Przegląd
O tym Klubie
Zapraszam Państwa do dyskusji na temat wyrobów mojego wykonania oraz do innych kulinarnych pogaduszek.
- Co nowego w tym klubie
-
wspominasz stare czasy, które również doskonale pamiętam. Jednak musimy wziąć pod uwagę kilka istotnych aspektów. W tamtych latach nie jedliśmy mięsa tak często, jak dziś – pojawiało się ono na stole najwyżej dwa razy w tygodniu. Świnie hodowano przez co najmniej dziewięć miesięcy, a nie – jak dziś – zaledwie cztery. Co więcej, zwierzęta karmiono w sposób naturalny – paszą opartą na niemodyfikowanym genetycznie zbożu oraz ziemniakach. Dziś coraz częściej podstawą żywienia świń jest soja oraz zboża modyfikowane genetycznie, co również wpływa na jakość mięsa. Podobnie było z owocami – pomarańcze czy banany jedliśmy głównie w okresie świątecznym. Obecnie mięso i wędliny spożywamy nawet dwa, a czasem trzy razy dziennie. Mam jeszcze jedno pytanie: dlaczego dziś nie produkuje się już wędzonki krotoszyńskiej? Przecież posiadamy dokładne receptury i przepisy. Co jest tego powodem?????? Karol w najmniejszym stopniu nie zmienił technologii przy wyrabianiu swoich wędzonek. Wprowadził jedynie kilka korekt w początkowym etapach obróbki cieplnej oraz w sposobie schładzania. Trzymał się sprawdzonych metod i Wiedział, że w tradycyjnym rzemiośle liczy się precyzja – wystarczy drobny błąd, by zepsuć efekt. Przykładowo: zakwaszona śmietana dodana do gorącej zupy w nieodpowiedni sposób po prostu się zwarzy, psując smak i wygląd całej potrawy. 😁😁
-
No niby tak . Ale za mojej młodości wiedziałem , że np.wędzonka krotoszyńska kupiona w Ostrowie i w Białymstoku na bank będzie taka sama w smaku ( jako ciekawostka w szkole przyzakładowej zakładów mięsnych w Krotoszynie uczyło się dwóch sąsiadów mojego szwagra z Podlasia ) . Dziś są wymyślane szynki dziadka , babci szwagra , kuzyna itd. i to jest ok , ale "podstawa" ma być taka sama . Takie jest moje zdanie 😁
-
Chciałem tylko wrzucić kilka słów od siebie. Nikt tu nikogo do niczego nie zmusza ani nie przekonuje na siłę — i bardzo dobrze. Każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia, ulubione metody i smaki. Jednemu pasuje więcej soli, drugi woli krócej peklować — i właśnie o to chodzi, że robimy tak, jak NAM smakuje. Żyjemy jeszcze w kraju, gdzie każdy może sobie działać po swojemu i oby tak zostało. Ale… pozwólcie, że dodam coś od siebie: odrobina kreatywności jeszcze nikomu nie zaszkodziła Gdybyśmy wszyscy trzymali się tylko tego, co znane, to nic nowego by nigdy nie powstało. A przecież ile razy właśnie przypadek czy eksperyment dały świetny efekt? Dlatego szanujmy swoje przepisy, dzielmy się doświadczeniem, ale też nie bójmy się próbować czegoś nowego. Smak to przecież podróż, nie tylko cel 😀
-
Ja nikogo do niczego nie zmuszam.Po wizycie u Szczepana w masarni i po wielogodzinnych rozmowach z Kolegą Szczepanem postanowiłem zmienić sposób parzenia i uważam że wędzonki parzone w sposób,który podał mi Szczepan są o wiele smaczniejsze.Nadmienię tylko że Kolega Szczepan ma ponad 25 lat w prowadzeniu masarni tradycyjnej. Do tego też kilka sklepów firmowych. Pozdrawiam wszystkich miłośników tradycyjnego wyrobu wędlin.
-
Ja robię tak jak Grzesiu, Bazyl, czy Piotr. Karolu jak możesz to napisz jak wcześniej parzyłeś. Ciekawa jestem gdzie są różnice między Twoim wcześniejszym parzeniem i studzeniem, a sposobem Szczepana. To moja ciekawość nie złośliwość. Różnica u mnie, na parzeniu jest na początku. Ja wędzonki wrzucam na wrzątek i to szybko, by zamknęła się "skórka". Przed parzeniem wędzonki mam uporządkowane gatunkiem i wagą. Zawsze na górze gara mam polędwicę.
-
Dokładnie tak , wyczytałem na forum jakiś czas temu, o jak najszybszym wychłodzeniu i stosuję to do dziś, nigdy nie miałem suchych, podeschniętych itd. wędzonek, natomiast przyznam się bez bicia że temp mięs do wakowania około 3 stopnie gdzieś mi umknęła, na szczęście wakowałem i wakuję po 2/3 dniach leżenia w lodówce więc prawdopodobnie mam właśnie tak wychłodzone (3stopnie) Dla ciekawości zmierzę już niebawem bo jestem w trakcie peklowania.
-
Karolu mianowicie w procesie chłodzenia istnieje taki termin jak "strefa zagrożenia", którą należy jak najszybciej przejść. Srefa zagrożenia występuje w przedziale temperatur 55-27C. Zagrożenie o którym mówię dotyczy rozwoju bakterii Clostridum penfringens i c. botulinum, które najszybciej się namnażają w/w strefie. Oczywistą sprawą jest, że w procesie wychładzania wystepują zależności wynikające z rodzaju produktu i czasu. Karol jak się orientujesz to każdy producent w tym przypadku Szczepan powinien posiadać własny plan HACCP, który określa kontrolne punkty krytyczne CCP. Prawdopodobnie dlatego stosuje taki proces a nie inny. Jeśli zaś chodzi o poniższą informację to mam inne zdanie ale nie będę rozwijał wątku. Szczepan dziękuję za wyjaśnienia ale ja będę stosował inny proces wychładzania od opisanego. Pozdrowienia dla wszystkich🙂.
-
Idealna temperatura pierwszego kontaktu wędzonek z wodą podczas procesu schładzania powinna wynosić od 35°C do 50°C. Taki zakres temperatur pozwala na stopniowe obniżenie temperatury produktu bez gwałtownych zmian, które mogłyby negatywnie wpłynąć na strukturę i jakość wyrobu. Schładzanie wędzonek w tej temperaturze zapobiega także nadmiernemu wchłanianiu wody oraz minimalizuje ryzyko szoku termicznego, co jest szczególnie istotne dla zachowania odpowiedniej tekstury i trwałości produktu. Należy unikać kontaktu produktu z wodą o temperaturze <10 °C bezpośrednio po obróbce cieplnej – może to prowadzić do pękania osłonek lub kurczenia się mięsa.
-
Szczepan dzięki za uszczegółowienie wszystko jest jasne i zgodne z obowiązującą technologią. Ten etap technologicznym jest stosowana przez większość forumowiczów więc nie jest niczym nowym. Natomiast czytając wpis Karola można go błędnie interpretować : Wiadomą metodą jest, że chłodzenie wędzonek odbywa się w temp. wody nazwijmy to "z kranu" ok. 8-10C gdzie po zanurzeniu mięsa po obróbce termicznej temp. szybko rośnie i w czasie wychładzania dolewamy zimnej wody. Pozdrawiam