
Sosna
Użytkownicy-
Postów
39 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez Sosna
-
Tier, dzięki za błyskawiczną odpowiedź, ale nadal wolę dopytać. Czyli na 1 kg soi - wyjdzie ok. 8 l mleka - dajemy 1,5-2 cytryn. To dlaczego w przepisie jest 3-4 cytryny? Czy też te 1,5-2 cytryny na każdą porcję blendowanej soi? Wtedy faktycznie potrzebne byłyby 4 cytryny. I jeszcze jeśli chodzi o solankę: na pewno na 100 g wody ma być 19g soli? 100 g wody to pół szklanki. Może miało być 1000g (czyli 1 litr)?
-
CHciałabym zrobić ten ser, ale mam wątpliwości. W przepisie podano 3-4 cytryny, a do mleka wlewamy sok z 1,5 cytryny. Czy sok z pozostałych cytryn potrzebny jest do solanki? I jak ją zrobić? szukałam solanki do oscypków, ale znalazłam tyle tylko, że oscypek powinien w niej pływać (czyli stężenie nie pozwala na zatonięcie). Czy znajdzie się dobra dusza, która uściśli mi sposób wykonania tego sera? Dzieki Wam robię już własne zsiadłe mleko, własny jogurt, żółty ser na szybko, topiony też robiłam, dzisiaj czeka serwatka - będzie działana ricotta. Kupię dzisiaj soję, bęzie się moczyć do jutra. mam nadzieję, że w międzyczasie powiecie mi, co z tą cytryną i solanką. I jeszcze - strasznie mi się podoba ten ser w słoiku w zalewie. Jak zrobić tę zalewę? Cczy to tylko czysta oliwa z przyprawami?
-
też wysłałam
-
Wielkie dzięki, Pokemonku. Nie tylko za to, że tak obszernie wszystko opisałeś, ale również za to, że uświadomiłeś mi, jakim jestem gamoniem, ha ha. Bo cały Twój wątek o chlebie na zakwasie studiowałam dokładnie. Mało tego, zakwas wg Twoich instrukcji już robiłam. Tyle że nie pożeniłam przepisów z nazwami chlebków. Najbardziej dotychczas smakował mi chleb na zakwasie (czyli Izerski). To moim zdaniem najlepszy chleb, jaki kiedykolwiek jadłam. Bochenkowy też bardzo dobry, ale nie miał już w sobie tego kwaśnego smaczku. I tu pewnie moja wina, bo trzymając się zapisu w przepisie: "...dodajemy ok. 150 g mąki z której będziemy robić ciasto", to zakarmiałam pszenną mąką. I chlebuś nie był już taki kwaskowaty. Super jest też chlebek na drożdżach, piekę zawsze z podwójnej porcji (800 g mąki), wychodzą dwa duże chleby, a jakoś szybko znika. :clap: za Twoje dokonania, cierpliwość i wytrwałość w szczegółowym opisywaniu wszystkiego, a także talent pedagogiczny: to Ty nauczyłeś mnie robić zakwas i piec super chleby.
-
Pokemonku, podaj proszę linki do przepisów, z których pieczesz Izerskie razowe i ten bochenkowy, plisss
-
Ja już kompletnie zgłupiałam w tym temacie. Za pierwszym razem moja polędwica drugi i trzeci etap była w skarpecie. Potem gdzieś w tym wątku wyczytałam, że trzeci etap to już bez skarpety. Teraz robię ponownie, wczoraj zaczął się trzeci etap, polędwica powędrowała do lodówki bez skarpety i bez przykrycia pojemnika. I właśnie przeglądając znowu ten wątek trafiłam na wypowiedź, że do końca ma być w skarpecie. To jak ma być? Ubrana do końca? Czy nie? Bo jak ubrana, to chyba jeden dzień na golasa jej nie zaszkodził, zaraz ją ubiorę. Tylko plisss powiedzcie szybko, jak ma być.
