
Astemio
Użytkownicy-
Postów
124 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Mapa użytkowników
Sklep
Giełda
Treść opublikowana przez Astemio
-
Takie tam sobie... kawałki Uffe Steen z kolegami, "I'm Ready" Derek and the Dominos, "Key to the Highway" Alan Haynes plays Aalborg Blues Festival (pół godziny!) I na deser - jeszcze raz Alan Haynes, "Funky Texas Thang"
-
Dla lubiących bluesiki, coś ekstra - Jimmy Dawkins: I dawne Rolling Stones, w kołyszącym repertuarze: Jump on Top of Me - to się Panom spodoba https://www.youtube.com/watch?v=vWoqv8_JgiM Fancy Man Blues https://www.youtube.com/watch?v=pGUhfg3PPb0 Brand New Car
-
Witam, coś do rozruszania na upały Warto wspomnieć Jeffa Healey'a... potrafił grać: "Hideaway" "I'm Tore Down" Niepokojąca Etta James, "Dust My Broom": Allman Brothers, "Ramblin' Man": https://www.youtube.com/watch?v=6VxoXn-0Ezs Tina Turner, jakiej zapewne wielu nie zna - do spokojnego bujania się : https://www.youtube.com/watch?v=vn4c8_9t9gc https://www.youtube.com/watch?v=C6nNT7YaQsM
-
Witam, bardzo dawno nic nie pisałem , może podrzucę porcję zgrzybiałych staroci i klasycznych brzmień, gitarka itd... (nooo, żadne tam spokojne - i czadu na maksa !) Taj Mahal "Statesboro Blues" http://www.youtube.com/watch?v=fQMU1S8FhKg JB Hutto "Lulubelle's Here" http://www.youtube.com/watch?v=49yfdz3O2as UFO "Doctor, Doctor" Rhino Bucket "I Was Told" http://www.youtube.com/watch?v=t16RbhpzhUc AB/CD "Harley Davidson" Znacie? To posłuchajcie - po polsku : Ozzy "Bicie Serc Budzi Mnie" Grupa ABC "Asfaltowe Łąki" I dwie bluesowe wisienki na torcie : Buddy Witthington "I Just Go Back From Baby's" Livin' Blues "Johnny W" Mam nadzieję, że trafiłem w większość gustów.
-
Witam, coś o schemizowanej paszy dla ludzi, materiał sprzed pół roku - cichutko o nim, cisza zapadła, bo szkodzi wielkim interesom: http://uwaga.tvn.pl/64745,news,,afera_antybiotykowa_w_polskim_przemysle_miesnym,reportaz.html Tutaj zarchiwizowana rozmowa z autorką reportażu - Edytą Krześniak - w RadioWnet, sprzed kilku dni - trzeba kliknąć "posłuchaj teraz" (właściwa rozmowa od 3:00): http://www.radiownet.pl/#/publikacje/mieso-na-sprzedaz-nie-do-jedzeniakulisy-reportazu-mieso-na-recepte I fragment artykułu o eurosowieckim zakazie wędzenia, z ostatniej "Gazety Polskiej" (żeby cały przeczytać, trzeba się na jej stronie zalogować): http://niezalezna.pl/51110-mocno-spozniony-boj-o-polska-szynke-rzad-przespal-problem
-
Unia - to eurokołchoz bezwzględnie sterujący społeczeństwami poprzez nakazy i zakazy, sztuczny twór bliski gospodarczego zawału, nadzorujący w sowiecki sposób olbrzymią większość obywateli (ale najbardziej zaawansowanymi technikami) z wyraźnie już widocznymi przejawami totalitaryzmu. Rządzą wyznaczane - a nie wybierane - sowicie opłacane bubki, np. komisarze; kojarzy się Wam z czymś ta nazwa?... Czy ktoś tego nie dostrzega? Na pewno jest takich wielu... A może ktoś z Was wyzdrowiał z pierwotnego zauroczenia Unią, widząc co nawyrabiała na przestrzeni minionych lat i gdzie teraz jesteśmy? Ja nigdy nie zachorowałem na tą ciężką chorobę... ale co z tego? I tak muszę żyć w tym sowiecie, pod jego chorymi regułami. Dużo jeszcze zostało, ciekawe, czego w następnej kolejności te unijne łachudry jeszcze zakażą/nakażą w naszym - oczywiście - interesie (a nasze krajowe łachudry nie zaprotestują/nie zablokują/spóźnią się na obrady/będą haratać w gałę - proszę wybrać dowolnie). Teraz wędliny i cynamon, zioła już były - co następne w kolejce? Ktoś powie: dopłaty, dofinansowanie, skok cywilizacyjny - dla mnie to bajki, pieniądze nie biorą się znikąd - eurokołchoz nie (od)da nic, czego wcześniej nie zabrał, a i zostawić coś przecież musi na swoje luksusowe utrzymanie. Nikt nikomu za darmo pieniędzy nie daje - musi mieć z tego (przynajmniej w perspektywie) pewny zysk. Przepraszam za przydługi wpis nie na temat, poniosło mnie; jeśli wola - proszę usunąć.
