Pamiętać należy ,że "za tamtych czasów" było coś takiego jak punkty za pochodzenie ...(na uczelnie medyczne na 100% , na inne, nie mam wiedzy).Młodszym ,wyjaśniam ,że chodzi o to ,że jak delikwent osiągnął na egzaminie wstępnym np. 100 punktów , to jak miał pochodzenie wiejskie dopisywali mu 10 lub 15 punktów ( nie pamiętam dokładnie ile tego było).
Oczywiście nie chodziło o to ,że mieszkał na wsi , a o to ,że był dzieckiem rolnika.
Mojej LP przy pierwszym podejściu zabrakło ... 1 punktu, podczas gdy ludzie mający "pochodzenie" napisali gorzej ,a nawet dużo gorzej egzamin , ale po dopisaniu "pochodzenia" zostali przyjęci.
Moja LP pracowała przez rok na stanowisku salowej , tak, tak za to też były punkty ,bodajże 10 i przy następnym podejściu dostała się z przysłowiowym palcem w ...ie.
Skończyła studia ze średnią 5,0 (średnia z ostatniego roku) co nie było normą na tej uczelni.
Mnie się poszczęściło i dostałem się za pierwszym razem (śp.mama pielęgniarka , ojciec nauczyciel ,zero UB,SB,PZPR i czego tam jeszcze).
Studiowaliśmy z LP na jednym roku ,ale na innych kierunkach , a Nasze córki do dziś mówią , jak to dobrze ,że mama nie dostała się za pierwszym razem ,bo może by się nie "spiknęła" z tatusiem....
Ale historyczno-wspominkowy temat się zrobił...
Pozdrawiam.
Jacek