-
Drogi Pokemonie. Kisz został wykonany i ... niemal natychmiast pożarty. Podziękowania za przepis dla Twojej Żony. Chlebki drożdżowe z Twojego wątku są w ciągłej produkcji. Ale wczorajsze lekko mi popękały przy spodzie. Przeglądałam dzisiaj wątek w poszukiwaniu przyczyny, wychodzi na to, że to z powodu nienaparowania piekarnika. Faktycznie - na początku wstawiałam naczynie z wodą, a ostatnio o tym zapominam. Muszę sobie supełek zawiązać. Za zakwas ciągle się nie zabrałam. Teraz muszę kupić mąkę żytnią, której kilogramowy zapas nagle pod moją weekendową nieobecność w domu - "wyszedł". Bo moja córka chciała zrobić ciasto na pizzę...
-
Zapomniałam zameldować od razu, więc czynię to teraz. Rolada w prodiżu wyszła rewelacyjnie. Skorzystałam z podpowiedzi i włożyłam ją na papierze do pieczenia, nie było żadnych problemów. W domu nadal odbywa się niemal ciągła produkcja rolad. Przedwczoraj zrobiłam roladę Zbója Madeja w wersji z kurkami + kisz wg Pokemona. Miałam nadzieję, że na dwa dni wystarczy. Nadzieja matką... . Wczoraj PÓŹNYM WIECZOREM zrobiłam dwie następne: szpinak + feta; pomidory+pieczarki. Trochę na dzisiaj zostało.
-
[Pieczywo] Pieczemy chleb n zakwasie z Przemkiem i Pokemonem
Sosna odpowiedział(a) na L.Przemek temat w Z chlebowego pieca i domowej cukierni
Pokemonie. Dzięki Tobie stawiam coraz pewniej pierwsze kroki w wypieku własnego chleba. Już mnie chleb z maszyny nie satysfakcjonuje, najwyżej z baku czasu używam jej do wyrobu ciasta. Wczoraj uważnie przeczytałam cały ten wątek. I nabrałam przeświadczenia, że już czas spróbować zdobyć kolejną "sprawność" w tej dziedzinie, czyli czas na chleb na zakwasie. Ponieważ wyjeżdżam na weekend, zabawę z zakwasem zacznę w przyszłym tygodniu. Wczoraj jednak zrobiłam ten pszenny drożdżowy, co już na stale wszedł do mojego repertuaru, ale nowość: wyrastał w koszyczkach. I po raz pierwszy mam chleb, który ma kształt prawdziwego chleba. Dzięki za Twoje fotorelacje i wszystkim bardziej doświadczonym za cierpliwe rady dla tych mniej doświadczonych. Tyle już zrobiłam potraw z Waszych przepisów, że chyba powinnam założyć własny wątek, żeby tam się chwalić. A w domu mówią: mama znowu coś gotuje, ale się zrobiła kucharka. Jakby dotąd głodni chodzili! -
Zbóju Madeju. Popełniłam kolejne dwie rolady: jedna z kapustą kiszoną + grzyby, druga: szpinak + ser feta. Popełniłam znowu pod kątem córki (bezmięsne) i wyjechałam. I nawet nie spróbowałam. A ona wszystko zeżarła ze swoimi znajomymi, podobno się prześcigali, i zajadali, i obżerali, takie dobre. I wierzę na słowo, bo ani okruszka nie zostawili. I na dodatek nie dowiedziałam się, która lepsza. Podobno obie dobre. Czyli taki farsz też zdaje egzamin. Zastanawiam się, czy uda się przygotować roladę w prodiżu. Dzisiaj znowu wyjeżdżam, a tam mam do dyspozycji tylko kuchenkę i patelnię albo prodiż. Ale chyba zaryzykuję i spróbuję. Jedyna szansa, żebym sama mogła pojeść tego cuda.