-
Tak to jest, jak się samemu nie sprawdzi i powtarza zasłyszane kawały :grin: Może to wynika z tego, że króliki są takie szybkie - powstaje hałas ultradźwiękowy i dlatego nic nie słychać :grin:
-
Witam! Właśnie kupiłem worek Pedigree Pal w supermarkecie i czekałem w kolejce do kasy. Kobieta za mną zapytała, czy mam psa. Odpowiedziałem, że nie i właśnie ponownie rozpoczynam kurację dietą Pedigree Pal. Dodałem, że może jednak nie powinienem, bo ostatnio wylądowałem w szpitalu. Ale zdołałem zgubić ponad 20 kg, zanim obudziłem się na oddziale intensywnej terapii z rurami w większości moich otworów i z igłami w obydwu ramionach. Powiedziałem jej też, że jest to w sumie idealna dieta i należy mieć zawsze wyładowane kieszenie bryłkami Pedigree Pal i zjadać jedną lub dwie, gdy poczuje się głód. Jest to żywność zawierająca wszystkie składniki niezbędne do życia i mimo wszystko mam zamiar znowu tą dietę zastosować. Muszę zaznaczyć, że wszyscy w kolejce byli oczarowani moją opowieścią, zwłaszcza gruby facet za tą kobietą. Kobieta zapytała, czy dlatego wylądowałem na intensywnej terapii, że zatrułem się pożywieniem dla psów. Powiedziałem jej, że nie. Po prostu usiadłem na środku ulicy, żeby wylizać sobie jajca i samochód mnie pierdzielnął. W poniedziałek siedzą w parku na ławce młodziki, każdy z orzeźwiającym piwkiem w drżącym ręku i przechwalają się, jacy to oni w sobotę (i w ogóle) dobrzy byli w łóżku, ile numerków, jaka technika, jak i jakie laski wyrywali, i tak dalej, i tak dalej... Nagle zauważyli, że obok siedzi siwy dziadek i też sącząc piwko, nieśmiało zerkając na nich podsłuchuje opowieści o ich wyczynach. Jeden ogier puścił oko do pozostałych i zwraca się z kpiną do dziadka: - Te, dziadek, a ty jak byłeś młody, to jaki w łóżku byłeś? Dziadek dopił piwko do końca i mówi: - Hmmm, no wiecie chłopaki, ja jak byłem młody, to mi interes tak stał, że aż do brzucha dotykał i z największym trudem mogłem go od niego na chwilę odepchnąć, ale tylko obiema rękami, a teraz… - i ciężko westchnął. Gawiedź młoda i bezczelna wyszczerzyła zęby w szyderczych uśmiechach i pyta: - No właśnie dziadek, a teraz? - i parskają wszyscy śmiechem. A dziadek bez zakłopotania, ale jednak z żalem, odpowiada: - Teraz to pomarzyć można, wiek robi swoje, wzrok nie ten, RĘCE nie te… Wieczór. Babcia kładzie się do łóżka, Dziadek pyta: - Umyłaś zęby? - Tak. Twoje też. Dlaczego króliki nie robią hałasu w czasie seksu? - Bo mają puchate jajka.
