Pewna Amerykanka była na wycieczce w Paryżu. Poszła do kabaretu, a tam gość wychodzi na scenę, kładzie orzecha włoskiego na krzesło, rozpina gacie, wyciąga członka i członkiem... rozłupuje orzecha włoskiego. Po powrocie do Stanów nasza bohaterka marzyła tylko o tym, by jeszcze choć raz w życiu zobaczyć ten show. Tak się złożyło, że pojechała do Paryża już jako sześćdziesięcioletnia pani. Długo błąkała się po ulicach miasta, aż wreszcie odnalazła ten kabaret. Gość, też już leciwy, wszedł na scenę, położył na krześle orzech kokosowy, rozpiął gacie i rozłupał go członkiem. To już zupełnie rozłożyło kobietę. Idzie do garderoby mistrza i pyta jak to możliwe, że 30 lat temu rozwalał orzechy włoskie, a teraz jako staruszek rozwala kokosa. - No wie pani, wzrok już nie ten... .-....................-....................-........................-......................- Korespondencja syna i matki: Droga Mamo! Urodzil mi sie syn. Żona nie miala pokarmu, wziela mamke - Murzynke, wiec synek zrobil sie czarny". Matka odpisuje: "Drogi Synu! Gdy Ty sie urodziles, rowniez nie mialam mleka w piersiach. Wychowales sie na krowim, ale rogi ci wyrosly dopiero teraz"