Dzisiaj pokroiłam i spróbowałam pasztet zapiekany, który robiłam trzy dni temu wg. własnej receptury a raczej tego co podpowiedziała mi wyobrażnia.o,5 kg. wątróbki drobiowej, o,50 kg. łopatki wieprzowej z zewnętrznym tłuszczem /taką zostawiłam sobie z ostatniego wieprzka/. Najpierw zeszkliłam na patelni trzy duze cebule, do nich dołożyłam wątróbkę chwilę tylko podsmażyłam z obu stron i odstawiłam.Po lekkim przestudzeniu zmieliłam ją z surowym mięsem i dwiema kajzerkami namoczonymi przedtem w mleku.Przyprawiłam solą i pieprzem do smaku, dodałam łyżeczkę tymianku, łyżeczkę estragonu , pół łyżeczki gałki muszkatołowej i trzy jajka. Wymieszałam dokładnie i umieściłam w keksówkach. Dno jednej /posmarowanej smalcem/ wyłożyłam wędzonym boczkiem a drugą wysmarowałam tylko smalcem. Nie wysypałam bułką tartą, jak zwykle to robię bo mi jej zabrakło.Piekłam godzinę w temp. 180* z termoobiegiem. Mimo obaw pasztet "wyszedł" z foremki swobodnie.Jest bardzo smaczny, to nie tylko moje zdanie. Dodam tylko, że pasztet kroi się w plastry ale da się też rosmarować na kanapki jeśli ktoś tak woli.