KArolu cukru w nim malo, wiec kawalek nie zaszkodzilby a ser i jaja i zelatyne to zjadasz spokojnie. Papcio, po zerwaniu pomaranczy, musi byc dojrzaly na drzewie, sam chyba wiesz ,ze takie najsmaczniejsze. Starlam odrobine skorki do sernika, nastepnie czesc owocow wykroilam segmenty pomaranczy( calkowicie czyste , bez najmniejszej skorki) ,a czesc wycisnelam sokrecznie bez bawienia sie w maszyny , bo soczyste i duzo nie trzeba bylo robic. Zwykle stosuje zelatyne w platkach teraz mialam tylko sypka a ze leniwa jestem tonie jechalam do sklepu. Namoczylam zelatyne w wodzie, sok zagrzalam, jednak musialam dodac odrobine cukru, bo za bardzo kwasne po podgrzaniu bylo( nauczyla mnie praktyka, ze jesli sok po podgrzaniu jest kwaskowy nalezy oslodzic, inaczej galaretka rowniez bedzie kwasna i to bardzo). Kiedy zawrzalo, dodalam zelatyne i pozniej wylaczylam. To wszystko. Po wstepnym wystudzeniu wlalam na gore sernika gdzie juz wczesniej rozlozylam segmety pomaranczy. Ta galaretka nie ma tego smaku jaki ,przynajmniej dla mnie, pozostawia ta z kartoniku. Cos jest tam dodawane, ze mam uczucie jakbym karton zjadla. Dziekuje Olgo, przepis podalam, tylko u Ciebie ten piersz punkt, zrywanie z drzewa dojrzalych owocow , jest chyba niemozliwy Nie placz juz podaje. Galaretke juz napisalam, czyli koncowy etap. U mnie taki deser ,to czysta improwizacja. MIalam w lodowce ser miekki kremowy ( to nie to samo co dobry polski ser, ale na pewno znajdziesz u was w sklepach taki ser). Ja kupuje u nas taki odrobine slonawy, wg mnie lepszy pozniej smak w serniku.Zapomnialabym dodac bylo go pol kg. poza tym 3 zoltka, 3 lyzki cukru, 200g bialej czekolady, zelatyna, mleko troche wiecej niz pol litra- powinno byc pol na pol ze smietana, ale znowu bylam leniwa , a sernik dobry wiec sie nie przejmuje).Jeszcze spod zwykle daje sie zmielone cistka = okolo 100g masla, ja mialam resztke babki ucieranej nie drozdzowej wiec zmielilam ja i wymieszalam z masle i tym wylozylam dno foremki. jest mniej chrupiace, ale ok w snaku. I to by bylo na tyle ze skladnikow.A teraz do roboty. Oczywiscie zaczelam od namoczenia zelatyny w kilku lyzkach wody,nastepnie wzielam sie za zrobienie creme Anglaise. Czyli mleko wlalam do garnka, aby sie zagotowalo, w tym czasie utarlam odrobine zoltka z cukrem. Kiedy mleko sie zagotowalo, zlalam nim zoltka,ciagle mieszajac, wrocilam ta mieszanke do garnka i mieszajac drewniana miska grzalam do czasu az sie lyzka poktyla mieszanka( mieszanka zgestniala) ale nie gotowac, bo to bedzie slodka jajecznica( jak dobrze pamietam max temperatura to 82,5 stopnia( jak ktos nie ma wprawy to najlepiej mierzyc termometrem) , nastepnie dodalam zelatyne.( tutaj musze napisac, ze lepiej i nawet wskazane jest stosowanie zelatyny w platkach,bonie trzeba juz tego podgrzewac tak jak jest wskazanew przypadku zelatyny proszkowej), szybko przelalam do zimnej miskii dorzucilam czekolade. Kieszalam do czasu rozpuszczenia czekolady , jednoczesnie wiadomo creme sie studilo. w mikserze roztarlam ser i dodalam partiami creme Anglaise. To wszystko wlalam do uszykowanej foremki na ciasto. ciasto trafilo do lodowki( w tym czasie zrobilam obiad i galaretke) Kiedy galaretka przestygla wlalam na sernik,ponownie wstawilam do lodowki, teraz podalam obiad, nastepnie posprzeatalam kuchnie i kiedy juz wszystko bylo zrobione wyjelam sernik i mogli zajadac Mam nadziej ze w miare zrozumiale napisalam. Bo jak mowilam , to czysta improwizacja( jak zawsze ,i wstyd bo wiele dobrych dan w ten sposob umyka). [Dodano: 23 kwi 2017 - 20:01] Nestor, jak dobre to zrob mala ilosci tylko maly kawalek dziennie