-
Ale takie ciekawe pytanie trochę "od tematu" przyszło mi do głowy - kangurzyce i kangury mają inne "torby", jeśli mają po jednej? Czy może kangury mają aż dwie "torby"? :grin: :grin:
-
Wędzonka rycerska, ciekawa wędlinka, czy ktoś może ma przepis (ale wiadomo, z cudzych... :grin: ) TEN rycerz już cienkim głosem śpiewa :grin: http://img594.imageshack.us/img594/6122/wdzonkarycerska.jpg Uploaded with ImageShack.us
-
Pyta klient w sklepie mięsnym: - Jest wieprzowina ? - Nie. - A cielęcina ? - Nie. - A wołowina jest ?? - Też nie. - To co jest ? - Otwarte do osiemnastej. W cukierni: - Czy te lody są świeże? - Nie, k...wa! Wczorajsze, odgrzewane... Do biura pośrednictwa pracy przychodzi mężczyzna: - Mam atrakcyjną i pełną wyzwań pracę... - To o co panu chodzi? - Chciałbym ją zamienić na dobrze płatną. Przychodzi policja do Kowalskiego, walą do drzwi. Kowalski pyta: - Kto tam? - Policja!!! - Czego chcecie? - Pogadać! - Ilu was? - Dwóch. - To se pogadajcie między sobą. Doktor bije się z myślami, na koniec doszedł do wniosku: -Przecież nie jestem pierwszym lekarzem, który spał ze swoją pacjentką. To go trochę uspokoiło, ale odezwał się w nim głos wewnętrzny: -No tak, Stefan, ale Ty jesteś weterynarzem... Dwóch narkomanów gotuje kompot w wielkim garze. To jeden zamiesza chochlą, to drugi... Nagle jeden pyta: - Ty, a co by było, jakbym ja sobie ten cały gar naraz zapodał? - Weź przestań... Poszłaby ci krew z uszu, z oczu, a na twarzy pojawiłyby ci się krwawe ślady. - Taki mocny towar? - Nie, tak bym cię tą chochlą pier... Irlandia, Dublin, stadion, koncert U2. Po odegraniu kolejnego utworu Bono pokazuje że prosi o ciszę i zaczyna miarowo klaskać: - klask...klask...klask... Zaczyna mówić: - Podczas każdego klaśnięcia w Afryce umiera dziecko... Cisza, tylko klask...klask...klask... Nagle z tłumu : - Przestań klaskać, ty chory sukinsynu! Przychodzi staruszka do lekarza i mówi: -Panie doktorze, mam wielki problem z częstymi gazami, ale tak naprawdę to mi nie przeszkadza. Moje bąki nigdy nie śmierdzą i są zawsze bardzo ciche. Prawdę mówiąc, pierdnęłam już ze 20 razy od kiedy jestem u Pana w gabinecie. Nie wiedział pan o tym, bo są bardzo ciche i wcale nie śmierdzą. Doktor na to: -Rozumiem, proszę zażywać te tabletki codziennie i wrócić do mnie za tydzień. Po tygodniu babcia przychodzi z powrotem do gabinetu i mówi: - Panie doktorze, nie wiem co do cholery pan mi dał, ale teraz moje bąki, choć nadal ciche, śmierdzą niemiłosiernie... - Dobrze! - odpowiada lekarz - Teraz, gdy już przeczyściliśmy pani nozdrza, zajmiemy się słuchem... Idzie sobie facet ulicą, patrzy - wypadek. Samochody porozbijane, ludzie leżą. Podszedł bliżej: - Agent ubezpieczeniowy już był? - Nie... - Taaak? No to się z wami położę. Pewna pani nie wróciła na noc do domu. Nazajutrz opowiedziała mężowi, że nocowała u przyjaciółki. Mąż zadzwonił do dziesięciu najlepszych przyjaciółek i żadna tego faktu nie potwierdziła. Natomiast, gdy mąż raz nie wrócił na noc do domu, również opowiedział żonie na drugi dzień, że nocował u przyjaciela. Gdy żona zadzwoniła do dziesięciu najlepszych przyjaciół męża, z zapytaniem czy mąż u nich spał, to ośmiu historię potwierdziło, a dwóch oświadczyło, że jeszcze jest. Do zabitej dechami wiochy przyjechał zimową porą młody lekarz. Już na następny dzień trafił do niego jeden ze starszych mieszkańców, który poślizgnął się i stłukł sobie kolano. Lekarz kazał mu zdjąć spodnie aby mógł zbadać bolące miejsce i ze zdziwieniem stwierdził, że chłopina nie ma majtek. - Czego nie nosi pan kalesonów ? - zapytał - Nigdym nie nosił - odpowiedział rolnik - po co mi to ? - Panie przecież to i bardziej czysto i bardziej ciepło, radziłbym spróbować. Po wizycie u lekarza chłop pojechał do miasteczka po leki i wstąpił też do sklepu, aby zakupić kalesony. Gdy wrócił do domu założył je na tyłek, trochę pokręcił się jeszcze po gospodarce, "zadał" świniom