Parę lat temu (może 5-6) moja ś.p. teściowa, która specjalnie "trzymała dla Pana doktora" 3 kozy, zaoferowała mi 2 koźlaki w wieku około 5-6 m-cy do przerobienia. Pan doktor wyjechał w swoje strony Tunezja, Maroko?. Mój szwagier- jej syn, ogłosił, że nie weżnie do ust. Przypadek sprawił, że odwiedził mnie w momencie, gdy koziołki były w wędzarni w formie kiełbasy. Wraz z towarzyszącymi mu dwoma kolegami "wrąbali" około 5Kg! popychając ją bardzo szlachetnym trunkiem., zachwalając gospodarza i wyrób. Po pewnym czasie (m-c lub dwa) poprosił by zrobić dla niego parę kilo kiełbasy takiej samej. Wyjaśniłem mu, że z uwagi na brak komponentów - koziny, temat jest nieaktualny. W pierwszym odruchu przewrócił oczami i powiedział " zastanawiałem się co matka zrobiła z tymi koźlakami" dodając były b. dobre. Niestety teściowa zmarła i koźlaków już nie było. Do wyrobu kiełbas użyłem całego wytrybowanego mięsa dodając 50% wieprzowiny w postaci boczku. Wędziłem olchą z dodatkiem brzoskwini, co dało piękny kolorek. Przyprawy jak do sarny. Część podpiekana, część parzona. Moim zdaniem oba rodzaje wyśmienite. Niestety od tamtego czasu nie miałem możliwości wykonania takiej kiełbaski.