwęglonego drewna. Powierzchnia tarczy natomiast zakleja się zgorzelą, powodującą zmniejszenie jej chropowatości. Robi się błyszcząca i śliska. Nawet pomyślałem, że można by coś na tej bazie zbudować do dymienia. Ostatnio tak nadymiłem w czasie cięcia w garażu, że uruchomiła mi się czujka dymowa. Ale szlifierka ma małą tarczę i wysokie obroty i powierzchnia cięcia przez tarcie jest stosunkowo mała. Niemniej jednak dla mojej 90 litrowej wędzarki dymu by wystarczyło. Tak oceniam. Tylko jakim kosztem ? Szlifierka kontowa nie może pracować godzinami. Dało by się to ominąć stosując obieg zamknięty dymu z jakimiś czasowymi włączeniami w celu doładowania dymyu Jak ktoś ma taki sprzęt to niech to sprawdzi. Oczywiście tarcze zbrojone, albo zużyte stalowe bez węglików. Pozdrawiam
  12. Na zdjęciu wygląda, że rura dymowa jest w poziomie. Takie ułożenie rury nie gwarantuje naturalnego ciągu. Spróbuj komorę podnieść wyżej co najmniej o wymiar średnicy rury aby dym miał pod górkę.
  13. No tak. A z czego składa się wódka? Czyżby jakieś równanie da się z tego utworzyć?
  14. Bez przesady. Brak takiej obróbki nie wpłynie na jakość pracy urządzenia. Taką obróbkę stosuje się do spawów, które stykają się ze środowiskiem agresywnym chemicznie lub z żywnością albo dla estetyki. Co do ceny to jej wartość jest tak indywidualna, materiał, narzędzia, czas robocizny przeważnie zależy od miejsca wykonywanej usługi i uczciwości majstra. Na przyszłość, proponuję abyś poszedł na zwiady do 2-3 majstrów, zapytał czy takie coś zrobi omawiając szczegółowo o co ci chodzi, i le to będzie kosztowało. Później wybierzesz tego, który ci pasuje, bierzesz materiał i idziesz dopiero wtedy ze zleceniem.
  15. Bardzo interesujący projekt. Mobilna, kompaktowa o zwartej konstrukcji umożliwia dowolną lokalizację, a na zimę łatwe garażowanie. Podoba mi się taka idea. A możesz opisać trochę więcej ile półek, jak rozwiązałeś dymienie i grzanie? Moja jest podobnej koncepcji i chyba mniejsza bo ma tylko 90 l pojemności. Pozdrawiam
  16. Piękna i droga rzecz. Pogratulować trzeba pomysłu i talentu oraz wytrwałości w realizacji dzieła. Mam działkę za Starymi Juchami i wielokrotnie przejeżdżam przez Ełk od strony Grajewa. Czy można by kiedyś przejazdem nacieszyć oko takimi pięknymi przedmiotami? Pozdrawiam i życzę dalszych inspiracji.
  17. Zapraszam na wątek /topic/13805-sbyszeg/page-4?do=findComment&comment=538414 gdzie szerzej opisałem interesujący Ciebie temat.
  18. SBYSZEG

    Kosmos wędzi