i poszedł spać. Rano, jak miał to w zwyczaju, szybko poleciał za stodołę postawić porannego klocka. Jako że był mróz, szybko zdjął spodnie kucnął nadął się, wypuścił kreta i podnosząc się zerknął za siebie. Na śniegu nie było nic. Wtedy przypomniał sobie o kalesonach: - Miał konował rację - mruknął - faktycznie czyściej. Zaczął zapinać spodnie i znowu z podziwem dla wiedzy doktora powiedział : - I faktycznie bardziej ciepło. Przed porodówką stoi tatuś i drze się do ślubnej, wychylającej się przez okno na czwartym piętrze: - Urodziło się?! - Urodziło! - A co? chłopiec czy dziewczynka?! - Chłopiec! - A do kogo podobny?! Żona macha ręką: - Nie znasz... Pewnego razu czołgiści zakładali zerwaną gąsienicę na czołg. Cały dzień pracowali w pocie czoła. Nagle nie wiadomo skąd przyleciała wróżka i zapytała: - Co robicie, chłopcy? - A, pier...limy się z tym... - A chcecie tak naprawdę się napier..lić? - No jasne! Wróżka machnęła różdżką i od czołgu odpadła wieża. Żona bawi się wibratorem. Nagle słyszy zgrzyt zamka, zakłopotana biegnie do drzwi chowając urządzenie za plecami. Gdy drzwi otwierają się staje w nich mąż. -Kochanie, co tak szybko wróciłeś z pracy? - pyta żona. -Ech, kochanie jaki ten świat jest niesprawiedliwy, uwierzysz, że zastąpili mnie maszyną? Do eleganckiej restauracji wchodzi damulka, siada przy stoliku i u kelnera zgiętego w ukłonach zamawia kawę. A gdy ją już dostaje, kilkakrotnie podnosi do ust i krzywiąc się z niesmakiem opuszcza na dół. W końcu woła kelnera i zniesmaczona mówi: - Kelner, ta kawa cuchnie brudnym ch..em! Ten podnosi filiżankę ze stolika, kilkakrotnie wącha i odstawia mówiąc: - Pani będzie łaskawa wziąć filiżankę drugą ręką. Młoda i atrakcyjna pani lekarz geriatra bada sędziwego dziadka. Po kilku minutach badania orzeka: - Musi pan przestać się onanizować. - Dlaczego?? - Bo próbuję pana zbadać... Straszny wilk ogląda sobie pornola: - Kurde, tyle fajnych rzeczy można było... a ja ją głupi zeżarłem... Klient pyta się sprzedawcy: - A ten odkurzacz to mocno ssie? - Panie, aż łzy lecą - z powagą odrzekł sprzedawca. Policjant wrócił późno do domu i zastał żonę samą w łóżku, pościel rozmemłana, a żona jakoś dziwnie rozochocona. - Twój kochanek tu był? Gdzie się schował? Pod łóżkiem? - pyta i zagląda pod łóżko. - Pod łóżkiem go nie ma. W kuchni? - i zagląda do kuchni. - W kuchni go nie ma. W szafie? Z szafy wychyla się ręka z banknotem 200 zł. Policjant dyskretnym ruchem ogląda się i bierze banknot. - W szafie też go nie ma...
-
Witam, kiedy napisałeś o tej metodzie, od razu wpisałem to w wyszukiwarkę :grin: , i ekspresowo poczytałem o niej oraz obejrzałem jakiś filmik - tak, że już coś niecoś wiem... Dzięki za informację, a to dlatego, że interesują mnie takie rzeczy z racji moich wybitnie "ogólnotechnicznych" zainteresowań i po prostu lubię wiedzieć - może się to przydać w przyszłości. Człowiek myśli że coś wie, bo różne "stare" sposoby zna :grin: - a tu cały czas pojawiają się jakieś technologie, trudno być na bieżąco ze wszystkim... Kwaśna lub zasadowa atmosfera bardzo przyspieszają korozję aluminium i stopów, sól także dobrze nie wpływa; podobne przedmioty aluminiowe dobrze wyglądają i długo zdają egzamin, jeśli są utrzymywane w czystości i przechowywane w warunkach domowych, w obojętnej atmosferze, ja jednak ogólnie wolę stosować do spożywki stal kwasoodporną - poza tym lubię ją :grin:
-
O tej metodzie nie słyszałem do tej chwili :blush: Detale z glinu i jego stopów po dłuższym okresie przebywania w niekorzystnych warunkach otoczenia (otwarta przestrzeń, narażenie na wilgoć) pokrywają się wykwitami tlenku glinu, szaro-białym parchem :grin: - widziałem to np. na podobnej, starej aluminiowej prasce i stąd pytanie, czy ten sposób to usunie?. Jeśli tak, to czasem wyszlifowanie może być i tak niezbędne - jeżeli odsłonięte wżery będą głębokie, to oszpecą powierzchnię.
