Vito, a ja myślę, że to nie jest problem klasyfikowania mięsa, ani stosowania norm. To w ogóle nie jest problem producentów!
Problemem jest konsument, który wybiera produkt tańszy, zrobiony wbrew wieloletniej tradycji i bez udziału starych norm produkt, byle tylko wystarczająco dobrze naśladował oryginał. Jeśli konsument widzi taki sam kolor, taką samą fakturę powierzchni, taki sam różowiutki przekrój i w końcu "prawie" taki sam smak, uzyskany przez glutaminian i całą masę sztucznych aromatów to wybierze towar tańszy. A producent mając zbyt, taki produkt zrobi. To jest podstawowe prawo popytu i podaży.
Moim zdaniem pierwotną przyczyną obecnej sytuacji, i to w całym przemyśle spożywczym, jest to, że konsument nie widzi bezpośredniego związku między swoim stanem zdrowia a jakością wyrobów które kupuje i zjada. Ten związek istnieje, ale jest znacznie przesunięty w czasie. O wiele, wiele lat.
Podam przykład. Gdyby jakiś konsument kupił na wesele tort od jakiegoś lokalnego producenta, i nastąpiłoby masowe zatrucie salmonellą 300 gości, bo np. producent nie zachował odpowiedniego reżimu technologicznego, to akcja sanepidu byłaby błyskawiczna. A wszyscy weselni goście na długo zapamiętaliby, że nie wolno kupować nic od tego producenta, nawet jak jest tanie i ładnie wygląda. Firma zapewne by splajtowała, albo przynajmniej zmieniła branżę i przeniosła się w inne miejsce.
W podanym przykładzie można łatwo zaobserwować związek między jakością wyrobu i stanem zdrowia konsumentów. Nikt nie kupi tortu, którego zjedzenie skutkuje natychmiastową wizytą w szpitalu. Nie kupi nawet jak będzie biedny, zapracowany, zabiegany i zmęczony.
Trudniej taki związek znaleźć w przypadku jedzenia margaryny, parówek, marketowych kurczaków, jajek "3" i kiełbasy za 4,99. Ale taki związek istnieje i skutki zdrowotne wychodzą po wielu latach.
To co trzeba zrobić to uświadomić konsumentom istnienie tego związku. Wtedy zadziała prawo popytu i sprzedaży. To oczywiście nie jest recepta na całe zło tego świata, na biedę i bezrobocie.