    Nooo.... Jak ładna to i pewnie smaczna... Gratulacje
  19. Maxell - czy będzie ciąg dalszy ?
  20. Witajcie. Spróbuję odświeżyć temat bo jest bardzo ciekawy. Przeczytałem wcześniejsze interesujące posty, a przedstawione argumenty nie do końca mnie przekonują do opowiedzenia się po którejś ze stron. Zapewne prawda leży po środku. Ale nie w tym rzecz. Jeden tekst z innego internetowego forum http://news.elektroda.pl/dym-do-wedzenia-t364957.html mnie zainteresował i chciałbym nim z Wami się podzielić pytając jednocześnie czy komuś jest znana praca doktorska, o której w tekście wspomniano. Chodzi o wpis login "@sok marchwiowy" który to napisał cyt.: Mała komora wielkości krążka. Pod spodem grzałka. Wszystko odbywa się przy bardzo małym dopływie powietrza, albo wręcz bez dopływu powietrza. Bez powietrza się tylko dymi a z powietrzem potrafi się zapalić. Doktoryzowałem się z wędzenia za pomocą dymu w płynie. To bardzo przyjazna technologia nie mająca nic wspólnego z " chemią ". Dym w płynie robią w ten sposób ze spalają określone gatunki drewna i przepuszczają dym przez wodę. Potem to oczyszczają z substancji rakotwórczych i szkodliwych. Śmieszne jest to ze te szkodliwe substancje nie wpływają na smak i trwałość wędzonki. Następnie oczyszczony roztwór zagęszczają przez odparowanie wody. Miałem trochę takiego roztworu. To działa. Robiłem najprostszą metodą. Rozrobiłem w wiaderku i zamaczałem udka od kurczaka. Po zamoczeniu do opiekacza żeby wyschły i tak kilkanaście razy. Upierdliwe to było, ale na próbę moglem się pobawić. Efekt był bardzo dobry. Brakowało jedynie koloru wędzonki, bo do koloru jest oddzielna kąpiel. Instalacja do takiego wędzenia prosta. W fabrykach kiełbas rozpylają taki wodny roztwór urządzeniami podobnymi do pistoletu do malowania natryskowego. Robią to w wielkich komorach. Panuje tam określona temperatura, żeby w przerwach między pryskaniami wysychało. Łatwo to powtórzyć w domu. Już się zabierałem do przerobienia ultradźwiękowego nawilżacza ale coś mi się w środku uwaliło i nie mogę jeść jeszcze z pół roku wędzonego. To sobie na razie darowałem. Ale jak mi się zdrowie poprawi i schudnę z 20 kilo to do tematu wrócę bo widzę ze w tym szaleństwie jest metoda. Do wódzi maszynerię też sobie zrobiłem. Żaden kryzys mnie nie ruszy.
  21. Czy proces solenia, wędzenia, odparzania zmniejsza ryzyko zakażenia się jakimś świństwem ? Chyba robi się to nie tylko dla poprawienia smaku. Widziałem taki film dokumentalny, gdzie Eskimosi z Alaski zjadali z apetytem jako rarytas wykopane z ziemi, a zakopane wiele miesięcy wcześniej olbrzymie śmierdzące zgliwiałe łby łososi. Dalej pokazano podobne sceny z europejskimi Eskimosami, którzy się zajadali wykopanymi z ziemi po wielu miesiącach leżakowania w ziemi foczymi odnóżami i płatwami rekinów. Nie widać było by coś przy tym wypijali dla zdrowotności. Ponieważ była to tradycja to zapewne nikomu nic nie zaszkodziło. I stąd moje pytanie, czy takie potrawy są wolne od wszelkiego chorobotwórczego świństwa ? Czy może tamta rasa człowieka jest odporna na wszelkie zgniłe paskudztwo ? Na pytanie redaktora dlaczego jedzą zepsute mięso, oni odpowiadali pytaniem, a dlaczego ludzie zachodu piją zepsuty i sfermentowany sok z winogron.
  22. A kinkiet to jakiej produkcji? Czy prawidłowo podłączony?. Pytam dlatego, że montowałem kiedyś u kolegi nowy włoski 3 ramienny żyrandol ze stali inox i się okazało, że przewód N neutralny był podłączony na obudowę żyrandola. Aż strach pomyśleć co by się działo gdyby ktoś zamienił w zasilaniu żerandola kolejność przewodów prądowego z neutralnym.
  23. Nie. Odbiór jest dołem. Górą jest inicjowane żarzenie zrębków i dostarczanie przez wentylator tą czarną rurką powietrza do strefy żarzenia. Tak to działa jak w fajce. Od góry się tli, a dymi dołem, a strefa żarzenia przesuwa się z góry na dół. Przy czym dym przemieszcza się z rusztu otworkami na bok i dalej między ściankami tuby DG a rusztu na dół w kierunku centralnego otworu w dnie tuby.