-
Witam, typowe piaskowanie (korundem) nie jest chyba dobrym pomysłem, rozwija bardzo powierzchnię, staje się ona szorstka, "ostra" i wszelkie zanieczyszczenia bardzo dobrze się jej "trzymają", a nie daj Boże dopuścić do ich zaschnięcia... Myślę, że dużo lepsze będzie śrutowanie, staliwnym/stalowym śrutem - jeśli śrut będzie odpowiedniej wielkości, powierzchnia wyjdzie dość gładka. We własnym zakresie to tylko kątówka, dremel, pilnik i płótno ścierne :grin: Ponieważ także zardzewiałe sprężyny nadają się do wymiany, to można zastosować kwasoodporne sprężyny np. od zdemontowanych fittingów KEG-ów od piwa - wykorzystałem takie w swoim własnym, małym szynkowarze, są idealne. Jak mi wpadły w ręce, od razu pomyślałem o takim dla nich przeznaczeniu... Podkładki/pierścienie oporowe, dopasowujące średnicę sprężyny do konstrukcji szynkowara z aukcji mogą być potrzebne, ale sprężyny te występują w różnych średnicach i długościach, zależnie od typu fittingu, niektóre pewnie pasowałyby bez przeróbek.
-
Witam, no i co tu można dodać?! :grin: Może to: Creedence-Clearwater Revival "Fortunate Son" Ray Charles "Hit The Road Jack" Canned Heat "On The Road Again" http://www.youtube.com/watch?v=fF0LLfm2bns Sam & Dave "Hold On I'm Comin" http://www.youtube.com/watch?v=P9iiO-EVb-A Buddy Holly "Peggy Sue" http://www.youtube.com/watch?v=BMCCHVYV1BA
-
Małgoś, to nie bajka - nie znam szczegółów, a i nie powinienem ich ujawniać ale to jest prawda... jubilerzy są raczej cwani :grin: , znam inną historię o "jubilerskim" wyrachowaniu, dużo lepszą, tylko że jeszcze bardzo gorącą i nie mogę jej tu publicznie opowiadać z oczywistych powodów. Może kiedyś w innych okolicznościach, ale opowiadać to dziewczynie chyba bym się krępował :blush: A tamta "panna" prawdziwie prosta była, zapewne ślepa ze szczęścia podczas zawierania małżeństwa, bo to jakby Pana Boga za nogi złapać, taki awans i może dlatego nie zauważyła albo i nie dotarło do niej, albo nawet olała to w tamtym momencie. .
-
Witam, o takim małżeństwie pełnym "miłości" słyszałem od kumpla - sam zresztą się wpakował jak ślepy :grin: na młodą, cwaną... powiedzmy "pannę"; zanim się rozstali - opowiedziała mu krótką historyjkę, miała psiapsiółkę podobnej konduity. Obie młode, niebrzydkie, tamta wyszła za jubilera, facet ma około 70 lat. Oczywiście "szczęśliwa", "zakochana" mężatka miała młodych kochanków, zawsze ich miała :grin: Po kilku latach pożycia poszła po cichu do prawnika, aby dowiedzieć się czy może się rozwieść i jak będzie wyglądał podział majątku w razie rozwodu, bo umyśliła sobie taki pełen miłości (do dużych pieniędzy :grin: ) plan... Mecenas zerknął na papiery, uśmiechnął się i powiedział, że oczywiście może się rozejść z ukochanym, dojrzałym mężem, ale umowa jest tak skonstruowana, że wyjdzie z tego w tych samych butach i kiecce, w której się wprowadziła do rezydencji :grin: No i uznała, że jednak musi czekać, skakać przy mężu i starać się, żeby nie wydziedziczył ze spadku :grin:
-