-
Po raz pierwszy podam na forum przepis: na paprykę marynowaną. Przepis znalazłam kiedyś w necie, miał wiele pozytywnych opinii, więc zaryzykowałam. Od tamtej pory robię wg tego przepisu co roku Papryka konserwowa Składniki 1,5 -2kg papryki oczyszczonej (może być różnokolorowa) pokroić w paski (lub w sposób, który nam odpowiada) 3 cebule pokroić w grubsze piórka 1 duża łyżka soli zalewa 4 szklanki wody (1 l) 1 szklanka octu 10% 20 dkg cukru 6 ziaren pieprzu 6 ziaren ziela angielskiego 2 liście laurowe 4 goździki Pokrojoną paprykę i cebulę nasolić na 2 godz. po czym odsączyć. Zagotować zalewę i w tej zalewie gotować partiami paprykę i cebulę po 2 minuty, wyciągać łyżką cedzakową. Po zakończeniu blanszowania paprykę i cebulę układać ciasno w słoikach, zalać tą samą wrzącą zalewą, dać po 1 łyżce oliwy na wierzch i pasteryzować ok. 8-10 minut.
-
Wczoraj prawie do nocy piekłam ten pasztet (bo późno się za niego zabrałam). Wyłączyłam piekarnik, uchyliłam drzwiczki i poszłam spać. Rano znalazłam pasztet już napoczęty (ślubny sobie nie darował nawet gorącego). Spróbowałam - SUPER PASZTET. Smak rewelacja. konsystencja wyszła taka, jaka powinna być bez dolewania wywaru. Kolejny przepis z tego forum, który na stałe wszedł do mojego "kuchennego repertuaru".
-
Zbóju Madeju. Popełniłam wczoraj Twoją roladę w wersji wegetariańskiej, bo z przeznaczeniem głównie dla córki, która: nie je mięsa ze względów ideologicznych, ani ryb - bo jest uczulona. W postaci farszu znalazły się podsmażone: cebulka+cukinia+pieczarki+konc_pomidorowy (ociupinkę dla koloru). Efekt następujący: zawsze mówiła, że nie przepada za ciastem francuskim, wczoraj natomiast opędzlowała połowę rolady i jeszcze przychodziła po dokładkę. To chyba najlepsza pochwała. Dzięki za przepis. Miałam tylko jedno ciasto franc, więc na pierwszy ogień poszła wegetariańska, żeby głodne dziecko (!) nakarmić, teraz na pewno zrobię wersję mięsną (pamiętam o Twojej radzie).
-
Wczoraj upiekłam chleb pszenny drożdżowy wg przemka1978. Zrobiłam nawet zdjęcia, ale najpierw ślubny musi mnie nauczyć jak je zgrywać, bo nigdy jeszcze tego nie robiłam. I powiem Ci Pokemonku, że rację ma Twoja Aśko (moja córka też Joanna) - ja też prądem zaszastałam, głupia byłam, że nie robiłam z podwójnej porcji. A przecież nie pracuję w elektrowni, "we wiaderku nie przyniosę". Wcześniej piekłam już kilka razy ten Twój pierwszy pszenny drożdżowy - w foremkach. Piekłam już wcześniej chleby, mam też automat do chleba, ale trochę drażni mnie kształt chleba z maszyny, a i te przepisy różne są (choć zawsze to chleb lepszy niż ze sklepu). Chyba czas zabrać się za zakwas. Powiedz Żonie, że teraz na tapetę biorę Jej KISZ (póki co robiłam wersję z kurkami i uproszczonym sosem z braku składników, czas zrobić oryginał). Mam też ogromną ochotę na roladę Zbója Madeja, oj ogromną. Kurde, wracam z roboty i przy garach stoję, zamiast leżeć do góry brzuchem. I wagę muszę wyrzucić, bo strach na nią wchodzić. Przestańcie już wymyślać takie pyszności.
-
Ciasto było i się zmyło. Blacha pusta. Zdjęć nie zdążyłam zrobić, bo pędziłam na ślub, a teraz to co - pustą blachę mam obfotografować?
