Jestem nowicjuszem w dziedzinie domowego wędzenia. Wędziłem już kilka razy ( na wariata), ale musiałem się wziąć się w garść i zburzyć beczkę stojącą w ziemi i postawić coś stabilnego, stacjonarnego , w końcu murowanego. W trakcie projektowania i murowania nowej grillo-wędzarni naszła mnie ochota na szynkę swojskiej roboty,no ale jak tak bez wędzenia ?. W markecie Kupiłem 1.3kg szynki,zrobiłem solankę z peklosoli w/g tabeli peklowania mokrego,przyprawy i nastrzyk jak z tabeli i opinii. Szyneczkę trzymałem w lodówce 5 dni , codziennie obracając ,żeby odleżyn nie dostała:). 6-tego dnia z rana szynusia wyszła z basenu i poszła na dwie godziny leżakować,w temperaturze pokojowej na durszlaku ,aż obciekła sobie z morskiej wody:). Po leżakowaniu przeszła przez rurę fi 110 wpadając prosto do siatki i leżała jeszcze 1godz. Po godzinie leżenia stwierdziła że jej zimno i zrobiłem jej kąpiel 10-cio minutową w 95 stopniach ażeby się szybko rozgrzała. Po tym czasie zaczęła narzekać, więc jej zmniejszyłem do 80-tki i tak trzymałem temperaturę do osiągnięcia 75 stopni wewnątrz jej ciała . Jak już doszła ,wyjąłem ją delikatnie i przełożyłem do garnuszka z bardzo zimną wodą w której się rozkoszowała chłodząc. Po wystygnięciu poszła jeszcze do lodówki na noc i na śniadanie była jak znalazł Ps. Jeszcze cztery dni coś mruczała pod nosem, ale ją zjedliśmy Smacznego.