Witam, stare przysłowie mówi: im dalej w las, tym więcej drzew. Zastanawiałem się jeszcze nad sprawą i dostrzegam tu jeszcze jeden problem: mianowicie zwykłe, proste, szybkie przeciążeniowe zabezpieczenie elektroniczne zasilacza może w tym wypadku nie zdać egzaminu z powodu normalnego dla każdego silnika elektrycznego zjawiska, jakim jest zwiększony pobór prądu w momencie startu/załączenia, od kilku do nawet dziesięciu razy. Takie zabezpieczenie musi być odłączane w momencie startu, na kilka sekund. Inaczej, w momencie startu zabezpieczenie (jeżeli będzie typowe, bezzwłoczne!) od razu wykryje przekroczenie prądu i wyłączy czy obniży napięcie (co ograniczy prąd), takie "sprzężenie zwrotne" może w ogóle nie pozwolić wystartować maszynie :grin: Widzę dość proste i chyba tanie wyjście: w wysokoprądowym obwodzie silnika rezystor zabezpieczenia (0,05÷0,1Ohma, są takie dostępne), podający napięcie na tranzystor zabezpieczenia, który będzie otwierany w momencie przekroczenia poboru prądu przez silnik - obojętne z jakiej przyczyny. Ten tranzystor z kolei uruchamiałby układzik odłączający stycznik/przekaźnik w obwodzie sieci, oczywiście pracujący w reżimie samopodtrzymania, z cewką zasilaną napięciem DC układu zabezpieczenia. Ale najważniejszy element obwodu to przerywanie/wyłączanie obwodu zabezpieczającego przez pomocniczy styk N/C w głównym wyłączniku (przycisk monostabilny) - to odłączy zabezpieczenie na sekundę, a dokładnie na czas przyciśnięcia przycisku START, kiedy silnik pobiera duży prąd startowy. Po zwolnieniu przycisku "START" zabezpieczenie jest ponownie aktywne i jest bezzwłoczne - zadziała natychmiast po zablokowaniu ślimaka, czyli po przekroczeniu dozwolonego prądu silnika. Ponieważ stycznik pracowałby z rodzajem samopodtrzymania, to urządzenie po wyłączeniu awaryjnym pozostanie odłączone od sieci - włączenie wymaga znowu naciśnięcia przycisku "START"; jeżeli jednak blokada ślimaka nie została usunięta, po zwolnieniu przycisku silnik znowu natychmiast będzie wyłączony. Uważam jednak, że sprzęgło przeciążeniowe powinno być również zastosowane jako główny element zapewniający bezpieczeństwo sprzętu i obsługi - zresztą jego zadziałanie także uruchomi zabezpieczenie elektryczne, ponieważ wtedy pobierany przez silnik prąd wzrośnie zdecydowanie. Miro, "Twój" elektronik powinien to spokojnie rozrysować, to kilka elementów, niskoomowy rezystor, ze dwa tranzystory, prościutki zasilacz dla układu zabezpieczenia i stycznik, a nawet przekaźnik po stronie sieci, nie problem, bo tam prąd znamionowy pewnie niewiele większy od 2A. Do tego bliźniacze wyłączniki przyciskowe, monostabilne START/STOP na obudowie urządzenia - przycisk START musi mieć oprócz styków N/O również N/C. Naprawiałem sobie niedawno uszkodzoną "elektronikę" :grin: w starej szatkownicy Robot Coupe CL-50 i tam - o dziwo - na silnik indukcyjny 500W (a według tabliczki nawet 1kW, jednak nie bardzo w to wierzę) jest podawane napięcie sieci przez miniaturowy przekaźniczek 16A (!), działający w cwanym, kontaktronowym układzie zabezpieczenia przed przypadkowym otwarciem pokrywy podczas pracy noża obrotowego; taki silnik pobiera podczas startu nawet 10-ciokrotny prąd - stąd wniosek, że tu tym bardziej można zastosować niedrogi, np. 10A przekaźnik w obwodzie sieci ~230V. PS: Nie wiem, czy zabezpieczenie bezzwłoczne można zastosować z innego powodu: jeśli np. w farszu trafi się jakiś "grubszy", twardszy kawałek, wzrośnie prąd silnika, ale tylko na moment, normalnie kawałek zostałby przepchnięty, i OK; natomiast czuła i szybka elektronika zareaguje natychmiast i wyłączy napięcie. Próby są chyba konieczne, ja na nadziewarkach i farszach się nie znam :grin: , bo kiełbasy u mnie je się może kilogram na miesiąc... Ale to następny argument za zastosowaniem przede wszystkim odpowiednio wyregulowanego mechanicznego sprzęgła przeciążeniowego.