-
Śliwki właśnie kupiłam. Dzisiaj idę na wesele, powinnam więc już siedzieć i pachnieć, ale najpierw ciacho. Na szczęście przed moim wyjściem nie zdąży wystygnąć, sądząc bowiem po Twoich zdjęciach i opiniach - inaczej nie dopięłabym sukienki. Wpadłam tu tylko na chwilę właśnie po ten przepis. No to zaczynam.
-
1 łyżka DO drożdży, a nie łyżka drożdży No tak, kłania mi się czytanie tekstu ze zrozumieniem. To dlatego, że do gimnazjum nie chodziłam, za moich czasów takowych nie było). Sorry, tak się spieszę do tego ciasta, że nie myślę. Dzięki
-
3/4 szklanki cukru + 1 łyżka do drożdży 40 g świeżych drożdży Pokemon, nie pokręciłeś z tymi drożdżami? Bo są w dwóch pozycjach 1. W wysokim naczyniu rozetrzeć drożdże z łyżką cukru, to które to drożdże: łyżka czy 40 g? Szybko mów, bo mi język ucieka do tego ciasta, już chcę robić
-
Tak, taki był pierwotny zamiar. Tyle, że jak pisałam, ślubny czasu nie ma. Chyba że sama się za to wezmę (poważnie mówię), pewnie go wtedy ambicja pogoni do roboty.
-
Witam doświadczonych zadymiaczy. Proszę o radę w następującym temacie. Spotkaliśmy w sklepie taką mniej więcej wędzarkę (to nie ta, ale mniej więcej taka). http://landmann.pl/landmann/pl/holzkohlegrills/raeucheroefen/produktinformationen/10486/w-dzarka-okr-g-a Ponieważ ślubny ostatnio kompletnie nie ma czasu na robótki ręczne, w pierwszej chwili radość, że możemy mieć od ręki gotową wędzarnię. Ale zaczęłam przeglądać forum pod tym kątem i naszły mnie wątpliwości. Bo Waszym zdaniem w takim czymś trudno będzie osiągnąć i utrzymać pożądaną temperaturę. JUż prędzej kupujecie z dodatkowym napędem elektrycznym, czyli do wygrzewania służą grzałki elektryczne, zrębki produkują jedynie dym. W takiej z kolei do wygrzewania służy chyba misa z węglem drzewnym (to czym to się będzie różnić od mojego wędzenia na grillu? Troszkę większa odległość i to wszystko.) Z jednej strony na nasze potrzeby naprawdę wiele nie potrzeba, z drugiej jednak jest tak, że wędzić będziemy głównie poza sezonem letnim, a zwłaszcza zimą, kiedy w ogrodzie nie ma co robić. No to jak utrzymam temperaturę? Chciałabym to kupić i mieć z głowca, choć wiem że to trochę jak substytut, ale coś mi się wydaje, że to będzie porażka.Wiem, że wędzicie w różnych warunkach, ma ktoś coś takiego? Z góry dziękuję za rady i opinie.
-
EAnna, Roger: Dziękuję za linki do przepisów. Na pierwszy ogień pójdzie kiełbasa chłopska. Niestety Roger- muszę Cię zmartwić. Nie masz racji, że jestem ograniczona sprzętowo. :wink: Wczoraj wracając z pracy do domu po drodze poczyniłam zakupy mięsne. I chociaż to nie było 10 kg karkówki (jak w przepisie), ale ok. 1/3, to jednak kawał mięsa do zmielenia. Więc mówię do mojego M, jak i on wrócił z pracy, że chyba jednak trochę się namęczy, zanim to zmieli naszą maszynką (z którą mnie trafia, jak mam zmielić np. kapustę z grzybami na pierogi). I o 19 wsiedliśmy w samochód i do sklepu na poszukiwanie maszynki elektrycznej. Oczywiście wybór duży, tyle że ceny dużo wyższe niż za takie same kupowane w necie. I już zrezygnowaliśmy z zakupu z zamiarem zamówienia w sklepie internetowym. Ale po drodze weszliśmy jeszcze do supermarketu - tak zobaczyć, co tam mają. I wśród kilku mieli przyzwoitą (z wyglądu przynajmniej) maszynkę, z jeszcze przyzwoitszą ceną. No i zakup został dokonany. Trzy sitka + nasadka do kiełbas na wyposażeniu. dzisiaj nastąpi próba generalna maszynki, jutro naszych umiejętności nadziewania. Trzymajcie kciuki.
