U mnie ojciec zawsze wędził i parzył wedliny i kielbasy. Innych nie jadłem, nie znam smaku swojskiej kielbasy podpiekanej. Czy szynki peklowanej na sucho. Zawsze jedna i ta sama metoda peklowania na mokro. Schab ojciec robił dla siebie tylko wędzony, ale mi taki nie smakował. Z resztą po wielu godzinach spędzonych na forum i edukowania sie co do wyrobu i jakości wędlin, oraz ich wyglądu,CO SIE OKAZUJE?? że ojciec nas nieświadomie "podtruwał", bo wszystkie wyroby był ciemne, okopcone, osmolone. Wędzenie bez termometru, i na oko, nie zawsze smakowały tak samo, i nie zawsze miał dobre, suche, liściaste drewno pod ręką. Stosował metode "na pływające jajko". Po przekroju często było widać zsiniałe mieso na zewnątrz, a w środku czerwonawe. Mojej mamie to nie przeszkadzało jak i najbliższym, uwielbiała takie wyroby, jak jej teraz o tym powiedziałem to odpowiedziała, "że pewnie i tak było zdrowsze niż to ze sklepu" Dlatego też postanowiłem że wybuduje swoją porządną wędzarnie i będę robił wyroby według prawidłowych proporcji, procesów i metod, zwłaszcza że często mam przyjemność brać od wujka mieso ze świniaka, które hoduje tylko dla najbliższej rodziny, aby nie musieć się martwić o zdrowie najbliższych, oraz móc popróbować z pełnym wachlarzem smaków i obróbek termicznych swoich wyrobów i dobrać to co najlepiej smakuje. Ależ sie rozpisałem. Przepraszam za esej