-
Całkowita racja - założenie użycia regulatora mocy/napięcia jako zabezpieczenia jest błędne. To może być użyteczne tylko jako regulator obrotów ślimaka. Ale według mnie KONIECZNE jest użycie jakiegoś sprzęgła przeciążeniowego (bezpieczeństwa) i - to byłoby już ideałem - ew. dodatkowe zabezpieczenie elektroniczne/elektryczne dla wyłączenia silnika lub na wypadek awarii sprzęgła. Sprzęgło rozłączy napęd przy przeciążeniu i to wszystko załatwia, ślimak staje a silnik może działać nadal (ale jeśli będzie dodatkowe zabezpieczenie przeciążeniowe elektryczne, to wyłączy się) - operator musi wyłączyć urządzenie i usunąć przyczynę zablokowania.
-
Witam, a może dodatkowo warto rozważyć zmniejszenie mocy elektrycznej napędu? Skoro obecnie może zniszczyć maszynę czyli np. ukręca wał, to może jest to zasadne? Obroty ślimaka to pewnie jeden do najwyżej kilku na sekundę, co wymusza duży stopień przełożenia; to z kolei przy mocy napędu 250W daje bardzo duży - zbyt duży? - moment obrotowy na wyjściu (ślimaku). Z tego co piszesz wynika, że aż taki moment nie jest potrzebny, a koszty napędu o mniejszej mocy (np. 50-100W) na pewno będą niższe - to też pociągnie za sobą zmniejszenie kosztów zasilacza. Nie wiem, jaki to jest zasilacz (transformatorowy czy impulsowy), ale w obu przypadkach jego cena spadnie - szczególnie przy transformatorowym (choć podejrzewam, że przy tej mocy silnika to chyba nie trafo go zasila :grin: ). Ale, biorąc pod uwagę wymogi bezpieczeństwa i ochrony przed porażeniem stosowane do takiego sprzętu - nie jest to wykluczone...
-
Witam, dzisiaj post ku pamięci Wojciecha Skowrońskiego (za kilka dni rocznica śmierci), czyli coś z polskiej klasyki bluesowo-rockowej: "Rock and rolla każdy zna" "Równy był gość" "Ale to będzie zabawa" http://www.youtube.com/watch?v=4_DUoCBdWt8 Przepiękny blues "Szósta rano na trasie" I szeroko znane "Ja to się cieszę byle czym"
-
Witam! Sądzę, że bardzo dobrym rozwiązaniem byłby zasilacz silnika z ograniczeniem prądowym, z mocno "podciętą" charakterystyką (foldback), a nawet z tzw. "zatrzaskiem", czyli z zupełnym automatycznym wyłączeniem napięcia w razie np. 1,5-krotnego przekroczenia prądu pobieranego przez silnik. Ponowne uruchomienie jest możliwe po resecie zasilacza, czyli po prostu wyłączeniu i włączeniu. Urządzenie może stać po samoczynnym, automatycznym wyłączeniu dowolnie długo włączone do sieci - dopiero wyłączenie, usunięcie przyczyny zablokowania napędu i włączenie spowoduje znowu podanie napięcia przez zasilacz. Można (i nawet pewnie należy) równolegle zastosować jakieś inne, proste=niezawodne dodatkowe zabezpieczenie - istnieją np. tanie bezpieczniki bezobsługowe, wielokrotnego użytku - polimerowe: http://www.meditronik.com.pl/doc/bourns/str1.htm Jest to rodzaj pozystora, występują m.in. pod nazwą Multifuse (BOURNS), obecnie oferuje je wielu producentów, np. tu: http://www.tme.eu/pl/katalog/bezpieczniki-polimerowe-ptc_113034/#id_category=113034&s_field=artykul&s_order=ASC&visible_params=2%2C617%2C743%2C32%2C77%2C951%2C36%2C1729%2C1730%2C236&used_params=77%3A24588%2C26142%2C24827%2C26256%2C24921%2C24821%2C24828%2C24608%3B Po przekroczeniu prądu znamionowego (co tutaj nastąpi podczas przeciążenia silnika, ale dla zadziałania takiego bezpiecznika zasilacz musi mieć zapas mocy/prądu, np. dwukrotny) następuje lawinowe podgrzanie struktury, a to powoduje gwałtowny wzrost rezystancji bezpiecznika, czyli odcięcie napięcia zasilającego. Jednak po ustąpieniu przyczyny przeciążenia struktura stygnie i znowu przewodzi prąd z minimalnym spadkiem napięcia. Szybkość zadziałania jest duża (o ile pamiętam, dziesiątki milisekund) przy 10-ciokrotnym