  24. To co na zdjęciach to nie jest kompletny DG jak sądzisz. To tylko jedna z jego części.To jest ruszt w którym następuje żarzenie zrębek. I to on w dolnej części potrafi się zakleić smolistą mazią. A kompletny DG i w częściach wygląda jak na zdjęciach poniżej. Jak widzisz nie ma u mnie żadnych dysz, które mogłyby się zatykać. Nie mniej problem osadzania się mieszaniny smoły+cząstki popiołu+sadza+żywice+dziegieć+inne syfy w dolnej części rusztu istnieje. Bo osadzać przy pirolizie drewna to się gdzieś musi, ale ważne jest też to gdzie się osadza. Dobrze, że to tam się osadza niż na wędzonkach. Jeżeli ten syf się nigdzie nie osadza przed komorą wędzarniczą, to może oznaczać, że albo osadza się to w komorze wędzarniczej na ściankach i przy okazji na wędzonakach, albo ulega to spaleniu w strefie spalania drewna z temperaturą powyżej 500°C. Ilość substancji lotnych, wydzielających się z drewna w temperaturze wyższej niż 500°C, jest znikoma. Zwiększa się istotnie ilość powstających wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych. Zwróć uwagę na układ filtrujący dym przed komorą. W rurze doprowadzającej dym umieściłem filtr taki jak w fajce tj. skręcony pasek wąskiej blachy. A na dnie tej rury zamontowałem słoik na skropliny tego syfu co się osadza na filtrze i ściankach rury i ścieka na dół. Słoik napełnia się na full po spaleniu 2-4 l zrębek w DG.
  25. Do czyszczenia jak chcesz użyć chemii to polecam wodę amoniakalną, albo inne środki z amoniakiem w składzie. Trochę śmierdzi i drażni, ale bezpieczniejszy od sody kaustycznej. Tu sobie poczytaj http://niezwykle-zastosowanie.blog.pl/2013/05/17/20-zastosowan-amoniaku/ . Też mam podobny problem,o którym napiszę szerzej w poście o swojej wędzarce. Tylko, że u mnie nie ma w DG żadnych zatykających się dysz. Radzę sobie w ten sposób, że rozbieram DG w niecałe 3 min i co się da usunąć mechanicznie to wyskrobię i wydłubię, a co nie to wypalam do czerwoności lutlampą gazową. Dla mnie nie ma to specjalnego problemu, ale jest jednak pewną niedogodnością. Na zdjęciach jest widoczne oczyszczanie spodu rusztu DG ze smoły i dziegciu. Więc jak masz taką możliwość to zdecydowanie polecam mój sposób. Jeżeli się na to zdecydujesz to grzej tak długo, aż znikną (ulegną spaleniu) cząstki sadzy, które w płomieniu gazowym żarzą się czerwonymi iskierkami. Pamiętaj aby nie studzić później wodą. Po ostygnięciu, resztki łatwo usuniesz mechanicznie drutem i przepłuczesz wodą.Ruszt jest wykonany z blachy nierdzewnej. Jak go zrobiłem to był czysty i błyszczący, a tera tak wygląda. Przewidując, że coś może się na dnie osadzać celowo dno wyprofilowałem jak na zdjęciu. Przy płaskim dnie czyszczenie musiało by być każdorazowo po użyciu.Dodam jeszcze, że ten nagar powstał po spaleniu ilości ok 8 l zrębek. Pojemność rusztu DG ok 1 l zrębków luźno ugniecionych. To jest już moje 2 czyszczenie od skonstruowania mojej wędzarki. I zauważyłem, że zrębki wiśniowe dają mniej smoły niż zrębki bukowe. Innych zrębek jeszcze nie używałem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.