-
Kochani. Po raz kolejny proszę o wskazówkę. Wędzimy nadal regularnie, jednak dotychczas były to ryby lub całe kawałki mięsa: polędwica, karczek, boczek, łopatka. Teraz kolega z pracy mojego M, idąc na trzytygodniowy urlop, przyniósł mu na czas urlopu swoją nadziewarkę. Mówi: chłopie, idę na urlop, mnie w tym czasie niepotrzebna, to sobie wypróbuj, czas na kiełbasy. No to grzech byłoby nie spróbować. Proszę zatem o wskazówkę, jaką kiełbasę wziąć na pierwszy ogień, tzn. która uda się przy pierwszym podejściu, tak aby nie zniechęcić się na przyszłość (link do przepisu mile widziany, przepis uwzględniający wskazówki dot. wędzenia i parzenia baaardzo mile widziany). Ponieważ wędzarni jeszcze nie ma, wędzić będziemy na grillu (metodą kolegi Siary), więc wędzenie na zimno odpada. Maszynkę do mielenia mam taką standardową, z jednym sitkiem. Z góry dziękuję za pomoc
-
Zbóju Madeju - co zrobiłam źle? W niedzielę popełniłam Twoją napoleonkę. Zastanawiałam się, jaki efekt będzie, gdy wyleję gorący krem na ciasto, które nie będzie w formie, a więc przewidywałam, że krem będzie wyłaził bokami. Tak więc upieczone ciasto przycięłam do wielkości posiadanej formy ("dzięki" temu napoleonka od razu mniejsza niż fabryczna wielkość ciasta). Krem zrobiłam dokładnie zgodnie z przepisem, ale moim zdaniem jego konsystencja, zwłaszcza kremu gorącego, jest zbyt rzadka, by krem trzymał się w granicach ciasta. Ogólnie ciacho wyszło bardzo dobre, tyle że to docinanie do formy mi się nie podoba, a i w formie trudno się kroi ze względu na krem. Czy zrobiłam za rzadki krem? Dałam szklankę mąki. Jaka powinna być jego konsystencja?
-
Dziękuję za wszystkie miłe słowa. No pewnie, że się ze mną nie rozwiedzie, bo kto mu będzie takie pyszności robił. Ładne te wasze a'la parmeńskie. Swojej nie zrobiłam zdjęcia, teraz to już trzeba na następną czekać. A może jeszcze nastawię karkóweczkę, może szyneczkę... Pokemon - masz rację, uzależnia strasznie to forum. całe szczęście, że to nałóg nieszkodliwy, a pożyteczny. Marek - Szarlotka? Jaka szarlotka? Już szukam. Ps. jak tu się odchudzać?
-
Chciałam powiedzieć, że polędwica wyszła super. W pierwszej chwili kolendra nas mocno zniechęcała, jednak po pokrojeniu w plasterki faktycznie mniej jest odczuwalna. Dałam kawałek mamie, która nie znosi czosnku: nie tylko nie wyczuła czosnku, to jeszcze na dodatek myślała, że to wędzone. Już kolejny kawałek zaczął pierwszy etap, tym razem bez kolendry. Ludzie, będę gruba przez to forum! W życiu nie jadłam tyle wędlin, teraz co weekend wędzenie, polędwica a'la parmeńska, ser żółty na szybko, ser topiony, drożdżóweczki, co dzień coś nowego tu znajdę i muszę wypróbować. Nie ma rady, gruba będę i mąż się ze mną rozwiedzie. Tyle że on jeszcze szybciej będzie jeszcze grubszy. A wszystko przez Was. :wink: Ale dziękuję za przepisy.