przekroczeniu prądu znamionowego (podobnie jest określany czas zadziałania bezpieczników topikowych), dla mniejszego przekroczenia prądu potrwa to dłużej, ale tu nominalna szybkość raczej nie jest wymagana. Myślę, że nawet pół sekundy byłoby wystarczającym czasem w przypadku silnika. Sprzęgło zrywane (ścinane) byłoby dobre, ale trzeba by zapewnić bezterminową dostępność oryginalnych elementów zabezpieczających. Poza tym, bardzo prawdopodobne byłoby zastępowanie ich przez przypadkowy element, o wyższej wytrzymałości - coś w rodzaju "watowania" dawnych bezpieczników gwoździami :grin: , a to mogłoby być niebezpieczne i w razie awarii/nieszczęścia powodować skutki prawne dla producenta urządzenia. Dość proste sprzęgła cierne mają pewną wadę - w razie dłuższego działania bez wyłączania przenoszonej mocy potrafią się "zapiec" czy "skleić" i przeniosą większą moc, niż założona jako graniczna. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że z pewnością pojawiły się nowe materiały, które tą wadę mogą eliminować. Kiedyś lepsze pod tym względem było sprzęgło zębate: dwie czołowo uzębione tuleje zębate są dociskane sprężyną; obie nie mogą się obracać względem wałków, na których są umieszczone, ale jedna jest zblokowana sztywno z osią, druga (dociskana sprężyną) może się przesuwać osiowo. Siła powodująca rozłączenie napędu jest określona kątem zębów (zębów prostych, to nie jest ewolwenta) i siłą docisku sprężyny. Ta zaś jest zmienna - można ją regulować nakrętką na osi napędzającej. Cechą takiego sprzęgła jest wydawanie głośnego terkotu w razie zadziałania, to bardzo stare rozwiązanie. Niestety, nie wiem, czy coś takiego jest oferowane jako oddzielny, gotowy zespół do zastosowania w dowolnym urządzeniu. Musisz szukać pod nazwą "sprzęgło przeciążeniowe" lub "sprzęgło bezpieczeństwa", na pewno obecnie są oferowane różne nowe rozwiązania - postępy postępu są wielkie :grin: Tak na szybko tu coś jest: http://www.grim.pl/sprzegla/gerwah/bezpieczenstwa/bezpieczenstwa.html
-
Witam, z różnych doświadczeń (i z tego też) wynika, że coś dla jednego "ostre", dla drugiego będzie jedynie "tępym narzędziem" :wink: Na pewno nie dorównam Ci w "ostrości" muzycznej... aż takiej - nie przepadam za mroczną muzyką, a już "death metal", "black metal" zupełnie do mnie nie przemawiają, choć może jednak budzą we mnie aż wstręt. Nie mówię tu o Nightwish, to co innego, ale to dla mnie muzyka niepokojąca, niespokojna... choć kilka numerów naprawdę mi się podoba; jednak ja "dinozaur" jestem. Za to tej blackmetalowej "lucyferiady" zupełnie nie rozumiem, przyznaję (tzn. chyba domyślam się CELÓW zaistnienia, jednak to nie o tym temat i drażliwy) - ale trudno mi zrozumieć, nie mówiąc o przyjęciu i zaakceptowaniu muzyki (?), w której szarpidrut szarpie struny byle jak, wyjec charczy nieartykułowanie o śmierci, a garkotłuk wali byle szybciej; najważniejszą i wspólną cechą ich produkcji jest jeszcze oczywiście byle GŁOŚNIEJ :grin: Jeśli kogoś uraziłem - od razu przepraszam, wyraziłem swoje subiektywne odczucia. Czasem posłucham symfonicznego rocka, z wielką przyjemnością - niedoścignionym wydarzeniem jest dla mnie np. "Atom Heart Mother" Pink Floyd (i inne ich utwory podobnego typu) Ostre to znowu nie jest (wybacz, Andy :grin: ), ale naprawdę to duże przeżycie słuchać tego na odpowiednim "symfonicznym" poziomie głośności, w spokojnej samotności, w ciemności... mając też świadomość genezy tytułu tego - bez przesady - dzieła. A jak Pink Floyd, to wiele utworów, mógłbym wymienić mnóstwo - ale przytoczę to: Mniej nieco znane "Echoes" oraz znane "Shine On You Crazy Diamond"
-
Nigdy nie mówiłem, że jestem niegrzeczny :grin: